Przejeżdżałam kiedyś przypadkiem na początku września 2021 przez malutką miejscowość Kirchanschöring i ulegając fascynacji tutejszymi wsiami, zaparkowałam samochód w okolicy kościoła i przespacerowałam się przez centralne miejsca tego uroczego miejsca.
Kirchanschöring, jak podaje Wikipedia, to niewiele ponad trzytysięczne miasto i gmina w południowo-wschodnich Niemczech, położone w górnej Bawarii na wysokości 417 m n.p.m. w powiecie Traunstein przy granicy z Austrią niedaleko jeziora Waginger See.
Tyle geograficzno-topograficzno-statystyczno-onomastyczne fakty. Tak więc jadę powolutku, zatrzymując się co jakiś czas, bo na razie droga nie jest ruchliwa, jadę jakąś zupełnie boczną, żeby spokojnie móc robić zdjęcia.
 |
W okolicy jest pełno starych, drewnianych zabudowań, w których mieściły się np. dawne małe fabryki, wszystkie w idealnym stanie |
No i oczywiście każda wieś, gmina, miejscowość ma swoją kościelną wieżę. Podążam przez Bawarię szlakiem tych zabytkowych kościółków.
 |
Kościół, zaraz do niego zajrzymy |
 |
No i oczywiście rzeczka. Mam wrażenie, że niemal przez każdą bawarską wieś przepływa jakaś rzeczka |
 |
Nowy ratusz w starym, bardzo starym budynku, z którego zarządza bardzo prężny burmistrz |
 |
W budynku ratusza mieści się też poczta |
 |
W oddali kolejny bardzo stary budynek z wieżyczką. Przyglądałam się tu wielu takim drewnianym domom i budynkom z poczerniałego drewna. Na niektórych znajdują się daty, pochodzą nawet z XVIII wieku
 |
Taka to wieś, w której znajduje się całkiem duża szkoła i (powiększyłam obraz, żeby było wyraźnie widać) miejsce przeznaczone do treningów psów
 |
Placyk dla małych dzieci ze sztachetkami przez nie pomalowanymi
 Plac zabaw zlokalizowany w parku, z górką dla rowerów
 | Oczywiście rzeczka
 |
|
Taki mały wiejski mostek ,,Siekierkowski" (warszawiacy są dumni z naszego ,,Siekierkowskiego")
Przechodzę na drugą stronę, zrobię spacer z powrotem pod kościół.
Nasyp kolejowy. W
Kirchanschöring zatrzymuje się pociąg jadący w kierunku Salzburga
Można przechadzać się alejkami wzdłuż strumienia lub spacerować ścieżką bezpośrednio nad rzeczką
Kaczki kwaczą po niemiecku, a właściwie w lokalnym języku bawarskim
 |
Bajkowe widoki |
To jeden z kilkuwiekowych domów. Rozmawiałam z mieszkańcem pobliskiej wsi i dowiedziałam się, dlaczego zabytkowe budynki są tutaj w tak dobrym stanie. One podobnie jak u nas są wpisywane do rejestru zabytków (czy jakiegoś odpowiednika), z tą jednak różnicą, że u nas posiadacz takiego zabytkowego domu ma ogromny problem. Umieszczenie nieruchomości w rejestrze zabytków bywa dla jej właściciela katastrofalne, gdyż od tej pory musi uzgadniać remonty z konserwatorem zabytków, a wszelkie renowacje odbywające się pod takim nadzorem są niezwykle drogie. Często bardziej opłaca się właścicielowi zniszczyć stary dom, żeby przypadkiem nie znalazł się w rejestrze zabytków, niż potem musieć szukać nabywcy, bo nie będzie go stać na remont zgodnie z wytycznymi konserwatora. Są to ogromne koszty.
W Niemczech znaleziono inne rozwiązanie. Gmina lub miasto (czy też państwo, dokładnie nie zrozumiałam) dopłaca do wszelkich remontów takich zabytkowych domów. Stąd każdy zabiega, żeby budynek wpisać do rejestru i stąd tak wiele pięknych starych domów w dobrym stanie.
Zachwycają mnie takie detaliki. Na przykład nagle gdzieś pojawia się altanka z kamienną ławeczką
 |
Wokół kościoła znajduje się dużo takich drewnianych, poczerniałych domów. Na tym jest data 1710 |
Jestem już pod murami Kirchanschöringskiego kościoła pod wezwaniem św. Michała
Obok kościoła zwyczajowo cmentarz, oczywiście w idealnym stanie
Widok wnętrza z pierwszego piętra chóru
Kościół św. Michała znajdował się tu jeszcze przed 1335 rokiem. Także wcześnie powstał przylegający cmentarz. W pierwszej połowie XV. wieku przebudowano kościół, z którego do dziś zachowała się wieża.
W latach 1881-1885 przebudowano kościół ponownie ze względu na wzrastającą liczbę ludności, powiększając go. Tak powstała neoromańska nawa wraz z chórem i absydą. Dobudowano także od strony południowej dwukondygnacyjną zakrystię. Zachowano późnogotycką wieżę zachodnią z tufu z charakterystycznym widocznym z daleka spiczastym dachem.
Nowy kościół został konsekrowany przez arcybiskupa Antona von Steichele 18 czerwca 1885 r..
Ołtarz główny. Po lewej stronie św. Sebastian, po prawej Matka Boska z Dzieciątkiem (MB pochodzi z XX w.). Zwróćcie uwagę na drewniany płaski sufit, a nie łukowe sklepienie
Zbliżenie na fresk umieszczony w absydzie, wg mojej analizy. Na górze widać gołębia symbolizującego Ducha Świętego, pod spodem Chrystus w okręgu symbolizującym niebo czy też tarczę słoneczną (taki okrąg nazywa się mandrolą), wokół Chrystusa tetramorfy - przedstawienia czterech ewangelistów: po naszej prawej na górze orzeł św. Jana, pod spodem lew św. Marka, po lewej na górze anioł św. Mateusza (czasem przedstawiane jest samo pióro), pod nim byk św. Łukasza.
Pod Chrystusem, w dolnej części obrazu przedstawiony jest Sąd Ostateczny, to już przeczytałam, ze św. Michałem Archaniołem po środku jako ,,ważnikiem dusz". Na tutejszej wadze na szczęście dla grzeszników krzyż jest dużo cięższy, bo diabeł unosi się znacznie na górnej szalce. Mural wykonał Georg Geschwendner i jest on kontynuowany w nawie jako przedstawienia drogi krzyżowej. Czternaście stacji Drogi Krzyżowej połączone jest w pięć sekwencji.
A teraz kilka dalszych szczegółów:
Ośmiokątna marmurowa chrzcielnica pochodzi z 1500 roku, a figura św. Sebastiana autorstwa Simona H
ögnera, z 1690 roku
Płaski, drewniany strop jest wsparty na wspornikach i kasetonowy po bokach
Niemal w każdym kościele znajduje się tablica wspominająca niedawno zmarłych parafian (z ich zdjęciami), to bardzo miłe
W wielu miejscach widzi się też tablice pamiątkowe poświęcone parafianom poległym w ostatniej, lub dwóch wojnach światowych
Droga Krzyżowa jest naprawdę piękna, nieco nawiązuje przedstawieniami i kolorystyką do stylu ikonicznego
Po wyjściu z kościoła obejrzałam jeszcze pobliskie miejsca:
 |
Kasa Oszczędnościowa, naturalnie, Niemcy są oszczędni. Podobno na życie przeznaczają tylko 30% dochodów, resztę odkładają, inwestują, itp. |
 |
Na dole starej szopy mieści się fryzjer |
 |
Restauracja |
 |
Naturalnie piekarnia |
 |
Zbliżenie na restaurację |
 |
Kościół św. Michała w całej okazałości |
Piękny kompleks rolniczy ze wspaniale utrzymanymi zabytkowymi budynkami i dwukołowym wozem; zupełnie jakbyśmy się znaleźli na przełomie XIX i XX wieku
Na skwerze pomnik upamiętniający poległych w czasie wielkiej wojny. Na dole tablica wspominająca kirchanschöringian poległych podczas ostatniej wojny światowej
Powiększyłam to zdjęcie nie z powodu kościoła, tylko stojącego przed nim budynku. Widziałam w okolicy już kilka takich domów o bardzo ciekawym szalunku. Są pokryte na zewnątrz małymi drewnianymi jakby ,,dachówkami", super to wygląda z bliska i myślę, ze znacznie ociepla dom. Na tym zdjęciu jest niezbyt widoczne. Lepiej wyszło mi zdjęcie takiego domu, gdy opisywałam
Fridolfing. Podobny budynek stoi tam przed kościołem św. Jana, inny w
Taching, także obok kościoła, św. Piotra
Na bawarskiej wsi koniecznie znajdują się hydranty i remiza, żeby móc szybko ratować stare domy w razie pożaru
W tym budynku zachowano nawet starą maszynę rolniczą (zupełnie, jak w skansenie albo muzeum)
Przed wejściem wiszą, zapewne poświęcone w Matki Boskiej Zielnej, zioła i zboża, cudo
Przy Dorfplatz (,,Placu wiejskim") znajduje się słynna, prowadzona od jedenastu pokoleń fabryka ubrań ze skóry wraz z przylegającym do niej firmowym sklepem. Moją uwagę przyciągnęła wystawa sklepowa (ogólnie nie lubię chodzić po sklepach, wolę galerie malarstwa od handlowych, jednak ta wystawa była sama w sobie artystyczna, zatem podeszłam tu przyciągnięta rodzajem piękna, a piękno, to według Kanta to, co (cytuję z pamięci) ,,podoba się każdemu, bezinteresownie, z subiektywną koniecznością").
Podaję adres sklepu w Kirchanschschöring, gdyby ktoś przypadkiem chciał wymienić górę pieniędzy na jakiś naprawdę artystycznie wykonany i wygodny przyodziewek: Dorfplatz 8-10
D-83417 Kirchanschöring
Teraz zacytuję słowa jednego z obecnych współwłaścicieli, Markusa Meindla, które są poprzedzone, żeby pozostać na gruncie filozofii niemieckiej, cytatem z Nietzschego, ,,Życie jest zbyt krótkie, by się ograniczać" :
,,1683 do 2019 - prawdziwa historia od 11 pokoleń
Meindl to więcej niż moda, więcej niż tylko kolekcja. To początek nowego związku. Solidarność z prawdziwymi, starymi wartościami i poszanowaniem tradycji przeżywana jest w sposób nowoczesny, ponieważ wszelkie twórcze rzeczy powinny wypływać z serca i wewnętrznego dialogu. Odzież jest odzwierciedleniem duszy i podkreśla osobowość człowieka.
Moim celem jest indywidualne interpretowanie mody poprzez zabawę kolorami, kształtami i materiałami, a tym samym przekazanie ducha czasu, osobistego podejścia do życia i radości życia. Wielowiekowe doświadczenia mojej rodziny ze skórą dają mi podstawę do odpowiedzialnego przetwarzania tego wszechstronnego materiału.
Skóra jest szczera, ponadczasowa, indywidualna i nieporównywalna – jak druga skóra.
Czynnikami decydującymi o moim projekcie są przyczepność, jakość i faktura materiału. Nasze nowe kolory i jakości skór powstają we współpracy z doświadczonymi garbarniami i farbiarniami. Szkice, cięcia, dopasowanie i realizacja są opracowywane w zespole kreatywnym w siedzibie firmy - Kirchanschöring w Bawarii. (...)
„Dla mnie moda nie oznacza ubierania się, oznacza pozostanie autentycznym”.
(...)
Markus Meindl"
Po obejrzeniu wystawy zachorowałam na jedne buciki. Starałam się lekceważyć wystawione uczciwie na wystawie ceny, które zapraszają do środka wyłącznie klientów gotowych zapłacić za spodnie czy żakiet kilkaset euro. Moje buciki były na tle wystawionych cen całkiem tanie, 267 czy 269 euro. W życiu tyle nie wydałam na buty. Półbuty. Ale też w żadnym sklepie nie spotkałam dotychczas butów, które w taki sposób uszanowałyby moje długie, wąskie, delikatne stopy.
Nietzsche był geniuszem, ale i wariatem. Ja jestem wyłącznie wariatką. Po kilku dniach spędzonych na marzeniach sennych (to już Freud) o bucikach, postanowiłam się nie ograniczać.
W nagrodę za dzielność (bo wymaga dużej dozy dzielności od osoby z gruntu oszczędnej i nie ukrywajmy, nie nadzwyczajnie zamożnej, zdobycie się na takie finansowe szaleństwo) kupiłam sobie sporą porcję lodów z bitą śmietaną.
Cieszę się z moich pięknych, wygodnych bucików, niczym Kopciuszek z pantofelka. Niemki mają duże stopy, więc żeby się czuły komfortowo, tu jest jakaś pokrętna zaniżona numeracja. Zamiast mojego 41, siedzę w pantofelkach o numerze 6 i 1/2.
Nie straciłam jednak w sklepie wigoru i spytałam o upust, który oczywiście otrzymałam. Zawsze to trzy procent mniej...
Tu zaglądam komuś do uroczego ogrodu. Przypuszczam, że to ogród właścicieli sklepów i fabryki z ubraniami
W ogrodzie ptak, chyba kos albo szpak, jeden z braci niebieskich, który ani sieje ani żnie, ani zbiera do gumien, szczęściarz podniebny, który nie potrzebuje obuwia do osiągnięcia pełni radości z życia
Zrobić taki omijający drzewo chodniczek i w zakolu postawić ławeczkę - to podoba mi się w niemieckich miejscowościach najbardziej
Jednak kasztany, podobnie jak w całej Europie zaniedbane i zostawione na pastwę losu. Jedyne miasto, w którym widziałam, że skutecznie ratuje się kasztanowce przed szkodnikiem, który opanował europejskie kasztanowce, oklejając w odpowiedniej porze roku (zdaje się w kwietniu) folią nasączoną środkiem owadobójczym dół pnia - to położony niedaleko Łeby Lębork. Tutaj jest cała długa aleja kasztanowa z zachowanym w pięknym stanie drzewostanem (przynajmniej tak było kilka lat temu. W tym roku byłam w Lęborku tylko przesiadkowo i nie zdążyłam sprawdzić).
Pożegnałam się z przemiłą wsią Kirchanschöring i zobaczyłam na mapie, że dosłownie 4 kilometry dalej znajduje się malutka plaża nad jeziorem Waging, w Kühnhausen. Trzeba wpisać, jeżeli ktoś korzysta z nawigacji nazwę restauracji Seewirt albo Campingplatz Stadler, albo Strandbandstrasse (oczywiście w Kühnhausen).
Przed terenem campingu i restauracji znajduje się na trawniku spory parking. Żeby dostać się na ,,plażę" (piszę w nawiasie, bo to taka plaża porośnięta trawą), trzeba skierować się w kierunku restauracji i tam znajdziemy w murze budynku okienko, z którego wychyli się mówiąca po bawarsku pani, u której możemy uiścić opłatę w wysokości 3 euro (bez względu na to, jak długo chcemy pozostać na plaży). Otrzymamy bilet wejściowy i za plecami znajdziemy bramkę, która działa na włącznik. Tak oto jesteśmy na uroczej, małej, nadjeziornej ,,plaży" z toaletami, przebieralniami i przepięknymi widokami.
 |
To zdjęcie zrobiłam przed skrętem na parking |
Ogromną zaletą tego miejsca dla mnie, nie będącej nadzwyczajną pływaczką, jest płytkość wody. Waginger See jest głębokim jeziorem i w wielu miejscach już kawałek od brzegu trzeba płynąć. Tutaj dopiero kilka metrów przed końcem pomostu traci się grunt pod nogami, i podobna głębokość utrzymuje się wzdłuż całej linii brzegowej, można więc mniej więcej kontrolować głębokość, żeby nie przecenić swoich możliwości kondycyjnych i pływackich. Ja pływam głównie w basenach, nad jeziorami bywam rzadko, bo nie specjalnie lubię akweny wodne, wolę góry. Trzeba się też przyzwyczaić do zimnej wody i pływającej flory. Nie jestem entuzjastką, jednak pobyt w tym miejscu wspominam bardzo dobrze
 |
Czasem przystaję na drodze, ulegając urokowi przydrożnych kapliczek |
 |
Gdy wracałam znad jeziora, zatrzymałam się na chwilę, żeby utrwalić potem na blogu niebieski bawarski domek
|
Komentarze
Prześlij komentarz