Nie tak dawno byłam w Poczdamie, dosyć dobrze pamiętam stare miasto, Bramę Brandenburską, pałac i ogrody Sanssouci, kopułę kościoła św. Mikołaja; tym razem postanowiłam zwiedzić mniej znane miejsce, za to niezwykle urokliwe. 1-go maja były wszędzie tłumy, tu jednak wcale nie, pomimo że po raz pierwszy od 10 dni dopisała pogoda.
Wysiadłam z kolejki S7 jadąc od strony Berlina, jedną stację wcześniej niż Potsdamer Hbf, na który zazwyczaj się dojeżdża chcąc zwiedzić Poczdam. Od stacji Bahnhof Babelsberg jest bliżej do zamku, który chciałam zobaczyć, można nawet podjechać jakimś autobusem, który kursuje raz na godzinę, jednak spacer wydaje mi się dużo przyjemniejszy i nie taki znowu męczący, spokojnym krokiem w około 20 minut dochodzi się do bramy parku.
Babelsberg to nazwa wzgórza, które udziela nazwy dworcowi, parkowi, zamkowi i wielu innym zlokalizowanym w okolicy miejscom i zabytkom. Przede wszystkim jest to nazwa całej dzielnicy Poczdamu. Wspomnę jeszcze słowo na temat biletów. Z Berlina najczęściej przyjeżdża się do Poczdamu kolejką S-bahn. Berlin jest podzielony na trzy strefy: A, B, C. Poczdam znajduje się w strefie C. Gdy kupimy bilet jednorazowy na trzy strefy, można ,,na nim" podróżować do Poczdamu i z tego co wiem, również po Poczdamie (bilet jednorazowy trzystrefowy jest ważny 2 godziny od skasowania). Bilet trzeba skasować w kasowniku. Kasowników jest bardzo mało, zazwyczaj tylko jeden na początku peronu, trzeba go wyszukać wzrokiem, a w metrze często na górze schodów zanim się zejdzie na peron. Jest to niezwykłe utrudnienie. Kilka razy uciekło mi metro lub S-bahn, gdyż nie umiałam znaleźć kasownika. Bilety można kupić w automacie, najlepsze są stare automaty usytuowane na podrzędnych stacjach, nie mają zbyt wielu opcji do wyboru, można w nich jednak płacić wyłącznie kartą.
 |
Wskazuję na bilet jednorazowy na strefę ABC, czyli np. do Poczdamu (za 4 euro, stan na 2023 r.), pod nim wersja 4 biletowa, na samej zaś górze bilet jednorazowy na strefę AB |
 |
Kasowniki są niewielkie i zazwyczaj dobrze ukryte za jakimś słupem albo automatem, trzeba się ich naszukać |
W przypadku zarówno biletu na strefę AB (najlepiej jeżdżąc po Berlinie mieć taki, gdy używamy go przemieszczając się w jedną stronę, i po kilku godzinach pieszego zwiedzania kasujemy drugi w drodze powrotnej. Mimo, że bilety są ważne dwie godziny, można na nich jechać wyłącznie w jedną stronę, ale z przesiadkami, cokolwiek to znaczy), jak i ABC dostępna jest opcja zakupu 4. biletów, wtedy są nieco tańsze.
Wysiadłam więc na stacji Bahnhof Babelsberg i podążyłam za wskazaniami nawigacji Google maps (wpisałam: Schloss Babelsberg) początkowo wzdłuż Karl-Liebknecht-Straße w kierunku parku Babelsberg. Pierwszy wpadł mi po drodze w oko imponujący budynek Ratusza. Budynek ratusza został wybudowany w latach 1898/99 w stylu brandenburskiego gotyku ceglanego. Do 1. kwietnia 1938 roku budynek nazywał się Ratusz Nowawes, po tej dacie zmieniono ją na Babelsberg, a nieco później miasto Babelsberg przyłączono do Poczdamu. Dziś mieści się tu dom kultury oferujący bardzo szeroką gamę zajęć dla całego przekroju wiekowego.
 |
Rathaus Babelsberg
|
 |
Na przeciwko widać przyjemny budynek z kawiarenką na dole
|
Idąc wzdłuż ulicyKarl-Liebknecht-Straße widziałam sporo kawiarenek z wystawionymi na dwór stolikami, oglądałam ciekawe witryny, przyjemną dla oka architekturę. Dzielnica wydaje się spokojna i estetyczna.
Wkrótce zwróciły moją uwagę maleńkie urocze domki. Zafascynowana nimi zrobiłam im sesję zdjęciowa. Nie mogłam wyjść ze zdziwienia, cóż to za budyneczki, wszystkie zadbane, elegancko pomalowane i zamieszkałe lub przeznaczone na biznes, a to radca prawny ma tu swoje biuro, a to gabinet Yogi oferuje ćwiczenia; jednak skąd się tu wzięły, niemal identyczne, nie z tej epoki, urodą bardzo przypominały domki z duńskiego Odense. Nie mogąc wytrzymać z ciekawości spytałam przechodnia..., ach tak, niegdyś mieszkali tu tkacze, zabytkowe budynki nazywają się domkami tkaczy (Weberhäuser). Poniżej prezentuję tylko dwa z nich, więcej informacji i zdjęć zamieszczam we wpisie Poczdam: Weberhäuser (domy tkaczy) (kliknij na różowe).
Za jednym z kolejnych domków (nie tym na zdjęciu) skręciłam według wskazówki mapy z Karl-Liebknecht-Straße w uliczkę Grenzstraße, by nią dojść do jednej z bram ogrodu (znajduje się na skrzyżowaniu Grenzstraße z Allee nach Glienicke).
 |
Wejście do ogrodu |
 |
Ogród, którego projekt zawdzięczamy w części temu samemu architektowi krajobrazu, co park Sanssouci, powstał w stylu angielskim (czyli w opozycji do stylu francuskiego jest naturalny, imitujący dziką przyrodę, z uroczymi zakątkami), pochodzi z czwartej dekady XIX wieku. Należy do Zaespołu Parków Pałacu Poczdamskiego (podobnie jak Nowy Ogród i Park Sanssouci). Został założony wokół Pałacu Babelsberg, dawnej rezydencji cesarza Wilhelma I i jego żony Augusty. Park ma około 124 ha |
 |
W oddali nieco po lewej stronie widać wieżę Flatowturm, nieco za nią znajduje się przeciwległy koniec parku ograniczony z tamtej strony Jeziorem Głębokim czyli Tiefer See. Ja obeszłam park mniej więcej dookoła, wieża znalazła się więc pod koniec szlaku |
 |
Wybrałam się do ogrodu 1-go maja i pierwsze, co mnie zdziwiło, to bardzo niewielka ilość turystów. Było całkiem mało osób jak na tak piękną pogodę, porę roku i zważywszy, że to dzień wolny od pracy. Gdzieś czytałam, że park ,,słynie" z tego, że można w nim znaleźć spokój |
 |
Po dłuższym dopiero czasie spotkałam w ogóle kogoś, kogo mogłam poprosić o zrobienie mi zdjęcia. Lubię dokumentować, gdzie byłam ze mną na tle |
 |
22. września 1862. roku w parku Babelsberg cesarz Wilhelm I odbył rozmowę z Ottonem von Bismarckiem, w wyniku której ów został mianowany premierem Prus |
 |
Robiło się coraz cieplej, aż wreszcie gorąco (gdy wychodziłam przed południem z domu schowałam do torby w razie czego czapkę, tak było chłodno), powoli zdejmowałam z siebie po kolei płaszcz, sweterek, a w którymś momencie jedynie przyzwoitość powstrzymała mnie od pozbycia się również sukienki |
 |
Trochę odbiłam z wytyczonego przez Google'a szlaku, żeby zobaczyć Kolumnę zwycięstwa (Siegessäule) |
 |
Przed kolumnę wysuwa się platforma widokowa, nie umiałam jednak do niej dotrzeć, wdrapałam się więc po wzgórzu od dołu i potem musiałam wgramolić się na podwyższenie. Teren jest ogólnie pagórkowaty, Babelsberg, to nic innego jak ,,wzgórze Babel", a może ,,wzgórze Babla", ale kim był Babel? Nie potrafię tego rozwikłać, w każdym razie pewne, że chodzi o wzgórze |
 |
Od 1990. roku park jest wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO |
 |
Ozdobne jeziorko znajduje się już niedaleko zamku. Gdyby się nie zatrzymywać, myślę, że od wejścia do ogrodu spacer do tego miejsca zająłby jakieś 20 minut. Mniej więcej tutaj stoi ławeczka, była jednak zajęta; panowie dopiero usiedli i nie zanosiło się na to, żeby mieli mi ustąpić
|
 |
Już widać malowniczy zamek z dwiema wieżami mieszkalnymi. Z każdej strony wygląda inaczej, ma pomysłową architekturę |
 |
Nieco wyżej wznosi się nie wiem co za budynek. Chyba nie kuchnia, bo trochę za daleko |
 |
Nauczyłam się właśnie po wielu wysiłkach robić znaki wodne i zabawiam się podczas edytowania zdjęć pielęgnowaniem prawa własności. Pomysłowo ukryte znaki wodne mają czasem walor estetyczny, nie zawsze szpecący. Na zdjęciach z ich autorką, autorka robi za znak wodny, xd; zresztą co ja opowiadam, przecież to przypadkowi przechodnie są ich autorami, jak więc ma się sprawa z prawem własności do takich zdjęć?
|
 |
Neogotycki pałac Babelsberg został zaprojektowany przez Friedricha Schinckla dla księcia pruskiego Wilhelma Friedricha Ludwiga, późniejszego cesarza Wilhelma I. Wybudowany w latach 1835-1849, od 1990. r. znajduje się na liście UNESCO. Obecnie (stan na maj 2023 r.) nie jest udostepniony do zwiedzania, można go jednak obejść i dokładnie obejrzeć z każdej strony |
 |
Stoję na tzw. Tarasie Woltera (Voltaire-Terrasse) |
 |
Archanioł Michał walczący ze smokiem (Erzengel Michael in Kampf mit dem Drache) Nad Tarasem Woltera wzniesiono replikę pomnika upamiętniającego żołnierzy pruskich poległych w tzw. powstaniu badeńskim w 1848 r. (nie będziemy oczywiście zgłębiali historii niemieckich powstań). Oryginał o gotyckich formach został wykonany z czerwonego piaskowca i stoi na cmentarzu w Karlsruhe |
 |
Uwielbiam takie karłowate drzewka, myślę że ich utrzymanie wymaga mnóstwo pracy, można je często spotkać w niemieckich ogrodach. W Polsce na ryneczku w Książu też podobne widziałam |
 |
Od strony zamku sąsiadującej z jeziorem zobaczyłam największe i jedyne skupisko ludzi. W budce sprzedawano jakieś jedzenie, które ich zwabiło, gdyż to właściwie jedyne miejsce w parku, gdzie coś można przekąsić, do tego czynne raczej sezonowo. Przy wejściu od strony plaży, o której będę jeszcze pisała można zjeść lody, i to wszystko |
 |
Topografia parku wygląda tak, że wzgórze zamkowe i nieco wyżej położone wzgórze z wieżą Flatow opada ku jezioru Głębokiemu rzeki Haweli (Tiefer See; gdy pójdziemy w lewo) i jezioru Glienicke (Glienicker See, na zdjęciu). Wzdłuż parku ciągną się wymienione dwa jeziora, w oddali widać na zdjęciu most Glienicker Brücke, zwany też Mostem Szpiegów, ponieważ trzykrotnie wymieniano na nim agentów (pomiędzy wschodnią a zachodnią strefą wpływów); za mostem rozlewa się Hawela tworząc inne jeziora |
 |
Po drugiej stronie jeziora widać pałacyk myśliwski (Jagdschloss Glienicke), a na pierwszym planie po stronie zamkowej Pompownia z pierwszej poł. XIX w. (Dmpfmaschinenhaus) |
 |
Po jeziorach z dużą częstotliwością pływają statki wycieczkowe |
Dawny budynek sądu w Berlinie (Gerichtslaube). Oryginalny XIII-wieczny gmach sądu stał w centrum Berlina. Ponieważ w okresie średniowiecza rozprawy sądowe musiały być ogólnodostępne, procesy odbywały się na dworze, budowano jedynie zadaszenia. Na górze tego zabytkowego budynku urządzono herbaciarnię. Gdy dawny ,,gmach" sądowy i stojący obok stary ratusz były już zbyt ciasne dla rozwijającego się Berlina, a w planach była budowa Czerwonego Ratusza (stojącego do dziś Rotes Rathaus), budynek dawnego sądu rozebrano w 1871. r. a jego fragmenty przekazano cesarzowi Wilhelmowi I, który go w ogrodzie Babelsberg odbudował.
Podobno barokowa replika gmachu dawnego sądu znajduje się obecnie w dzielnicy Nikolaiviertel, a w niej mieści się restauracja. Muszę się do dzielnicy Mikołaja jeszcze raz wybrać, bo przeoczyłam tę piękną budowlę.
 |
Centralny filar otwartej sali na parterze, na który patrzymy, symbolizował lipę lub dąb, pod którymi odbywały się przesłuchania publiczne. Wyrzeźbione na widocznej tu kamiennej płaskorzeźbie otaczającej filar świnie oznaczają obżarstwo i rozpustę, orzeł drapieżność, małpa chciwość, a syreny nienawiść i gniew. Ciało ptaka z ludzką głową na narożnym filarze fasady to średniowieczna figura kpiny, a pręgierz symbol zniewagi i hańby. |
 |
Z podcieni sądu widać wspaniałą Flatowturm |
 |
W drodze do wieży (trzeba zejść ze wzgórza i wejść na kolejne) odbiłam na dole nieco w prawo w kierunku jeziora, żeby zobaczyć ciekawą architekturę domu marynarza (Matrosenhaus) zbudowanego w stylu niemieckiego gotyku. Został oddany do użytku w 1842. r.. Służył jako dom dla marynarzy, których zadaniem była opieka nad gondolami i żaglowcami. Schodkowe szczyty powstały dopiero po przebudowie poprzedniej budowli w 1868. r.. Wzorem dla tych szczytów był średniowieczny ratusz w Stendal |
 |
Ciekawy budynek po drugiej stronie z bordowym dachem (po lewej) to gmach teatru (Hans-Otto-Theater) |
 |
46-ciometrowa wieża Flatow została zaprojektowana jako wieża mieszkalna. Stanęła we wspaniałym punkcie widokowym na miejscu holenderskiego wiatraka, który spłonął. Oba wydarzenia miały miejsce w połowie XIX wieku. Do boku neogotyckiego belwederu (w tym przypadku wieży) dostawiono dom zamkowy. Wokół wieży-zamku znajduje się gwiaździsta fosa, obecnie pusta, do której niegdyś prowadził most zwodzony |
 |
Na wieżę można czasem podczas ciepłych miesięcy wejść (za 3-4 euro). Miałam szczęście, akurat było można. Ma ona kilka pięter. Oryginalne wyposażenie zostało po wojnie rozkradzione, jednak ścian, posadzek i ozdobnych okiennic nie ukradziono, możemy je podziwiać. Poza tym na piętrach znajduje się prawie nic. Musiało być bardzo miło w takim saloniku popijać herbatkę, oczywiście jeżeli był nagrzany i służba napełniła samowar |
 |
Może za czasów wież ludzie nie dożywali starości, albo dożywali w zdrowiu, gdyż chodzenie po takich schodach wymaga sporej sprawności i koordynacji. Jeżeli nie było się w stanie samodzielnie przemieszczać, zostawało się więźniem własnej pięknej wieży. Nikomu nie przychodziło chyba wówczas do głowy coś takiego jak likwidowanie barier architektonicznych |
 |
Podobno projektant wieży Flatow wzorował się na średniowiecznej wieży wjazdowej do Frankfurtu, Eschenheimer Turm. Widziałam tę frankfurcką, jeśli ktoś chce popatrzeć i porównać opisuję ją w poście Frankfurt podniebny (kliknij na różowe) |
 |
Drzewo-monument otoczone ławeczką. Od drugiej strony nasłonecznione, tam za chwilę na dłuższą chwilę przysiadłam |
 |
Przysiadłam z książką, gdyż niemal zawsze noszę ze sobą jakąś książkę. Doświadczam poczucia beznadziejności, gdy czasem muszę gdzieś zatrzymać się bezczynnie czekając na coś. Przeliczam tak tracone minuty na ilość stron, które mogłabym wówczas przeczytać. Teraz było inaczej; gdy już posiedziałam celowo robiąc nic (czasem lubię robić nic), poopalałam się, nasyciłam widokiem, postanowiłam posmakować lekkiego pióra Kartezjusza. Właściwie do niego nie dotarłam, gdyż wciągnął mnie pociągający równie lekki styl Boy'owego wstępu. I tak było warto |
 |
Zeszłam nad jezioro kierując się w stronę Domu Haweli (Havelhaus), który wypatrzyłam z wieży, a po drodze odkryłam... wspaniałą plażę. Jest ogrodzona, wstęp kosztuje kilka euro, na terenie znajdują się kosze (nie wiem, czy płatne). Teren jest całkiem duży, widziałam na zdjęciach, że od strony jeziora oferuje plażę piaszczystą. Można pływać w jeziorze. Żałowałam, że nie miałam ze sobą kostiumu, kocyka ani ręcznika. Muszę się tu wybrać na opalanie, ale jeszcze poczekam, bo na razie jest chłodno, trafiają się tylko od czasu do czasu okienka pogodowe, jak dziś. Plaża nazywa się Stadtbad Park Babelsberg. Przed wejściem znajduje się ,,okienko" z lodami. W Parku Babelsberg można więc spędzić cały dzień, pozwiedzać, poopalać się, popluskać. Co do jedzenia, to lepiej mieć ze sobą koszyk piknikowy, gdyż na terenie samego parku zaplecze gastronomiczne nie jest, jak wspominałam, nadzwyczajne |
 |
Kawałek dalej za plażą, gdy będziemy szli główną ścieżką wzdłuż jeziora, zobaczymy popadający w ruinę, ale z daleka bajkowo wyglądający Havelhaus (Dom Haweli). Jest jednym z najstarszych budynków parku, wzniesiony w 1843. r. jako dom dla przewoźnika, który obsługiwał prom między Nowawes (tak nazywał się wcześniej Babelsberg) a Poczdamem, i który przeprawiał się przez rzekę Hawelę. W 1883. r. pierwotny budynek został zniszczony przez pożar w takim stopniu, że nie można już go było odbudować. Na jego miejscu powstał kompleks zabudowań, które stoją do dziś. Od 2016 r. pozostają niezamieszkałe, co bardzo widać, a szkoda. Budynek (a właściwie budynki) nazywa się Havelhaus; myślałam początkowo, że ma jakiś związek z Vaclavem Havlem, pierwszym prezydentem Czech, może tu mieszkał przez jakiś okres, czy coś w tym stylu. Okazuje się, że ,,Havel", tak brzmi w oryginale nazwa rzeki Haweli |
 |
Hevelhaus |
 |
Kawałek za domem Haweli znajduje się wyjście z parku. Nieco żałowałam, że z niego wyszłam, bo mogłam wracać przez park, a tak widziałam go tylko przez parkan, idąc uliczką Park Babelsberg. Powyżej zdjęcie zrobione parkowi zza płotu |
Inną drogą wracałam do stacji S-bahn Babelsberg Bahnhof. Na zdjęciu powyżej nadal ul. Park Babelsberg
 |
Uiicą Babelsberg Park biegnącą wzdłuż ogrodu dochodzi się do jednego z wyjść |
 |
Uliczka, którą szłam połączyła się ze ścieżką wychodzącą z ogrodu, dalej przebiega ona już jako Neue Str. i nią właśnie szłam. Tu nazywa się jeszcze Park Babelsberg
|
 |
Neue Straße, którą podążałam przecina takim trochę zygzakiem Alt Nowawes i dalej wije się przez osiedle. Po drodze zobaczyłam bardzo ciekawe połączenie starego budynku z nowym. W obu mieści się szkoła, jej nowoczesna część połączona jest przeszklonym łącznikiem z dziewiętnastowiecznym, na oko, gmachem |
 |
To widok od strony estetycznie wkomponowanego nowego budynku Oberlinschule |
 |
Bardzo podobają mi się niemieckie znaki zwracające uwagę kierowców. Widziałam podobne w stylu w całych Niemczech; figurka dziecka umieszczona w poprzek drogi. Nawet sam kontur widoczny jest w nocy, przy słabym oświetleniu, złych warunkach pogodowych. Nasze znaki przed przejściami są do bani, małe biało-niebieskie tabliczki, zupełnie niewidoczne nawet, jak się je wypatruje |
 |
Kawałek dalej przyciągnął moją uwagę zamknięty niestety ewangelicki kościół Oberlinkirche |
 |
Przed kościołem można zobaczyć zwierzęta (być może wyszły z arki; na czele kroczy lew) |
 |
Cały czas okolice kościoła. Schodkowe dachy mają w sobie wielki urok. Czasem sama góra służy wyłącznie do ozdoby
|
 |
Przeszłam obok Jezusa tulącego dzieci, zawsze mnie rozczula, przytula te niechciane |
 |
Doszłam do głównej ulicy Rudolf-Breitscheid-Straße |
 |
Zaraz zobaczę ratusz i dworzec Babelsberg. Koniec wycieczki, czas wracać |
Podczas opracowywania wpisu posiłkowałam się wiadomościami z Wikipedii, głównie niemieckiej odnośnie zabytków. Sam pomysł odwiedzenia Babelsbergu zawdzięczam stronie https://www.podrozepoeuropie.pl/park-babelsberg-poczdam/
Ciekawe miejsca Poczdamu opisuję także w postach:
Bardzo piękna wycieczka
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie razem...
Usuń