Hohenwittlingen-Schillershöhle-Wolfsschlucht-Wittlingen

     Spis treści: 

Wittlingen

Hohenwittlingen

Schillershöhle

Wolfsschlucht


     Gdy jechałam w stronę Bad Urach na wycieczkę do ,,doliny kukurydzy" (Maisental) i wodospadu Urach, zobaczyłam niedaleko przed parkingiem, po prawej stronie w górze, ruiny jakiegoś zamku. Nad Maisental górował zamek Hohenurach. Po obejrzeniu mapy, uznałam, że ten, który widziałam po drodze, to musiał być zamek Hohenwittlingen, ,,wiszący" ponad miejscowością Wittlingen. Gdy więc majowego popołudnia w środku tygodnia trafiło mi się kilka wolnych godzin, postanowiłam sprawdzić, jak prezentują się z bliska te ruiny. 

WITTLINGEN

     Wpisałam w Mapę Google nazwę parkingu - Hohenwittlingen Parkplatz i nawigacja poprowadziła mnie drogą biegnącą przez tycie miasteczko, w którym i tak zabłądziłam. Zaparkowałam więc przy miejscowym ratuszu, żeby odszukać na piechotę uliczkę, którą miałam jechać jeszcze kilkaset metrów - Hohen-Wittlinger-Straße. Zrobiłam też zdjęcia kilku okolicznym budowlom i oddalając się o kilkadziesiąt kroków od samochodu, zobaczyłam prawdopodobnie większą część tej miejscowości, a zarazem gminy, zamieszkałej przez … 52 osoby (stan na 2008 rok). Poczytałam jeszcze trochę wiadomości w Internecie, i doszłam do wniosku, że są dwa Wittlingen (oba leżą na terenie Badenii-Wirtembergii), a Wittlingen, w którym się zatrzymałam, to prawdopodobnie największa dzielnica Bad Urach, licząca 1100 mieszkańców (były zdjęcia ratusza i inne, takie same, jak moje).

Tak więc Ratusz...

…zaraz obok kościół

…pewnie dawny wodopój dla koni. Tabliczka informuje, że obecnie woda nie nadaje się do picia

Urocze drzewko przyklejone do domu

Na parking Parkplatz Hohenwittlinen trzeba teraz skręcić w prawo w Hohen-Wittlinger-Straße. Pod koniec droga zrobi się wąska (na jeden samochód)

Budynek z muru pruskiego, przypominający remizę, kończy prezentację zabudowań Wettlingen. Mam wrażenie, że zobaczyłam już kluczowe miejsca dzielnicy



 Obejrzałam się z parkingu za siebie  

A teraz spojrzałam przed siebie. Właściwie niemal nie zauważyłam parkingu. Był pusty. Punkt orientacyjny, to szopa po lewej stronie 

Tearz w drogę, przed siebie, lekko do góry. Gdzie tu może być zamek? Okolica nic podobnego nie zapowiada 



Bardzo szybko krajobraz się zmieni 
 Na każdym drzewie wisi budka lęgowa 



Wszystko jedno, że nie ma zamku. jest ładnie, idę dalej 




HOHENWITTLINGEN


W oddali widać na skale, jakby hotel w budowie. ,,No cóż - pomyślałam - piękny widok z niego się roztacza, na olbrzymią skałę, dolinę, lesiste wzgórza, pewnie miasteczko widać po drugiej stronie z okien. Tylko taki dosyć duży ten hotel" 

Tę fotografię muszę zatytułować: ,,Największy zawód, jaki mnie ostatnio spotkał". Przyjrzałam się dokładnie mojemu ,,hotelowi" i jego otoczeniu.  Obok ogrodzonych parkanem rusztowań, umieszczonych dookoła budowli, stoi tablica informująca, że oto udało  mi się stanąć przed ruinami Hohenwittlingen. Gdyby nie ta tabliczka przeszłabym obok, w ogóle nie zwróciwszy uwagi na ruiny. Nawet nie pomyślałam, że to mogą być one. Z dołu nie wyglądają pokaźnie, jak na ruiny zamkowe, ba wyglądają całkiem nieatrakcyjnie. Jednak widziałam w Internecie filmik z eksploracji, na którym dostępne jeszcze wówczas ruiny, prezentują się na nim całkiem ciekawie, więc być może po remoncie i zdjęciu ,,dekoracji", ruiny będą robiły lepsze wrażenie. Filmik do obejrzenia tu.


To zadaszone miejsce na grilla z kamiennym, praktycznym stołem


Za chwilę pójdę tą ścieżką...

ale najpierw jeszcze raz z niedowierzaniem obejrzę się za siebie. Miałam zupełnie nieuzasadnione wyobrażenie, że te ruiny będą widowiskowe

   Gdy ochłonęłam z negatywnych emocji, przeczytałam, że ruiny pozostaną ,,nieczynne" do końca 2021. roku oraz trochę o historii zamku.
   Hohenwittlingen jest po raz pierwszy wymieniony w dokumencie z 1248 roku jako własnośc hrabiów Urach. Jeszcze w XIII wieku przeszedł w posiadanie hrabiów Wirtembergii, dla których stanowił początkowo ważną bazę wojskową. 
    Pod koniec wojny 30-letniej służył za kryjówkę dla reformatora Johannesa Brenza. 
    Po wojnie trzydziestoletniej zamek był więzieniem dla ,,kłusowników i innych złoczyńców". W drugiej połowie XVI wieku pożar spowodował w budowli poważne zniszczenia, tylko częściowo naprawione. Od tego momentu zaczął się jego upadek i powolna rozbiórka [przez okoliczną ludność, jak myślę]



SHILLERSHöHLE

Teraz idę do Schillershöhle, czyli jaskini Schillera





Ścieżka biegnie dosyć stromo w dół. Dobrze, że tylko 150 metrów, bo nie chce mi się wracać z dołu. Miejscowość (dzielnica) Wittlingen jest położona na wysokości 700 m n.p.m, tu jest jeszcze wyżej

 Już za chwilę będzie jaskinia


 O, jest wejście

 Tylko nie ma nikogo poza mną. Rozświetlam latarką telefonu ciemne wnętrze jaskini. Jest dostępna do zwiedzania, korytarz ciągnie się dalej, jednak co z tego. Jestem tu sama jak palec, nikogo nie spotkałam po drodze i nikt też nie wie dokąd poszłam. Nie będę ryzykowała eksploracji jaskini, aż tak mnie nie interesuje co jest w środku










 Na zewnątrz od razu lepiej







 Dłuższą chwilę zabawiłam na skale przed jaskinią, bo miejsce jest bardzo atrakcyjne, z widokiem na skałę, drogą w dole, trochę przypomina bułgarskie Rodopy




 Chciałam wrócić do parkingu, inną drogą niż przyszłam, i tyle zrozumiałam z mapy i drogowskazów, że teraz droga powinna już kierować się w stronę parkingu. Natomiast znak przy jaskini wskazywał mi drogę jakby na dół, na moją orientację oddalając mnie od parkingu. Pomyślałam więc, żeby wrócić te 150 metrów na górę, bo tam wyżej droga zanim odbiła do jaskini, prowadziła w kierunku, według mnie, parkingu. Wdrapałam się więc po tych schodach znowu na górę, by przekonać się, że droga na górze prowadzi wcale nie do mojego parkingu...

      Ponownie więc zeszłam w okolice jaskini. ,,Moja droga musi biec jednak w dół, tędy" - pomyślałam. Zawsze mogłam wrócić obok ruin, które sprawiły mi tyle zawodu. Jednak bardzo nie lubię wracać tą samą drogą, a poza tym, ta, wydawała się dużo ciekawsza. Zaryzykowałam więc

  Dla pani w średnim wieku, takiej zwykłej, o tradycyjnej konstrukcji psychicznej kobiecie, nieco strachliwej, do tego nie nadzwyczajnie sprawnej, pozbawionej orientacji w terenie, kilkusetmetrowe górki stanowią wyzwanie. Mięśnie i więzadła już dobrze nie trzymają nogi, do tego te zwyrodnienia...powiedzmy sobie: nie jestem kozicą 


 Ładnie tu, chociaż stromo

 Obejrzałam się wstecz






Tak właściwie, to gdzie ja, biedaczka, jestem?


 Wkrótce natknęłam się na drogowskaz, w lewo, w stronę ulicy, kierujący na Parkplatz Rulaman, a w prawo (hurra!) na Hohenwittlingen Parkplatz (0,8km), jestem uratowana

WOLFSSCHLUCHT

W prawo, gdzie mam się kierować, widać mosteczek, prowadzący jakby donikąd

 
A biegnąca w lewo droga, wygląda tak

Miejsce, w którym się znalazłam, nazywa się Wolfsschlucht (Wilczy Wąwóz) i spędziłam tu całkiem długie chwile, totalnie zaskoczona tak nagłą zmianą krajobrazu. Przeniosłam się w kilka sekund w góry skaliste, z wodospadem, rzeką, dziką roślinnością. Do tego w miejsce, w tym momencie zupełnie bezludne. Tylko ja i przyroda. Było warto

















Tak, jak ja teraz, mógł się czuć Indiana Jones 

Dróżka całkiem pokryta liśćmi (pierwsza połowa maja), trzeba bardzo uważać, bo pod nimi wcale nie jest równo 

To już po drugiej stronie wąwozu 


Zbliżenie na dróżkę  nad przepaścią Wilczego Wąwozu













Nauczyłam się robić jeszcze takie ujęcie samej sobie (to już zaawansowany narcyzm )







Tak właśnie idzie się po dróżce na krawędzi przepaści









 A za zakrętem niespodzianka. Skorzystałam z lino-poręczy. Po lewej stronie płynie kaskadowo strumień, który bardzo prawdopodobne, że w pewnych okresach wylewa się z koryta i zalewa schody. W zimie prawdopodobnie zasypuje je śnieg, albo są oblodzone. poza tym jest dosyć stromo, poręcz jest tu jak najbardziej wskazana. 






I najtrudniejszy fragment drogi, wyjście z wąwozu. Kawałek wcześniej nikt by się nie spodziewał drabinki. Tak więc malutki (obiektywnie) wąwóz dostarcza nie tylko dawki przeżyć estetycznych, ale i wielu emocji. 
Pobyt w Wolfsschlucht wysunął się na czołówkę najładniejszych miejsc, które widziałam w Schwäbischen Alb (Jurze Szwabskiej), obok widoku z Ruine Hofen w Grabenstetten na dolinę Schlattstall; widoku ze skały Eppenzillfelsen na wodospad Urach (Uracher Wasserfall) i dolinę Maisental oraz wspomnianego wodospadu widzianego od dołu od strony tejże doliny












Kawałek od ławeczki droga poprowadzi wzdłuż wąwozu, potem odbije w prawo i z towarzyszącym po lewej stronie strumykiem doprowadzi prosto na parking 

    Dopiero w tym miejscu, niedaleko ławeczki, uwierzyłam , że droga zmierza w pożądanym kierunku. Zatacza łuk, dlatego momentami biegła w innym kierunku. 
Przygodę uważam za bardzo udaną. Cała trasa, jeżeli się ją pokonuje od tej strony, co ja, zaskakuje wyzwaniami topograficznymi, których się nie spodziewamy: leśna ścieżka, nagle przepaść, za chwilę jaskinia, wąwóz, skały.
Wraca się na parking Hohenwettlingen nieco poniżej ulicy, którą rozpoczynaliśmy wędrówkę (taka leśna, odchodząca w prawo droga)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konstancińskie wille, pensjonaty i zakłady lecznicze

Stroblalm

Koblencja (Koblenz)