Znowu wybrałam się (w towarzystwie) w jakieś nieznane mi dotąd miejsce Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. Zdefiniowałam w Mapach Google ,,Gonna sosna" i android poradził sobie z wyszukaniem ścieżki dydaktycznej o takiej nazwie. Wiedziałam z mapy, że gdzieś w pobliżu niej znajdują się dwa rezerwaty przyrody: Biele Chojnowskie oraz Las Pęcherski.
Jechaliśmy przez Konstancin-Jeziorno, Chylice, Siedliska, Żabieniec, potem ulicą Dzikich Gęsi, Źródlaną i wreszcie drogą 722. Po około 35 minutach (mieszkam stosunkowo niedaleko Konstancina) zobaczyliśmy duży las i chociaż nawigacja pokazywała jeszcze dobre kilkaset metrów, zwolniłam, bo zobaczyłam (po lewej) czerwoną tablicę informującą, że tu znajduje się Chojnowski Park Krajobrazowy i - także po lewej stronie, zaraz za nią, stary cmentarzyk, o którym czytałam. Był tu wygodny zjazd na pobocze po mojej stronie, więc bez problemu się zatrzymałam. Trasa jest dosyć uczęszczana. Po mojej stronie, z tego co pamiętam, stała także tablica informująca, że tu znajduje się także rezerwat Biele Chojnowskie.
Przeszłam na drugą stronę ulicy, wspomnieć zmarłych żołnierzy. Jest to cmentarz wojenny z okresu I wojny światowej. Znajdują się tu mogiły 68 żołnierzy niemieckich i 18 radzieckich poległych na jesieni 1914 i w lipcu 1915 roku w trakcie walk nad rzeką Jeziorką. Wśród poległych są Polacy (z Pomorza, Poznańskiego, a także okolic Grodna i Wilna). Bardzo ładnie, że jest czczona pamięć wszystkich poległych żołnierzy, czyichś synów, ojców; bez względu na narodowość i ze zrozumieniem trudnej polskiej przeszłości, w którą uwikłani zostawali zwykli poborowi, a każdy był na swój sposób patriotą.
Drewniane krzyże wykonane są na wzór tych z cmentarzy galicyjskich
Wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy wspomniane kilkaset metrów do przodu, do najbliższej drogi poprzecznej. W prawo skręca się do leśniczówki (droga asfaltowa i ścieżka rowerowa), w interesująca nas droga gruntowa prowadzi do parkingu. Jest tu zadaszenie ze stołem, kosz na śmieci i mapa. Na zakręcie stoi kapliczka.
Mapa pozwala zorientować się jak iść, chociaż, o czym mieliśmy się wkrótce przekonać, ścieżka nie prowadzi dokładnie tak, jak na mapie.
Po kilku minutach spaceru, gdy doszliśmy do miejsca, gdzie powinny rosnąć sosny - przecież ścieżka przyjęła nazwę od ich obfitości - doznałam szoku. Wszystkie sosny wycięte w pień leżą porąbane w miejscu, gdzie zaczyna się rozwidlenie szlaku. Gdy widzę wyręb drzew zawsze skacze mi ciśnienie i wpadam w szał. Nigdy nie wiadomo, czy te drzewa są wycinane słusznie, z myślą o lesie, czy bezprawnie. Te wydawały się ładne i zdrowe. Po lewej stronie wszystkie drzewa były wycięte, po prawej pracowali drwale. Pobiegłam, żeby ich pobić.
Musiałam wyglądać groźnie, bo jeden z nich zaczął iść mi naprzeciw. ,,Dlaczego to robicie!" - dyszałam zakasując rękawy. ,,Kornik" - usłyszałam. Ten wyraz działa na mnie jak płachta na byka. Mężczyzna się zorientował. ,,Gdzie kornik? - krzyczałam - Niech mi pan pokaże chociaż jednego!".
Najpierw bąkał coś, że dostali takie zlecenie, ale gdy się zorientował, że ze mną nie ma żartów, zaczął mi tłumaczyć, jak poznać które drzewo jest zrażone. Pokazał chore pnie. Powiedział, że w leśniczówce można obejrzeć film, który pokazuje, jak korniki niszczą tutejsze drzewa i w ogóle to w leśniczówce mogę wylewać swoją żółć. Podobno kornik atakuje od dołu. Gdy drzewo jest porośnięte na dole mchem (kiedyś mnie uczono, że mech rośnie zawsze na północnej stronie pnia), znaczy, że obumiera od środka, bo kornik podgryza go od dołu.
Biegałam między powalonymi drzewami, zdzierałam im korę w poszukiwaniu korników.
Takie zielone na dole drzewa, na górze często rzeczywiście były uschnięte, ale niektóre miały się wspaniale.
Sosna ze znaczkiem szlaku ,,Gonna sosna" omszałe na dole. Też ja wytną?
Widziałam pod korą różne robaki, ale ani jednego kornika. sporadycznie takie bardzo płytkie rowki, które ewentualnie można by mu przypisać. Niektóre wycinane drzewa są młode i zdrowiutkie. Ponoszą odpowiedzialność zbiorową za to, że stały obok chorego. Maż powiedział, że najlepiej wyciąć wszystkie drzewa w lesie. Wtedy pozbędą się kornika na dobre. Niewiarygodne, że człowiek lata na księżyc, a nie umie zwalczyć kornika lub choćby zmniejszyć jego występowanie. Z wytępianiem całych populacji zwierząt objętych ochroną nie ma żadnych problemów, a nie może sobie poradzić z małym robaczkiem.
 |
Szlak czerwony i żółty. ,,K" oznacza dla drzewa ,,Koniec"?
|
Spacer miałam właściwie zepsuty. Poszliśmy jednak dalej. Na wspomnianym rozwidleniu poszliśmy drogą na wprost. Drogą biegnącą obok porąbanych stert drzew mieliśmy wrócić.
Mijaliśmy malownicze jeziorko. Na podmokłym terenie rośnie olsza czarna, jesion i trzmielina, które przystosowują się do warunków długotrwałej wilgoci.
Droga jest urozmaicona, bo miejscami las jest wyrżnięty
Oczywiście i tak jest pięknie
Gdy znajduję ślady kornika, to chociaż trochę się uspokajam, że nie nadaremne drzewo straciło życie. Było i tak śmiertelnie chore.
Obok pnia widać białe plamki. To nowe nasadzenia. Bieli się je wapnem, czy jakąś substancją, żeby zwierzęta nie obgryzały stożków wzrostu
Tutaj widać dużo świeżo posadzonych drzewek.
Tu też są, obok starych drzew.
 |
Był kornik. Ach, gdyby można ufać leśnikom, że dbają o dobro lasu. Zawsze wycinano drzewa i bywały miejsca, gdzie dbano o racjonalne gospodarowanie jego zasobami lub takie, gdzie prowadzono gospodarkę rabunkową. Cykl życia lasu gospodarczego polega na tym, że gdy drzewa wchodzą w wiek rębności, wycina się je i zastępuje nową uprawą leśną. Jednak w przypadku lasów, które są zaatakowane przez kornika powinno się zakazać wyrębu w celach komercyjnych. Tak Władysław hrabia Zamoyski ratował lasy tatrzańskie zrujnowane rabunkową gospodarką i nękane przez kornika. Zakazał w nich wyrębu drewna. Wówczas, a było to na początku XX wieku uważano, że kornik atakuje drzewostan z powodu... nadmiernych wyrębów. Oprócz zakazu wyrębu Zamoyski nakazał, po konsultacjach z leśnikami, usuwanie drzew uszkodzonych i wykładanie tysięcy drzew pułapkowych. Zwalczono kornika, drzewostan się odrodził i do czasów II wojny światowej szkodnik nigdy nie wystąpił już na poprzednią skalę. Nie będę pouczać współczesnych leśników, co mają robić, jednak dlaczegóż kornik miałby się uwziąć akurat na Polskę: w Puszczy Białowieskiej kornik, w Tatrach kornik, w Chojnowskim Parku Krajobrazowym kornik. A może nieco wcześniej był ,,nadmierny wyręb drzew" albo odwadnianie terenów lub coś, czym człowiek sam sprowadził kornika? |
Zostawmy na razie kornika. O, doszliśmy do tablicy informującej, że oto widzimy rezerwat ,,Las Pęcherski". Co prawda droga miała zakręcać i według planu mieliśmy wyjść w innym miejscu rezerwatu, ale nie widzieliśmy żadnego większego odbicia w prawo, szliśmy więc od weścia na ścieżkę dydaktyczną cały czas na wprost. Postanowiliśmy teraz skręcić drogą w prawo, żeby zobaczyć skąd powinniśmy przyjść, gdybyśmy poszli tak, jak trzeba. Zaraz tu wrócimy pod tablicę opowiadającą o rezerwacie.
Szeroką drogą szliśmy z ciekawości, mając las po lewej, aż doszliśmy do skrzyżowania asfaltowych ulic Przytulnej i Zbigniewa Pawlaka. Jedna ulica prowadzi do gminy Pęchery, druga do gminy Grochowa. Gdy to ustaliliśmy, zawróciliśmy do znajomego znaku z opisem lasu i poszliśmy tak jakby dalej do przodu kontynuując spacer w kierunku, w którym szliśmy od parkingu. Teraz mieliśmy las po prawej. Tu trzeba uważać, bo za jakieś około 200-300 metrów ścieżka skręci w lewo, ale będzie dużo węższa od drogi, którą do tej pory szliśmy. Na drzewach jest oznakowanie czerwonego szlaku i można się zorientować, gdzie skręcić.
To już las Pęcherski. Wyraźnie odcina się wyglądem od otoczenia, jest jakby bardziej czarny. Pnie rosnących tu drzew, czy to ze starości czy z powodu występujących gatunków są jakby dużo ciemniejsze niż w innych częściach lasów chojnowskich.
Po lewej rezerwat ,,Las Pęcherski". Tablica stoi na rogu, za nami. Poszliśmy na zwiady piaszczystą drogą w prawo od tablicy
Rezerwat ,,Las Pęcherski" został utworzony w 1989 roku na powierzchni około 15 ha dla zachowania 120-150-letnich drzewostanów liściastych. Dominuje tu dąb szypułkowy i sosna, niżej rosną graby zwyczajne i brzozy brodawkowate, a w podszycie dominuje leszczyna. Na terenie rezerwatu występują ptaki objęte ochroną (również drapieżne), jak myszołów zwyczajny, krogulec, jastrząb i dzięcioł czarny.
W rezerwacie nadal uparcie szukałam śladów kornika
Te charakterystyczne obwódki na ściętym pniu świadczą chyba o chorobie.
Doszliśmy na skraj lasu. W lewo wieś Pęchery
Na wprost wieś Grochowa
Wracamy do tablicy, mając teraz nasz ,,czarny las" p prawej stronie
 |
Trzeba skręcić w tę dróżkę
|
Teraz kawałek za tablicą opisującą grzyby chronione na przykład Mądziak psi albo przepiękną Czarkę szkarłatną powinniśmy skręcić znowu w lewo w jeszcze węższą dróżkę, ale jest zarośnięta i prowadzi na manowce, poszliśmy więc dalej tą, na której byliśmy aż do pierwszej napotkanej szerokiej drogi. I to był dobry wybór, bo teraz idąc cały czas prosto, zobaczyliśmy po około 20 minutach w oddali stosy drewna leżące w okolicy, gdzie zaczynaliśmy naszą trasę. Czyli zrobiliśmy spacer po trasie w kształcie trójkąta równoramiennego. Jedno ramię od rozwidlenia do lasu Pęcherskiego, podstawa biegnie wąską dróżka od lasu Pęcherskiego do szerokiej drogi powrotnej, która stanowi drugie ramię i prowadzi z powrotem do rozwidlenia. Gdy las się pozna, można robić różne modyfikacje, bo jest poprzecinany siecią dróg przeciwpożarowych i wąskich dróżek. Można też nim dojść do rezerwatu Biele Chojnowskie, ale to jednak spory kawałek, zważywszy, że potem trzeba wrócić do samochodu. Myślę, że do tamtego rezerwatu wybiorę się innym razem. Opisany spacer zajął nam około 2 godzin.

Rzeczona tablica ,,z grzybami"
Prawie każda dziurka ma prześwit
Las jest naprawdę duży i gęsty. Gdyby nie sieć przecinających go dróg, można by czuć się całkowicie zagubioną w lesie
,,Od grzybów" skręciliśmy w pierwszą szeroką drogę w lewo, czy li w tę i dalej już cały czas prosto
Widzi się dwa szlabany, trzeba minąć oba i iść cały czas prosto
Chociaż pozostaje się w tym samym obszarze leśnym, krajobraz jest bardzo urozmaicony
Po prostu jest tu pięknie
Zbliżamy się do końca ścieżki. Znaleźliśmy się w pasie bardzo podmokłego terenu
Naliczyłam dziewięć kanałów czy też rowów wypełnionych wodą
 |
Muszę się jeszcze zmierzyć z wyciętymi sosnami
|
Dużo z nich wydaje się naprawdę chorych
 |
Ach, żeby móc wierzyć, że leśnicy wiedzą, co robią, i że kierują się dobrem lasu...
|
Komentarze
Prześlij komentarz