Pod koniec roku 2020, uprawiając hazard z Lockdownem, udałam się w celach zawodowych w rejon uroczych miasteczek Badenii-Wirtembergii. Topografia sprzyja ulokowaniu na okolicznych pagórkach, wzniesieniach i górach wielu osad wsi i miasteczek. Na obszarze kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych można się natknąć na kilka zadbanych, klimatycznych i wartych swojej nazwy starówek. W dole wije się rzeka Neckar.
Nürtingen leży nad Nekarem na przedpolu Jury Szwabskiej. Jest zamieszkałe przez około 40 tysięcy mieszkańców. Posiada kilka dzielnic. Jedna z młodszych, położona na wzgórzu (nie wiem dokładnie, jak się ono nazywa, ale chyba Weinberg, ponieważ do góry prowadzi ulica o nazwie Weinbergerstrasse, co można tłumaczyć ,,ulica Winogórna", ,,ulica Winna Góra" albo ,,ulica na Winną Górę").
Ze wzniesienia, na którym ulokowała się dzielnica willowa o wdzięcznej nazwie Zizishausen, roztacza się widok na całkiem szerokie pasmo Jury Szwabskiej (Schwabische Alb).
 |
To jest Ratusz z 1932 roku, taki dzielnicowy ratusz (coś jakby u nas np. urząd gminy Wilanów w Warszawie), bo zabytkowy ratusz główny znajduje się w starszej części miasta |
Znowu wespnijmy się na górę. Uliczki, przy których ulokowano domy, nie dochodzą do samego szczytu wzgórza. Można się tam natomiast wybrać po schodkach wiodących do góry, i wówczas w kilka chwil przenosimy się na totalną wieś. Znaki drogowe informują, że drogi gruntowe są dostępne wyłącznie dla maszyn rolniczych, więc jak najbardziej spodziewamy się zobaczyć za chwilę nawet nie traktor, a wóz drabiniasty albo owcę czy krowę.
Zdjęcia poukładały się nie po kolei, ale nie chce mi się poprawiać
Któregoś dnia poszłam w drugą stronę niż poprzednio (niż na zdjęciach powyżej). Okazało się, że to rzeczywiście Weinberg (Winna Góra) - ulubione miejsce spacerowe okolicznych mieszkańców. Widoki przepiękne, w dole na tle przedalpejskim mieści się centrum miasteczka, na górze pola i sady, a pośrodku wzniesienia beczą owce. Na drodze, którą wędruję - ślady konia. Po bokach miejscami winnice.
 |
Niemcy się lubują w takich drobnych, miłych akcentach. Np. przy uczęszczanej drodze spacerowej ktoś postawił choinkę (gmina?) |
Bardzo często przechodzę przez górę Weinberg i wciąż wyciągam aparat. Jest to ulubione miejsce spacerowe psiarzy, sportowców i okolicznych mieszkańców. W oddali widać na paśmie górskim dwa cypelki. Przy jednym (prawym) znajdują się ruiny zameku Hohenneufen, a po lewej stronie oddalony od niego przepięknie usytuowany Burg Teck. Muszę się tam wybrać. I chociaż to tylko kawałek drogi, na razie jedynie tęskno spoglądam.
Poniżej zdjęcia z kolejnego spaceru po tej samej górze Weinberg. Widoki są tak urozmaicone, że rozumiem i podzielam zamiłowanie miejscowych mieszkańców do spacerowania tutejszymi ścieżkami. Można się ubłocić, jednak warto. Mamy tu co tylko dusza zapragnie: taniec brzucha chmur, teatr cieni, w perspektywie pasmo Schwabische Alb z przyczepionymi zamkami, sady, winnice, pola i łaki, brykające owieczki. Popatrzcie sami
Pewnego dnia owce wyprowadziły na spacer swoje jagniątka. Te brykały, jak młode źrebaki, owce je strofowały i beczenie niosło się po całym wzgórzu
Innego razu wybrałam się na starówkę (Altstadt) w Nürtingen.
W głębi średniowieczna wieża (Blockturm) z nürtyndzkiego kamienia Rätsandstein. Została wybudowana w latach 1430/1435. Składa się z wieży i krenelażu (to zwieńczenie murów obronnych i baszt tzw. zębami; inaczej blanki). Początkowo pełniła funkcję obronną, jednak w późnym średniowieczu znajdowało się tu więzienie, od którego wzięła nazwę. Block (blok, kij, jarzmo), to coś w rodzaju naszych dyb, jednak dyby są w porównaniu z ,,blokiem" poczciwiną. W dybach się stało, ,,tylko" ręce i głowa były unieruchomione. Żeby poddać się torturze blocku trzeba było ukucnąć z rozkraczonymi nogami, włożyć ręce między nogi - na zasadzie dyb były unieruchomione zarówno ręce, jak i nogi w jednej płaszczyźnie. Myślę, że już po kilku sekundach miało się dość. Na parterze znajduje się niedostępny loch ze sklepieniem kopułowym. Na niemieckiej Wikipedii przeczytałem, że ,,dziś kij nie jest już używany w systemie karnym, jednak jest używany w społeczności BDSM" (sadomaso).
Jakoś ominęłam wieżę łukiem.




Oczywiście trochę nowoczesności nie zaszkodzi nawet w okolicach starówki

Sklep z gitarami, na wystawie urocze małe gitarrrki

Dom kultury
Ten domek taki bardziej XIX-wieczny. W dole płynie rzeczka, dopływ Neckaru
Odbiłam trochę w drodze na starówkę. Moją uwagę przykuł kapuściany ogródek. Latem każdy może tu przyjść i popracować w zgodzie z naturą (ogródek ,,prowadzą" hindusi)
 |
Doszłam do Neckaru, w miejscu, gdzie wpada do niego dopływ (nie wiem, jak się nazywający). Rzeka wydaje się bardzo czysta. Powiedziałam mieszkającemu tu znajomemu Niemcowi, że jego rodacy bardzo dbają o przyrodę. ,,Bardziej niż inni" - skwitował filozoficznie, bo rzeczywiście - ,,bardzo" nie dba nikt. à propos filozoficznego stwierdzenia. Niemal połowa z moich niemieckich znajomych lub znajomych znajomych studiowała jako drugi kierunek filozofię. Filozofia i muzyka klasyczna są ,,obecne" w każdym inteligenckim domu. |
Już się wspinam na starówkę, bo jest położona na wzgórzu
Najbardziej rozpoznawalnym punktem jest widoczna z dołu wieża protestanckiego kościoła. Ten rejon Niemiec jest zdecydowanie protestancki. Nie widziałam ani jednego kościoła katolickiego. Ludzie na ulicy pozdrawiają się ,,Grüss Got" - Szczęść Boże
Anioł sprzed kościoła
Byłam tu w okresie bożonarodzeniowym. Wszędzie widać świąteczne akcenty
Piękny i dostojny Ratusz
Biblioteka
Ta oryginalna budowla to Kroatenhof. Brama na dziedziniec frankoński powstała w 1540 r., a pralnia w 1610. Gospodarstwo zostało nazwane na cześć Chorwata Johanisa Rosisa (Kroatenhof = podwórze/gospodarstwo Chorwata).
Pozostańmy w tym rejonie Nürtingen. Innego razu postanowiłam pójść spod pobliskiego Muzeum Miasta Nürtingen (Stadtmuseum), dalej wzdłuż Neckaru. Bulwary ciągną się kilometrami w obie strony wzdłuż biegu wirtemberdzkiej rzeki. Można dotrzeć rowerem np. do Kirchheim unter Teck (zdaje się około 16 km). Ścieżki rowerowe są wszędzie. Kawałek dalej przy moście stoi drogowskaz ,,rowerowy", do Tybingi 29 km, do Esslingen 24 km. Czasem rowerem bliżej niż samochodem.
 |
Znajomy kapuściany ogródek; w oddali królujący nad starym miastem kościół świętego niepamiętam kogo |
 |
Piękna rzeka Neckar |
 |
Do tego miejsca doszłam ostatnio, teraz pójdę dalej. |
 |
Para łabędzi czy to w Łazienkach Królewskich czy na rzece Neckar, zawsze cieszy oko. |
 |
Bryła mostu, przez który przebiega Metzinger Strasse (most chyba nie ma nazwy). |
 |
Oczywiście wdrapię się na niego, żeby zobaczyć dalszą część miasta |
 |
No i było warto, w oddali widok na nasz górujący nad starym miastem kościół protestancki |
 |
Wierzby nastrajają mnie ,,Chopinowsko". |
 |
Wędrowałam tak sobie dobrych kilkadziesiąt minut |
 |
A wracałam już biegiem. Tutaj taka moda, że się biega, więc i ja dreptałam. Jeszcze rzut oka spod mostu. Muszę sprawdzić, pod jakim wezwaniem jest ten kościół, bo wstyd. |

Na kolejny spacer po Nürtingen wybrałam się do Auwaldu Zizishausen (Lasu Lęgowego ,,Cicishauzen") - jest to siedlisko wielu gatunków roślin i zwierząt. Stosunkowo niewielki parko-las rzeczywiście jest porośnięty niezliczoną ilością przeróżnych drzew, drzewek, krzewów i rozmaitych roślin, także nadwodnych, gdyż nasz zespół zieleni przylega do rzeki, oczywiście rzeki Neckar. Położenie Auwaldu w centrum miasta jest swego rodzaju pomnikiem przyrody. W upalne letnie dni wchodzi się tu niczym do wyraźnie klimatyzowanego pomieszczenia. W górnej części parku (zieleń schodzi lekko w dół z mostu ku rzece) na brzegu dominują wierzby, w dole rzeki - topole. Na pozostałym obszarze różne gatunki drzew, takie jak olcha, jesion, czeremcha, jawor, klon polny i klon pospolity oraz buk, rosną w zależności od zmieniających się warunków wodno-glebowych.





 |
Wierzba srebrna (salix alba). Nazwa pochodzi od koloru spodniej strony liści. Dochodzi do 30 metrów wysokości i osiąga średnicę pnia 1 m. Jej szeroki system korzeniowy służy do wzmacniania brzegów. Starsze drzewa mają szarą, głęboko bruzdowaną korę. Męskie wierzbowe bazie są żółte, a żeńskie początkowo zielone, a potem białe. Salicyna zawarta w wierzbowych liściach ma działanie przeciwgorączkowe. |
Jeszcze raz przejdę się po willowej części weinberskiego wzgórza w dzielnicy Zizishausen. Pooglądam ładne domy i widoki, zadbane przydomowe ogródki, no i oczywiście pospaceruję nad Neckarem.
 |
Niezabudowany fragment wzgórza porośnięty dzikim sadem. Powyżej rozciągają się sady i jest ,,zupełna wieś". |
Podczas następnego spaceru poszłam dalej wzdłuż rzeki, aż do najbliższego (czyli dobry kilometr albo więcej drogi) mostu, przeszłam na drugą stronę rzeki i wzdłuż drugiego brzegu wróciłam przez kolejny most w okolice Auwaldu. Podczas spaceru zobaczyłam orszak Trzech Króli i świątecznie przystrojone domy wieczorową porą.

|
Na obwoźny ,,orszak Trzech Króli" natknęłam się podczas spaceru przeddzień święta. Początkowo usłyszałam rozbrzmiewające po okolicy niemieckie pieśni religijne, potem zobaczyłam skąd dochodzą. Orszak przemieszczał się odo domu do domu ,,w rygorze sanitarnym" i ,,z zachowaniem dystansu społecznego" (w czasie zarazy na przełomie 2020/2021). Cóż - dobry pomysł. Trzej Królowie od zawsze są kreatywni... |
 |
Jakiś podróżnik tu mieszka. Też bym się chętnie przejechała |
 |
Bardzo ciekawa kompozycja. Wśród kamieni stoi jakby bazaltowy słup, jednak wydaje mi się, że on jest z drewna, tylko tak wyrzeźbiony i pomalowany, jakby był kamienny. |
 |
Ten pień-słup na pewno jest drewniany. Już tu kiedyś byłam... Ale teraz poszłam wzdłuż Neckaru dużo dalej
|
 |
Szłam aż do mostu (po prawej stronie widać kawałek mostu), tutaj go przekroczyłam i zawróciłam mając znowu rzekę po lewej stronie |
 |
Niby cały czas ta sama rzeka, ale co kawałek inny krajobraz |
 |
Gdy wracałam było już ciemno. Miejscowość leży w naszej strefie czasowej, jednak słońce wstaje tutaj około godzinę później niż u nas (co do zachodu nie jestem pewna) |
 |
Wieczorem mogłam podziwiać iluminacje |
 |
Tu mieszka i pracuje szewc oraz specjalista od wyrobów skórzanych |
Poniżej zdjęcia z mojej drugiej wizyty na starym mieście. Odkrywałam zakątki, do których wcześniej nie dotarłam i zwracałam uwagę na szczegóły, których wcześniej nie zauważyłam. Całkiem sporo tu budowli rodem ze średniowiecza. Zawsze robią na mnie wrażenie.
 |
Średniowieczny kościół św. Krzyża (Kreuzkirche) |
Kościół św. Krzyża znajduje się w sercu starówki, chociaż oddalony od niego kościół świętego Laurentego - również. Nürtirgendzka starówka ma najwidoczniej dwa serca. Kościół pierwotnie był miejscem pielgrzymek, potem był kościołem cmentarnym i miejscem pochówków. Obecnie jest jednym z obiektów będących w zarządzie miasta (Stadthalle K3N), nie pełni funkcji sakralnych, a pięknie odnowionej w środku i klimatycznej sali koncertowej. Ma świetną akustykę.
Z 1438 pochodzi pierwsza wzmianka o budowli sakralnej. W latach 1455/1460 na miejscu Kaplicy Świętego Krzyża powstaje kościół cmentarny dla znajdującego się poza miastem (a może tutaj na placu przed kościołem - nie rozumiem) cmentarza. Znajdują się tu (chyba pod posadzką, albo przed kościołem, nie wiem dokładnie) groby zbiorowe poległych w czasie wojny 30-letniej. Wewnątrz znajduje się też (w każdym razie znajdował na przełomie XVIII/XIX w.) grób matki i ojczyma Hölderina. Przez trzy lata (1812-1815) kościół pełnił funkcję magazynu siana dla skoszarowanej w pobliżu kawalerii. Potem cmentarz (czyli jednak tu był) przeniesiono za Neckar. Na początku XX wieku pomalowano wnętrze w stylu ekspresjonistycznym, odnowiono też szyby na chórze. W latach 70. XX wieku miasto pozyskało kościół na potrzeby imprez masowych, jednak zachowano kościelny charakter budowli.
Na placu przed kościołem stoi na prawdę bardzo ładna fontanna Heiligs Blechle (Święta krowa).
 |
To nie jedyny akcent hinduski w mieście. Myślę, że tu mieszka sporo Hindusów, bo widywałam czasem akcenty dalekowschodnich religii. Na nürtingendzkiej starówce pokojowo współistnieją chrześcijańskie kościoły w wersji sakralnej i zeświecczonej oraz hinduistyczne święte krowy. Jakie to piękne i proste, a jakie trudne |
 |
W drodze na parking podziwiałam jeszcze sztukę uliczną. Odkryłam duży parking nad Neckarem. Zamiast parkować płatnie (nawet nie chodzi o cenę, co o niewygodę z pobieraniem biletu i opłatą w kasie) w Rathausgarage pod starym miastem, można podjechać kawałeczek dalej pod Stadtmuseum. Jeżeli pod samym muzeum miejskim miejsca parkingowe będą zajęte, to gdy spojrzymy dalej, jakby za muzeum w stronę rzeki - zobaczymy naprawdę duży parking z wieloma wolnymi miejscami (przynajmniej ja tak trafiałam). |
 |
To chyba Kaczor Donald |
Nad rzeczką- dopływem Neckaru obok mostu wypatrzyłam taką piękną chyba dawną fabrykę (tzn. znajomy wypatrzył). Obecnie mieści się tu atelier fotograficzne (oczywiście nieczynne).
 |
Zapadał wieczór i robiło się bardzo zimno (styczeń). Trzy nieruchome kaczki wyglądały jak sztuczne (zahibernowane) |
 |
Jeszcze raz fabryka. Wygląda na XIX wiek. |
 |
Fabryka stoi nad uroczym kanałkiem |
Od jakiegoś czasu intrygowało mnie pewne miejsce na mapie i któregoś razu tam podjechałam. Nie wczytałam się dokładnie, wyobrażałam sobie zastać jakiś duży zaznaczony na zielono park z ozdobnymi kamieniami. Zieleń okazała się jednak niedostępna (przynajmniej od strony wjazdu).
Miejsce to nazywa się Fischer Natursteine
 |
Można tu kupić lub zamówić przeróżne kamienie lub kamienne rzeźby do ogrodu. Wybór jest naprawdę olbrzymi od Napoleona po głazy narzutowe |
 |
Ta efektowna rzeźba wygląda jak zbitek skamieniałych kości, możnją a postawić na jednej ze ścieżek i nadać jej tytuł ,,Memento mori" niczym na grobowcu Jeana Jacquesa Rousseau we francuskim Ermenonville czy na nagrobku Heleny Radziwiłłowej w parku Arkadia koło Nieborowa, gdzie śmierć przypomina o sobie słowami: ,,Et in Arcadia ego" |
 |
Kamienna dziewczyna zastygła w zdziwionej pozie, że już nie żywa. A może tylko leży podparta na łokciach na łące i ogląda swoje stopy |


 |
Można sobie rozsypać na ogrodzie, albo w sadzawce kolorowe kamienie |
 |
Jak ktoś ma życzenie postawić sobie pod drzewem taki głaz, również może go tu zamówić. Gdy tak chodziłam pośród wielobarwnych kamieni różnych kształtów i wielkości, przypomniało mi się, że na wielu posesjach w mieście widziałam ogródkowe aranżacje z użyciem kamienia |
 |
Firma zajmie się projektem ogrodu i dostawą kamienia |
Pewnego dnia w Nürtingen spadł śnieg. Odnotowałam to jako wielkie wydarzenie. Utrzymał się jeden dzień. Pognałam wieczorem na wzgórze Weinberg, domyślając się, że musi być tam zachwycająco. I było.
 |
Przeszłam przez całe wzgórze, aż w oddali zobaczyłam trasę szybkiego ruchu. Tam nie ma co iść. Wracałam powolutku, zachwycając się zapadającym nad świeżą bielą zmrokiem. |
Niemcy od zawsze uwielbiają ćwiczenia gimnastyczne oraz wszelki sport i ogólnie prowadzą zdrowy tryb życia, z obowiązkowym codziennym spacerem. Po drodze we wszystkich miejscach nadających się do tego, umieszczają najprzeróżniejsze przyrządy gimnastyczne, słupki, drabinki, równoważnie. Tutaj na przykład można sprawdzić swoją skoczność wzwyż. Najsprawniejsi mogą spróbować doskoczyć do trzech metrów - jak do sufitu w starym budownictwie. Ja nie umiem doskoczyć nawet do tego w nowym. Tu więc nie próbowałam, jeszcze się poślizgnę, albo sobie coś naciągnę. Myślę już jak pani w średnim wieku.
 |
W dole za lekką mgłą widać światełka miasta. Przyroda umie tworzyć gwasze, pastele, tusze i akwaforty misterniejsze niż najlepszy artysta |
Już wiem dlaczego te jabłonie tak mnie pociągają. Bo to są na pół dzikie sady. Nie takie ze standaryzowanymi jabłkami o narzuconej przepisami unijnymi średnicy. Nie są modyfikowane genetycznie tylko estetycznie. Same się wyginają w drzewich pląsach według własnej fantazji i dzielą bogactwem swoich owoców z wszechobecnym tu ptactwem.
 |
Można powiedzieć, że zima, jak zima, ale taka zima, która przyjdzie znienacka, zaskoczy, zawita na jeden dzień z wizytą, ma w sobie coś magicznego. Jest zupełnie inna niż zima, która trwa już jakiś czas. Myślę o zimowym śniegu. Cała przyroda zastyga w zdziwieniu pod takim nagłym i niespodziewanym białym welonem. |
 |
Góra Weinberg mnie fascynuje, bo ma bardzo urozmaicony krajobraz. Na przestrzeni kilkuset metrów oko bawi się tyloma obrazami, jakby się przebywało w wielu miejscach naraz. Doświadczyłam tu wieczornej bilokacji-hibernacji, przeniosłam się nagle do ciepłego łóżka i tylko zdjęcia w aparacie upewniały mnie, że byłam niedawno gdzieś indziej poza snem. |
Komentarze
Prześlij komentarz