Konstancin Jeziorna nudny wstęp
Miasto Konstancin-Jeziorna jest siedzibą gminy miejsko-wiejskiej o tej samej nazwie, położoną 20 km na południe od centrum Warszawy. Powstało w 1969 roku z połączenia miast Skolimów-Konstancin i Jeziorna oraz kilku wsi.
![]() Miasto i gmina Konstancin-Jeziorna |
Tyle suche encyklopedyczne wiadomości.
Poza nimi Konstancin-Jeziorna to fascynująca przygoda, do której dorastałam przez blisko 20 lat. Czasem przyjeżdżałam tu od strony Kabat albo Powsina na rowerze, ale właściwie dojechawszy do głównej ulicy Warszawskiej, zaraz po przejeździe przez tory zaczynałam odczuwać zdziwienie a potem złość: ,,O co chodzi z tym Konstancinem. Tu jest paskudnie. Wszyscy gadają, że tak pięknie i zielono, gdzie ta zieleń, gdzie ten uzdrowiskowy klimat? Może kiedyś było tu uzdrowisko, ale dziś jest tylko ruchliwa ulica". Przejeżdżaliśmy szybko, gdy wycieczka była rodzinna przez Park Zdrojowy, w którym w weekendy kłębiły się tłumy i wracaliśmy jakoś naokoło przez pola a potem przez Las Kabacki. Dojechać do Konstancina z Warszawy jest jednak kawał drogi, a trzeba jeszcze wrócić. Kiedyś pamiętam, że się zawzięliśmy na tych rowerach znaleźć jednak jakiś las. Ale cóż, ,,las" rósł ale tylko na terenach zamkniętych posesji. My nie mogliśmy pozbierać w nim grzybów. Wychodziło na to, że ludzie ze snobizmu zachwycają się Konstancinem, bo wypada. Ja nie odczuwałam jego uroku, bo owszem ładne wille ludzie mają, ale przecież mnie nie zaproszą, żebym się rozsiadła na ich wiklinowych fotelach i napiła kawy latte z ekspresu. Doszliśmy ostatecznie do jakiejś szkółki jeździeckiej, ale ten las wokół był taki, jak wszędzie. Wróciliśmy sfrustrowani.
I właściwie być może nigdy nie zmieniłabym zdania na temat Konstancina, gdyby nie to że trafiłam tu kilkakrotnie za rehabilitację, która trwa dwa albo trzy tygodnie. Przez kilka tygodni z przerwami przyjeżdżałam pięć dni w tygodniu do Centrum Kompleksowej Rehabilitacji przy ulicy Gąsiorowskiego. Nie mogłam któregoś dnia się nie ,,wkurzyć". Po tym, jak zapytałam się mieszkającej tu rehabilitantki ,,A gdzie tu właściwie jest las?" i usłyszałam w odpowiedzi: ,,Wszędzie", powiedziałam sobie: ,,Konstancinie, nu pagadi!" (Tak mówił wilk do zająca w rosyjskiej bajeczce z dzieciństwa, gdy zając doprowadził go do ostateczności). I zaczęłam systemowo zwiedzać Konstancin. Najpierw o nim poczytałam, poznałam historię jego sławy i zrozumiałam to, co widzę. I już pierwszego dnia, gdy miałam jakiś plan i wiedziałam, gdzie pójść, zaczęłam się nim zachwycać. Nauczyłam się patrzyć tak, żeby widzieć to, co być może inni widzieli cały czas, tak że teraz widzę już nawet dużo więcej od tych, którzy tylko widzą, bo moje widzenie wypływa także z wiedzy.
Zapraszam więc na spacery lub rowerowe albo samochodowe przejażdżki po Konstancinie. Będzie ich kilka, bo nie sposób wszystkiego zobaczyć na raz, tyle jest tu do zwiedzania. Być może niektóre opisywane miejsca nie leżą dokładnie w gminie Konstancin, ale starałam się to sprawdzać. W każdym razie są w bliskiej okolicy. Nie rozróżniam też dokładnie granic miasta i gminy. Niektóre więc miejsca leżą na terenie ścisłego miasta, inne na terenie gminy o tej samej nazwie. Przyjeżdżałam tu samochodem, po czym go zostawiałam i szłam na dalszy spacer, albo podjeżdżałam, gdy miejsca były oddalone od siebie. Wygodnie też jest poruszać się tu na rowerze (są Veturilo), jednak przyjechać do Konstancina na rowerze i potem jeszcze zwiedzać go, a na końcu wrócić do Warszawy, to wyzwanie dla pani w średnim wieku spore. Można też dojechać do Konstancina pod Papiernię z pętli autobusowej na Kabatach (przy metrze Kabaty), a potem już iść piechotą lub też zabrać rower do autobusu (dla zaawansowanych pieszych zwiedzaczy spod Papierni kursują autobusy linii L, którymi można się dostać w dalsze rejony Konstancina). Na początek dla niezmotoryzowanych wymarsz spod Papierni da rozeznanie w terenie. Każdy ma mapę Google w telefonie, więc łatwo można ustalić, gdzie się jest. Z pętli autobusowej przy metrze Wilanowska jedzie autobus linii 139. On jedzie do Ogrodu Botanicznego, jednak można na zakręcie w Klarysewie wysiąść i dojść do Konstancina lub dojechać rowerem, gdyby się miało ze sobą (pewnie jeszcze ze dwa kilometry).
Pierwszy nasz spacer będzie bardzo naiwny. Nie wiemy właściwie jeszcze nic na temat Konstancina. Oczywiście słyszałyśmy, że tam była kiedyś papiernia i nawet pamiętamy ze szkoły naszej albo naszych starszych dzieci, że jeździło się na wycieczkę do papierni, gdzie samej ,,robiło się papier". Jeździło się też tu gdzieś na strzelnicę w ramach lekcji PO (przysposobienia obronnego), ale nie mogę jej znaleźć. I od okolic tzw. Papierni zaczniemy zwiedzanie. Gdy przyjedziemy autobusem, tu wysiądziemy, a gdy samochodem - przy Papierni jest parking bezpłatny, a w razie braku miejsc, w głębi drugi - płatny. Najlepiej zwiedzać Konstancin poza weekendem (zwłaszcza latem), chyba że ktoś lubi tłumy; poza środą (jest tu w środy i w soboty targ, a przez to większy ruch) i poza godzinami szczytu, bo przez Konstancin prowadzi droga jednopasmowa m. in. do Piaseczna, Zalesia Górnego, Góry Kalwarii, Józefosławia i dalej ulicy Puławskiej.
Nie sposób nie zauważyć mostka tuż przy Papierni. Przepływa pod nim rzeka Jeziorka, która płynie z Zalesia Górnego i wpływa do Wisły.
CDN...
Komentarze
Prześlij komentarz