Kirchheim unter Teck

    Kirchheim unter Teck to 40-tysięczne miasto położone na wysokości 300 m.n.pm. na terenie Badenii-Witrembergii. Leży nad rzeką Lauter, dopływem Neckaru, około 40 km od Stuttgartu (w rejencji Stuttgart). 

   Tego typu kilkudziesięciotysięczne miasta, którymi jest usiana Badenia-Wirtembergia mają zazwyczaj bardzo ładne i zadbane starówki z budynkami w charakterystycznym dla rejonu, rozpoznawalnym stylu. Podoba mi się w nich to, że nadal pełnią funkcje użytkowe, nie są tylko martwymi zabytkami. W starych budynkach nadal funkcjonują piekarnie, masarnie, drogerie, warzywniaki i rozmaite sklepiki z upominkami, także kawiarnie. Rytm życia niemieckich miast tej wielkości jest o wiele wolniejszy niż powiedzmy w Warszawie. Byłam w Kirchheim akurat w tygodniu przedświątecznym - po choinkę i na targu. (Chciałam zorganizować święta ,,po polsku" z choinką, grochem z kapustą, itp. U nas choinki są sprzedawane niemal na każdym rogu. Tutaj nie. Trzeba wiedzieć, gdzie ją kupić. Najbliższym miejscem, o którym się dowiedziałam, że posiada punkt sprzedaży choinek, było właśnie Kirchheim. Jechałam po nią dobrych kilkanaście kilometrów. Dobry pretekst, żeby przy okazji zwiedzić miasto. Kapusty kiszonej na wagę w ogóle nigdzie do tej pory nie widziałam i groch z kapustą oddalał się. A co się naszukałam cząbru (Bohnenkraut) do grochu...).

     Ludzie chodzą powolnym krokiem, spokojnie wybierają warzywa i prezenty. Są dla siebie uprzejmi. Myślę, że w dużej części jest to zasługa dobrobytu. Zauważyłam, że każdy ma tu pracę i godziwe zarobki. Dużo ludzi niepełnosprawnych, nawet na granicy upośledzenia pracuje normalnie, jako np. listonosze, czy różnego typu roznosiciele, albo pełnią funkcje informacyjne w sklepach. Dostają za to godziwe wynagrodzenie i czują się dowartościowani. Bardzo mi się podoba, jak Niemcy troszczą się o przeciętnego obywatela, żeby każdy czuł się dobrze - doceniony, potrzebny. 

    Widok, jakim powitał mnie Kirchheim, gdy wysiadłam z samochodu. Odwieczny problem z miejscem parkingowym w pobliżu celu rozwiązałam tak, że zdefiniowałam w Google Maps starówkę (Altstadt) w Kirchcheim i  gdy już byłam blisko, zaczęłam się rozglądać, gdzie by tu przystanąć. Znalazłam jedno idealne miejsce parkingowe, niestety płatne, a ja nie miałam drobnych. Zaryzykowałam i zostawiłam samochód bez biletu (tu są bardzo wysokie mandaty). Po powrocie nie zastałam nic za wycieraczką, ale mam świadomość, że jeszcze mogę otrzymać niemiłą kopertę. Oby nie. 


Domowi w oddali z zielonymi motywami za chwilę przyjrzymy się bliżej

     Weszłam na starówkę od strony zamku Schloss Kirchheim. Jest to zamek i pałac, zbudowany w XVI wieku przez księcia Wirtembergii Ulricha jako zamek i część większego systemu obronnego. Ponad dwa wieki później stał się domem poselskim Królestwa Wirtembergii. Obecnie jego wnętrze jest zaaranżowane i umeblowane tak, jak wyglądało za pobytu w nim wdowy po Ludwiku Wirtemberskim (zmarł w 1817) - Henriette von Nassau-Weilburg. Oczywiście nie mogłam docenić uroków aranżacji z epoki, gdyż pandemiczne zamknięcie ośrodków kultury krzyżowało wszystkie moje muzealne plany pod koniec 2020 roku.

Obeszłam zamek z każdej strony. Głęboka fosa czyniła z mieszkańców zamku bezpiecznych więźniów.





     Robiłam zdjęcia dosyć chaotycznie i nie zrobiłam dobrego ujęcia. Teraz stoję na Placu Zamkowym (Schlossplatz), za mną po prawej stronie jest zamek, po lewej park, któremu zaraz bliżej się przyjrzymy, po lewej, niewidoczny w kadrze budynek nadleśnictwa (zielony). Wszystkie te budynki w jakiś sposób przynależą do zamku. W długim budynku na wprost zapomniałam sprawdzić, co się znajduje (chyba restauracja)

     Zaraz wejdziemy do przyzamkowego parku ze starodrzewami. Został z okazji Bożego Narodzenia zaaranżowany jako kraina baśni dla dzieci (jednak widziałam tu tylko dwie panie na ławeczce pochłonięte rozmową (może zdziecinniały albo też lubią baśnie).

    





     Osobiście bardzo lubię słuchać bajek dla dzieci lub je czytać. W okresie Bożonarodzeniowym bajki   są w Niemczech (przynajmniej w Badenii-Wirtembergii) wszechobecne. W parkach, na starych miastach są poustawiane tablice z opowiadaniami. Można sobie przypomnieć nie tylko popularne baśnie Andersena, czy braci Grimm, ale również poznać te związane z danym regionem, bliskie mieszkańcom poprzez miejscowe nazwy. Przystawałam czasem i próbowałam zrozumieć te opowieści.

Krasnolud z jaskini Hauerloch
     W skalnej ścianie pomiędzy Leonbergiem a Höfingen znajduje się w skalnej ścianie jaskinia - Hauerloch. Mieszkał w niej Krasnolud, o którym ludzie opowiadali, że jest niezwykle bogaty. Kiedy młyn skalny na dnie doliny został wystawiony na sprzedaż, chciało go kupić młode małżeństwo z Höfingen, jednak nie było dostatecznie zamożne. Małżonkowie pomyśleli wówczas, żeby zwrócić się o pomoc do bogatego Krasnoluda. ,,Możecie dostać pieniądze - powiedział Krasnolud - jednak pod dwoma warunkami. Pierwszy z nich jest taki: musicie mi oddać za żonę waszą pierworodną córkę, gdy ukończy dwadzieścia lat; a drugi: nigdy nie pytajcie mnie, jak mam na imię". Małżonkowie zastanawiali się i wahali, jednak pragnienie posiadania młyna było tak duże, że zdecydowali się; otrzymali pieniądze i byli zadowoleni z dokonanej transakcji. 
     Wkrótce urodziła im się córka, która wyrosła na piękną dziewczynę. Krasnolud przybył, żeby obdarować swoją oblubienicę wszelkiego rodzaju cenną biżuterią. Dziewczyna się ucieszyła, a ponieważ była posłuszna swoim rodzicom, nie miała nic przeciwko dziwnemu panu młodemu. Martwiła ją tylko jedna rzecz - nie znała jego imienia. Rodzice, gdy pytała, milczeli na ten temat, również Krasnolud nie udzielił jej żadnej odpowiedzi. Bardzo złościło to córkę, i gdy pewnego razu narzeczony kolejny raz zastukał do drzwi, udała, że nie ma jej w domu i musiał czekać pod drzwiami. Usłyszała przez zamknięte drzwi, jak Krasnolud szeptał do siebie: ,,O, gdyby moja narzeczona wiedziała, że nazywam się Erdmann". Natychmiast otworzyła mu z radością, a gdy tylko wszedł do pokoju, powitała go: ,,Dobry wieczór Erdmannie". Krasnolud zbladł, a kiedy doszedł do siebie, zaczął lamentować: ,,Dlaczego mnie podsłuchiwałaś?! Mogłaś mnie wykupić. Teraz muszę wytrzymać w mojej jaskini kolejne sto lat"; po czym odszedł i nigdy więcej go nie widziano.










     Koniecznie muszę wyjaśnić dlaczego tutejsze budynki są takie fikuśne. Otóż tak właśnie wygląda słynny mur pruski, z którego są zbudowane, zwany też ścianą ryglową lub konstrukcją szachulcową. Mur pruski jest formą ściany szkieletowej, w której rama jest zbudowana z drewnianych belek, a przestrzeń pomiędzy belkami jest wypełniona cegłami.

     Wróćmy jeszcze na chwilę, zanim pobiegniemy na starówkę, na plac zamkowy, przy którym stoi budynek z zielonymi okiennicami i zielonymi drewnianymi belkami. Jest to ten sam budynek, który pokazałam w innym ujęciu na początku fotorelacji. Podobnie, jak ten powyżej jest zbudowany z otynkowanego muru pruskiego. 
     W latach 1902-2006 znajdowała się tu, przy Schloßplatz 9, siedziba Państwowego Nadleśnictwa. Od 2006 budynek jest własnością prywatną i mieści się w nim restauracja ,,Altes Forstamt" (Stara Leśniczówka), która zachęca swoich klientów: ,,W miłej atmosferze, z ekscytującym menu i wyśmienitymi winami, będziesz się delektować kulinarnymi przysmakami". Mnie przekonali, byłam właśnie głodna, jednak pandemiczne szaleństwo zamknięcia wszystkich przybytków rozkoszy podniebienia dosięgnęło również restaurację w Starej Leśniczówce. Z cieknącą ślinką pobiegłam więc dalej, nasycić przynajmniej oczy nowymi widokami. 



      Jeszcze słówko o historii budynku. Pierwotnie został wybudowany w 1600 roku, w 1690 spłonął w wielkim pożarze miasta. Został odbudowany jako dworska winiarnia dla głównego komornika (wchodził w skład zabudowań zamkowych). Pod koniec XVIII wieku podwyższono ostatnią kondygnację o 4 izby, a dom służył wówczas za mieszkanie administratora zamku. 

Koniec opowieści historycznych, starówko biegnę na twój główny deptak.



To jakieś kluczowe staromiejskie skrzyżowanie z fontanną (w zimie nieczynną)

Na kamieniu znajduje się plan miasta i wygląd bramy miejskiej sprzed pożaru i późniejszej


Mur pruski znany był od średniowiecza także w Polsce

      Wzdłuż brukowanego deptaku niezliczone sklepiki (na szczęście otwarte mimo ,,Zamknięcia". Na starówkach handel kwitnie, nawet wielkometrażowe sklepy tu zlokalizowane są otwarte. Trzeba jednak bezwzględnie przestrzegać chodzenia w maseczkach).






Kilka wystaw sklepowych; miło popatrzeć. Zajrzałam do jednego sklepiku, żeby kupić ozdoby choinkowe. Były też stojaki... za 51 EURO. Rozumiem, że bez względu na kraj dobrze jest wspierać drobnych przedsiębiorców, ale mimo, że nigdzie nie mogę dostać stojaka, nie wydam na niego tyle pieniędzy. Najwyżej obstawię choinkę kamieniami i tak ją ustabilizuję (potem udało mi się jeszcze wypatrzeć w ostatniej chwili stojak w Kauflandzie, za mniej niż połowę starówkowo-kirchheimskiej ceny).  



Zawróciłam i poszłam w drugą stronę

     W oddali już widać już budynek ratusza i plac targowy. Może tutaj dostanę kapustę kiszoną (Saurekohl).

Bardzo nie lubię targowisk, ale bardzo lubię groch z kapustą (gotuję to danie tylko raz do roku, ale za to cały gar).



     I przy jednym z takich stoisk... dostałam kapustę kiszoną. Nie była co prawda na wagę, tylko już popakowana przez rolników. Poprosiłam o możliwość spróbowania. Co za smak! Nie wiem, czy kapusta zasłużyła sobie na mój zachwyt, czy trudność zdobycia podniosła jej walory smakowe, w każdym razie kupiłam trzy kubełki. Jest choinka, jest kapusta, święta uratowane (grochu łuskanego szukałam ponad tydzień. Wszędzie był, owszem, ale w całości. Dostałam dwie ostatnie paczki, jakie zostały na półce jednego ze sklepów. Prawdopodobnie Polacy, którzy wyprawiają tu święta - a jest ich tu całkiem sporo - również polują na groch łuskany).
     Ugotowałam moją kapustę, a potem jedliśmy do każdego posiłku groch kapustą :). Rozdawałam go też w prezencie, bo tu nie jest popularne takie danie. Większość ludzi kupuje gotowe dania, tylko niektóre się gotuje samemu. 

Dość o jedzeniu. Przyjrzyjmy się pięknemu ratuszowi i kilku innym budynkom. 




Herbaciarnia






Powrót znowu przez plac zamkowy






     Opuszczam Kirchheim unter Teck - miasteczko Kirchheim położone pod zamkiem Teck. Zamek Teck Burg widzę często przechadzając się po górze Weinberg w Nürtingen. Któregoś razu wybiorę się tam i opiszę Teck Burg.










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konstancińskie wille, pensjonaty i zakłady lecznicze

Stroblalm

Koblencja (Koblenz)