Bad Reichenhall

    Do podgórskiej miejscowości uzdrowiskowej Bad Reichenhall (na dworzec główny, czyli Hauptbahnhof) przyjechałam pociągiem na wycieczkę we wrześniu 2021. Wysiadłam na głównej stacji kolejowej i od razu skierowałam się ku najważniejszemu celowi mojej wyprawy - kolejce górskiej. Koniecznie chciałam się nią przejechać, bo to pierwsza i najdłużej działająca kolejka linowa na świecie. Nasza na Kasprowy Wierch niewiele jej ustępuje, jest tylko osiem lat młodsza.

     Przyzwyczajona do sprawnego zwiedzania z Google Maps, które zaoszczędza sporo czasu na szukanie miejsc, które chcę odwiedzić, zdefiniowałam przystanki na mojej trasie i wpatrzona jednym okiem w telefon, ruszyłam przed siebie. Bad Reichenhall jest położone w górach i to nie byle jakich, tu zaczynają się już masywy alpejskie. W okolicy tej turystycznej miejscowości szczyty osiągają wysokość naszych Tatr i skutecznie przeszkadzają nawigacji satelitarnej, zwłaszcza jeżeli korzysta się z roumingu (jeżeli to ma jakiś związek). W każdym razie Internet się zawieszał i raczej nie działał niż działał. Na szczęście nie zamknęłam aplikacji i sama mapa, chociaż nie aktualizowana wyświetlała się, więc mniej więcej wiedziałam jak iść. Nieco też zapamiętałam planując drogę a w razie kłopotów używałam języka za przewodnika. 

      Do samej kolejki idzie się od dworca dosyć prosto. Trzeba po opuszczeniu peronu kierować się   do głównej ulicy (zdaje się Wittelsbachstraße), a potem iść nią mając tory po prawej stronie. Potem ulica zmieni się w Innsbruckerstraße. 

                       Po drodze wyłuskiwałam wzrokiem ciekawe architektonicznie budynki...

                                                    … na przykład …gigantyczne kasyno

     Nazywa się ten przybytek hazardzistów: Spielbank Bad Reichenhall i można w nim przepuścić sporo ,,kasy" (albo całą), ale ja miałam wyliczone na kolejkę, wiec poszłam dalej. 
    I tak wydałam, bo do mnie zawsze ktoś zgłosi się po pieniądze, z jakimś kubeczkiem, którego nie potrafię nie zauważyć. Najczęściej masowo




Taka trochę zakopiańska atmosfera



                                   To browar BÜRGERBRÄU, który działa od 1494 roku (!)

     Po około 15-20 minutach dojdzie się do dużego skrzyżowania, dalej idziemy mniej więcej prosto. Teraz ulica zmieniła nazwę na Anton-Winkler-Straße (chyba tak nazwano na pewnym odcinku trasę B 20). 


Po lewej stronie zwrócił moją uwagę ogromny i piękny kościół św. Mikołaja, do którego koniecznie musiałam zajrzeć


                                                 St. Nikolaus Kirche (kościół św. Mikołaja)

     Piękny portal wejściowy. Do kościoła wchodzi się jednak z innej strony. Musiałam go obejść, bo z ulicy nie dało się dostać do czynnego wejścia, gdyż na placu przed kościołem odbywał się targ rupieci (strasznych rupieci) i wejście od strony ulicy było zagrodzone, żeby kupujących nieco uwięzić w pułapce i zmusić do wydania kilku euro na przerażająco stare rzeczy


                                          Figura świętego Mikołaja z placu przed kościołem




     Kościół parafialny pw. św. Mikołaja został zbudowany w latach 1181-89 jako trójnawowy kościół romański z płaskimi drewnianymi stropami, miał wysoką nawę główną i niskie nawy boczne. Został poświęcony św. Mikołajowi, patronowi wioślarzy i flisaków.
     Po pożarze miasta w 1515 roku, w którym świątynia bardzo ucierpiała, podwyższono nawy boczne i utworzono dodatkowe empory (takie, jak widać obecnie). W kolejnych wiekach kościół był kilkakrotnie zmieniany zgodnie z duchem czasu. Wielki pożar z 1834 roku oszczędził go, jednak kościół był zrujnowany i za mały, istniały nawet plany rozbiórki.
     Ze względu na koszty zdecydowano się na remont. Kościół przedłużono w kierunku zachodnim, wieża musiała zostać przeniesiona. W absydzie Moritz von Schwind z Monachium wykonał fresk przedstawiający Trójcę Świętą, patronów diecezji i parafii. Droga Krzyżowa autorstwa również Moritza von Schwindta jest jedyną którą stworzył. Podczas kolejnej poważnej renowacji w latach 1967/68 usunięto grubą warstwę tynku by wyeksponować ten z XII wieku. Usunięto baldachim, ambonę i kratę komunijną by dostosować kościół zgodnie z reformą liturgiczną Vaticanum II. Postawiono nowoczesny ołtarz.
    (informacje czerpałam ze strony parafialnej)




Przepiękny obraz Matki Bożej z 1932. roku. Dzieciątko Jezus ma fryzurkę, jaką nosili mali chłopcy w okresie  międzywojennym. Zdjęcie niestety mi nie wyszło z powodu oświetlenia

     W kościele czuć ducha czasu, zdjęcia zupełnie nie oddają panującej tu, podniosłej atmosfery




     Freski Moritza von Schwindta namalowane pierwotnie na tynku, zostały usunięte, rozciągnięte na miedzianych ramach i powtórnie, po gruntownej renowacji, zamontowane




     Na pchlim targu można nabyć taki na przykład używany bawarski kapelusik albo bardzo starą lalkę pamiętającą młodość tego kapelusika




Predigtuhl Passagen 

    Ponieważ nie byłam pewna czy ten pasaż nazywa się tak, jak góra, bo prowadzi do kolejki, czy też tylko na jej cześć, wycofałam się z niego i poszłam jeszcze kawałek wzdłuż ulicy, by jednak wejść w podziemia. Trzeba przedostać się na drugą stronę trasy B20 i kierować w stronę rzeki i mostu, albo po prostu spytać jak dojść do kolejki Predigtstuhlbahn lub do mostu Luitpoldbrücke, który znajduje się tuż obok dolnej stacji kolejki

To też pasaż, którym nie poszłam

A to już po przejściu na drugą stronę trasy B 20, widać rwącą na tym odcinku rzekę Saalach

                                                                 Most Luitpoldbrücke


                                                                      No i jestem

                                                                   Wciaż most Luitpoldbrücke



Dolna stacja kolejki Predigstuhl-Banh


     Te zdjęcia (chodzi mi o zamaskowane oblicze) mam nadzieję, że pozostaną wyłącznie świadectwem dwóch lat, w których ludzie masowo przestali myśleć i dali sobie pozakładać szmaty na twarze. Oby za jakiś czas budziły zgrozę lub uśmiech politowania, a nie przypominały o początku nowej ery, sanitarnej


     W wagoniku oprócz mnie znajdowało się kilka osób, które podobnie jak ja biegały od okienka do okienka z aparatem, wymieniając wzajemnie jakieś uwagi, w języku, który o dziwo, całkiem nieźle rozumiałam. Okazało się, że to byli Czesi i jeden Słowak. Razem się pośmialiśmy, a słowiańskie języki oraz poczucie humoru zdominowały nasz podniebny wagonik. Zrobiło mi się bardzo miło i wesoło bo słowiańska kultura działa na mnie zdecydowanie bardziej odprężająco niż germańska. Wcześniej musiałam na dole zrobić szybki test i pokazać przed zakupem biletu, a to wprawiło mnie w słaby nastrój. Pewnie niepotrzebnie wyszłam przed orkiestrę, bo gdybym nic nie powiedziała, że muszę zrobić test, być może sprzedawca biletów nie poprosiłby o to, ale tyle się naczytałam na stronie internetowej, jak to w kolejce przestrzegają przepisów i bezpieczeństwa, że wolałam ujawnić się jako osoba niezaszczepiona zanim dokonam zakupu bardzo drogiego biletu. Dla dorosłego kosztuje 50 euro, to nawet w porównaniu z naszym Kasprowym drogo, a wydaje mi się, że na Kasprowy jedzie się dwa razy dłużej. Tu podaję adres strony internetowej kolejki



     Przejazd trwa około dziesięciu minut, jest więc dosyć krótki, jednak zmieniające się wraz z wysokością widoki, do tego różne po obu stronach kolejki, sprawiają nawet dorosłym dziecięcą radość



     W dole rozciąga się około osiemnastotysięczne uzdrowiskowe miasto Bad Reichenchal, leżące na wysokości 473 m n.p.m., otoczone zewsząd górami. Przez miasto przepływa rzeka Saalach, wpadająca w austriackim Salzburgu do rzeki Salzach będącej prawym dopływem Innu




Niektóre okienka są otwarte, żeby móc zajrzeć w czeluść przepaści



 Wagoniki są piękne, czuje się w nich jak musieli się czuć podróżnicy z końca lat 20. XX. wieku

     Jest to klasyczna kolej wahadłowa, w której dwie kabiny poruszają się synchronicznie w górę i w dół. Każdy z wagoników jest prowadzony na linie nośnej i poruszany za pomocą liny ciągnącej. Wagonik jadący w dół podciąga drugi jadący do góry i w ten sposób zapewnia największą możliwą wydajność energetyczną. Sterowanie i napęd znajdują się w stacji górnej

     Jeszcze specyfikacja techniczna: wysokość stacji dolnej: 476 m n. p. m., wysokość stacji górnej: 1583 m n. p. m., różnica wysokości: 1107 m, długość trasy: 2380 m, maksymalna wysokość nad ziemią: 180 m, prędkość: 18 km/h 

     Pierwsze widoki z góry Predigtstuhl; mnie powitała mgła ale niezbyt duża, która stopniowo ustępowała odkrywając przede mną swoją mleczną kotarę

                                                                 Poszłam ścieżką górną

                                        Odwróciłam się, by popatrzeć na górną stację kolejki

     Od rana, a właściwie od kilku dni, zapowiadali paskudną pogodę, miało lać, więc ogromnie ucieszyło mnie, że nie muszę wyciągać peleryny lub/i parasolki. Góry zresztą przy każdej pogodzie są piękne, tylko deszcz jest zazdrosny o widoki i przeszkadza je utrwalać zalewając aparat




     Po około kwadransie dochodzi się do chaty alpejskiej Almhütte Schlegelmulde (1613 m n. p. m.), w której oczywiście można napić się piwa i sobie podjeść. Odnoszę wrażenie, że sporo ludzi wjeżdża kolejką wyłącznie po to, żeby w pięknych okolicznościach przyrody coś zjeść. Zauważyłam, że Niemcy kochają jeść i jedzą często nawet niezbyt zdrowo, np. dużo słodyczy, winnego octu, smażonych mięs, kawy, jednak zawsze ostatni posiłek spożywają nie później niż o 18.00-19.00, co przy codziennym obowiązkowym spacerze odbywanym szybkim krokiem, pozwala im zachować smukłe sylwetki do starości. I nie podjadają między posiłkami

     Zaraz przy chacie znajduje się (gdy ja byłam był nieczynny) wyciąg krzesełkowy. Kierunkowskazy wskazują kilkanaście tras, jednak bardzo odległych, trzeba iść w jedną stronę często po kilka godzin


     Ja postanowiłam wspiąć się ,,niepodpisaną" ścieżką prowadzącą przez kosodrzewiny do góry. Miałam nadzieję, że zaprowadzi mnie ona do górnej stacji wyciągu
 
















     Miejsce przy górnej stacji kolejki, do którego kierując się intuicją doszłam, nazywa się Hochschlegel i jest położone na wysokości 1688 m n. p. m.


     Szłam dalej ścieżką, ulegając bakcylowi górskiemu, pomimo że miałam wykupiony bilet powrotny na pociąg, a chciałam jeszcze zwiedzić miasto i pomimo, że zapowiadany deszcz według opisu na moim telefonie właśnie padał, a chmury, które bacznie obserwowałam, dawały mi jakieś pół godziny. Szłam przed siebie w nadziei, że dojdę na Karkkopf (1739 m). Tu niestety nie ma zwyczaju dokładnie informować turystów, gdzie właśnie się znajdują. Kierunkowskaz może np. pokazywać, że jakiś szczyt będzie powiedzmy za godzinę i przez godzinę będziemy szli w niepewności, czy dobrze, czy we właściwym kierunku, bo po drodze będzie kilka nieopisanych rozgałęzień. Mnie bardzo to denerwuje, bo w Polsce szlaki są zazwyczaj bardzo dobrze oznakowane. W Badenii-Wirtembergii szlaki są oznaczone jeszcze gorzej niż tutaj



     Wydało mi się, że platforma widokowa, którą widać w oddali wyznacza szczyt Karkkopf





     Na platformie spotkałam kolejną grupkę Czechów, jednak tak byłam pewna, że jestem na szczycie, że nie pomyślałam, żeby się upewnić. Dopiero, jak zaczęłam wracać przyszło mi do głowy, że może chciałam dojść na ten szczyt w oddali wyłaniający się z mgły. Jednak na dole przy chacie było napisane, że na Karkkopf idzie się pół godziny, a ja szłam już sporo dłużej, więc nawet pominąwszy postoje na zrobienie zdjęć, powinnam już dojść. Tak więc stoję teraz na szczycie Karkkopf albo gdzieś w jego okolicy


                                Tak czy siak jest ładnie, deszcz nie pada, a ja jestem w Alpach



Znowu górna stacja wyciągu krzesełkowego



Teraz wracałam do kolejki z polany z chatą ,,piwną" inną drogą, przez mostek

    Tu widać szczyt, na który dojeżdża wyciąg krzesełkowy i na którym przed chwilą byłam











     Gdy wyjdziemy z kolejki mamy do wyboru trzy trasy. Jedna prowadzi  na Gipfelkreuz (pytałam ludzi, którzy stamtąd schodzili, idzie się podobno około 10 minut i znajduje się tam punkt widokowy na miasto). Gdy wracałam z chaty Almhüttte, również widziałam kierunkowskaz na Gipfelkreuz, skąd wnioskuję, że tędy również można dojść do chaty. Drugi kierunkowskaz w podobnym kierunku wskazuje Höhenweg. Przypuszczam, że to jest właśnie nazwa całej tej trasy przez wzgórze i punkt zwany Gipfelkreuz, wiodącej właśnie do chaty.
     Odkryłam, że tuż przy samym zboczu, w tym samym kierunku, co na Gipfelkreuz, zaraz za stacją trzeba odbić od razu w lewo, gdzie znajduje się wspaniała platforma widokowa z ławeczką. Mgła funduje przedstawienie pod tytułem: Prezentacja miasta Bad Reichenhall z ptasiej perspektywy. Pyszne








     Jest krótki moment, w którym można zobaczyć jeden z wagoników albo jak się mijają  














                                                                             Cudo



     Wracając od kolejki znowu przez most Luitpoldbrücke, zwróciłam uwagę na figurę św. Nepomucena. Niewiele dni później znalazłam się w Salzburgu, w Domu Quartier, gdzie akurat była wystawa czasowa poświęcona temu bardzo popularnemu na przedgórzu alpejskim świętemu. Stoi przy mostach i patronuje podobnym sprawom, co św. Krzysztof. Można ich odróżnić po atrybutach. Krzysztof niesie małego Chrystusa, a Nepomucen krzyż 

     Teraz planowałam dostać się do wieży, którą wypatrzyłam jeszcze z kolejki, i która w drodze od kolejki mignęła mi kilka razy na wzgórzu, jednak jakoś nie umiałam znaleźć drogi. Trzeba intuicyjnie kierować się za mostem do góry w prawo (najpierw zdaje się przeszłam podziemiami na drugą stronę trasy B 20). Potem zapytałam w którym momencie mam odbić z ulicy zdaje się Gmainer Str. w lewo. Trzeba iść do góry i za marketem Edeka znajdującym się po lewej stronie ulicy skręcić w taką dosyć niepozorną drogę, która zaprowadzi nas w urocze miejsce - do zamku Burg Gruttenstein (można się nie zorientować, że to zamek), ale i tak przykuje naszą uwagę. Popatrzcie sami

To jeszcze rzeczona niepozorna ścieżynka
     A to już wzgórze zamkowe, miejsce bardzo przyjemne do odpoczynku na trawie albo którejś z pobliskich ławeczek

Oto zamek Gruttenstein

     Stojący po prawej stronie niski budynek to według mapy kaplica. Przyglądałam się jej z bliska z każdej strony, bo jest niezwykle ciekawa architektonicznie. Ma tylko jedno malutkie wejście z boku, do tego po zewnętrznych schodkach. Z każdej strony wygląda zupełnie inaczej. No i do końca nie wiem, czy to kaplica, bo sam budynek nie jest opisany

     To zamek widziany od strony kaplicy. Zamek Gruttenstein stanowi przystanek na Reichenchall Burgenweg (Reichenhallskim Szlaku Zamkowym). Ten prawie 30-kilometrowy szlak prowadzi przez 17 zamków, pałaców i fortyfikacji rozsianych w mieście i w okolicznych gminach.

   Trzy powyższe zdjęcia przedstawiają kaplicę z różnych stron. Na każdym wygląda zupełnie inaczej, jak kobieta


     Zamek Gruttenstein, widziany od tej strony w całej okazałości, został wkomponowany w mury miejskie jako budowla ochronna. Podejrzewa się, że kamienna fortyfikacja mogła służyć jako rezydencja już w XII wieku. Jednak jako rok budowy podaje się 1219 (i tak całkiem nieźle). Remonty po zniszczeniach miały miejsce w latach 1266, 1585, 1644. Brama i mur obronny pochodzą z późnego średniowiecza.
     Od XIII wieku Gruttenstein służył jako oficjalna rezydencja księcia bawarskiego w randze urzędnika państwowego, który stąd administrował. Wówczas nadano zamkowi charakter reprezentacyjny, a także wojskowy. W związku z tym niektóre części zamku zostały przebudowane, wstawiono duże okna. Rezydencję zaczęto też nazywać zamkiem.
     Obecnie zamek jest własnością prywatną, czytałam, że ma zostać, czy też został otwarty dla publiczności, ale gdy tu byłam, nic na to nie wskazywało.

     Gruttenstein wygląda bardzo przysadziście z powodu braku wież, najwyższym punktem jest ściana tarczowa, biegnąca ze wschodu na zachód, która wcześniej stanowiła część muru miejskiego. Trzykondygnacyjny kompleks z reprezantycyjnymi pomieszczeniami mieszkalnymi w północnym skrzydle otacza dziedziniec zamkowy. Dostęp jest przez niską wieżę bramną, która wcześniej była zabezpieczona bramą i jak się obecnie uważa w średniowieczu istniał tu most zwodzony.

(źródło: 
https://de-m-wikipedia-org.translate.goog/wiki/Burg_Gruttenstein?_x_tr_sl=de&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=nui,sc; [dostęp 7.10.2021])



     Tam, gdzie po lewej stronie widać drzewa, znajduje się ścieżka prowadząca do wieży Pulverturm. A w prawo można skręcić w stronę starego miasta


     Na zdjęciu dawne mury miejskie zbudowane wokół miasta Bad Reichenhall około 1220 roku w celu ochrony źródeł solankowych 



    

     Wieża prochowa, Pulverturm stanowi część średniowiecznych murów miejskich, wzniesiono ją w 1275 roku od strony źródeł solankowych; posadowiona jest na skale Gruttenfelsen, która w tym miejscu opada niemal pionowo 20 metrów. Wieża jest objęta ochroną i wpisana na bawarską listę zabytków. 
     Nazwa sugeruje, że proch strzelniczy był tu przechowywany przez długi czas. Wieża jest zachowana w dobry stanie, jednak w środku pusta i nieużywana. Jest to jedna z najstarszych zachowanych budowli w mieście, od lat niemal nie zmieniona. Wieża prochowa jest, jak wyczytała, jedną z dwóch zachowanych wież murów miejskich; sto metrów na zachód znajduje się wieża Piotra i Pawła, nie widziałam jej jednak w zasięgu wzroku.

(źródło: niemiecka Wikipedia, hasło: Pulverturm (Bad Reichenhall), https://de-m-wikipedia-org.translate.goog/wiki/Pulverturm_(Bad_Reichenhall)?_x_tr_sl=de&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=nui,op,sc; dostęp 7.10.20121)




Wąska ścieżka po prawej stronie zaprowadzi na stare miasto


                                                          Czy to jakiś lisek na drodze?

Dzień dobry, Panie Kocie


Zbiegając spojrzałam prosto w oczy... oczom

                Zbiegłam wprost na zabudowania Alte Saline, historycznej słynnej warzelni soli

    Z początku budynki wydały mi się niepozorne. Jednak przyjrzałam się misternej dziewiętnastowiecznej, jak na moje oko architekturze, starej bramie i powoli zaczęło mi się tu podobać


                                                   Już jestem za bramą na terenie warzelni


    Kompleks jest gigantyczny. Podziwiałam misternie zdobione gzymsy dawnych budynków. Cegła jest takiego koloru, że dużo ładniej prezentuje się na zdjęciach niż w rzeczywistości. Dla oka budynki wydają się pociemniałe ze starości, na zdjęciach wypadają świeżo



    Święty Wergiliusz czuwa nad źródłami solankowymi. Nie próbowałam, czy woda w fontannie także jest słona


Za mną widać imponujący kolorowy dach głównego budynku


        Na terenie znajdują się kawiarnie i restauracje dla zmęczonych zwiedzaniem gości

     Przypuszczalnie sól wydobywano w rejonie Bad Reichenhall już w epoce brązu (2000-1000 lat p Ch.). Wskazuje na to topór z epoki brązu znaleziony w pobliżu źródeł solankowych.
     Pierwsza wzmianka o warzelniach reichenhallskich pochodzi z VII wieku, kiedy to w 696 roku bawarski książę Teodor II podarował biskupowi Rupertowi 20 ,,Pfannstäder", czyli takich jakby bryłek soli (nie wiem dokładnie jaką jednostkę wagi wówczas stosowano). Potem przez szereg lat, a nawet stuleci trwały roszczenia własnościowe, kłótnie o prawa górnicze, cła, certyfikaty od duchownych i świeckich na wydobycie białego złota. 
     W latach 1483-1532 książę Jerzy Bogaty (Georg der Reiche) i ksiązę Albrecht IV przejęli wszystkie mieszczańskie browary i odnowili zaplecze techniczne. 
     Produkcja soli cały czas wzrastała, jednak olbrzymie ilości drewna opałowego potrzebne przy produkcji, musiały być sprowadzane z coraz odleglejszych miejsc. Elektor Karl Theodor na początku XVIII wieku znacznie usprawnił proces produkcyjny, zmalało dzięki temu zapotrzebowanie na energię i drewno opałowe, natomiast wzrosła produkcja. 
     W 1816 roku królewski bawarski radca solny Georg von Reichenbach otrzymał od króla Maxa I i jego ministra, hrabiego Montgelasa rozkaz budowy rurociągu solankowego z Berchtesgaden do Bad Reichenchall. Udało mu się stworzyć techniczne arcydzieło: rurociąg solankowy i słynną pompę Reichenbach - maszynę do podnoszenia słupa wody w celu pokonywania różnic wysokości. Zabytkowe obiekty można podziwiać w dawnej warzelni soli w kopalni soli Berchtesgaden oraz na szlaku turystycznym wzdłuż starego rurociągu solankowego z Brechtesgaden do Ramsau. 

     W roku 1834 pożar miasta zniszczył większość instalacji solankowych. Warzelnia zostaje przebudowana za Ludwika I. We wspaniałym budynku przemysłowym, mieszczącym główną studnię dawnej warzelni soli, znajduje się obecnie muzeum soli oraz można oglądać historyczne źródła solne. W rozległym systemie tuneli do dziś tryskają źródła solankowe. Gigantyczne koła wodne obracają się nieprzerwanie od 6. czerwca 1860 roku.
     Stara warzelnia soli Bad Reichenhall to najstarsza istniejąca śródlądowa warzelnia soli w Europie, jak podaje oficjalna strona. Czyż o naszej Wieliczce nie piszą przypadkiem podobnie? Muszę sprawdzić. Nie miałam czasu na zwiedzanie, więc nie mogę porównać z Wieliczką, jednak wydaje mi się, że porównanie wypadłoby na korzyść naszego cacuszka umieszczonego na liście UNESCO. 

    Współcześnie produkcja soli została przeniesiona do nowoczesnej warzelni Bad Reichenhall. 

     Wszystkie informacje, ceny, godziny otwarcia można znaleźć na oficjalnej stronie Alte Saline, czyli tu. We wrześniu 2021 bilet dla dorosłego kosztował 11 euro. 


     Jedno z wyjść prowadzi na ulicę, wzdłuż której rosną wspaniałe platany (jak w Odessie)

                                            Nie mogę się rozstać z kolorowymi budynkami

      Po wyjściu przez bramę główną, znajdujemy się mniej więcej naprzeciwko Rathausplatz (Placu Raruszowego), jednak nie szłam w tym kierunku, tylko cofnęłam się kawałek ulicą Salinenstraße (która przechodzi w Tirolerstraße), w stronę starej części miasta (Altstadt)


     Dosłownie naprzeciwko bramy znajduje się imponujący budynek administracyjny warzelni zwany ,,Beamtenstock", wybudowany w 1839 roku przez F. von Gärtnera w imieniu króla Ludwika I. 




                                                               To już Altstadt (Stare Miasto)

     Można wędrować podcieniami, kryjąc się przed nadmiernymi promieniami słonecznymi latem, przed deszczem i śniegiem zimą. Średniowiecze miało patenty na wszystko, co ja mówię, ,,wszystko" zostało już opatentowane w starożytności


     Pod arkadami znajdują się sklepiki, w których jak głosi jeden z szyldów reklamujących kram o nazwie ,,Kufer skarbów", można kupić na przykład: antyki, używaną odzież i... graty. 







     Mam wrażenie, że zwiedziłam kluczowe miejsca uzdrowiskowej starówki. To właściwie kilka uliczek na krzyż. Teraz wróciłam tą samą drogą, by obok Alte Saline odbić w lewo na Rathausplatz. Powinien gdzieś tam znajdować się stary ratusz


     W drodze powrotnej zauważyłam ciekawą rzeźbę przed biblioteką parafii św. Mikołaja. Zrobiłam nawet zdjęcie podpisowi, bo rzeźba jest opisana, ale wyszło niewyraźne, nie mogę odczytać, ani nie potrafię sobie przypomnieć  jej autora i tytułu. Szukałam w Internecie i również nie umiałam niczego na jej temat znaleźć. Jest to postać ludzka składająca się z kwiatów róż. Głowę także ma z rozwiniętego pąka



                                                         Dosyć przestronny Rathausplatz

                    Po mojej lewej nowy budynek administracji miejskiej i urząd stanu cywilnego. Budynek ratusza pochodzi z I. poł. XIX wieku

     Ratusz jest ciekawie pomalowany, okoliczne budynki również cieszą oko paletą barw

     Obok ratusza najbardziej rzuca się w oczy budynek gospody  Bürgerbräu




Na rynku kręciłam dookoła głową jak sowa. Wszędzie ładnie

Z daleka wydawała się Madonną, jednak z bliska wygląda na jakąś starożytną boginię

    Na rogu kupiłam bardzo drogie i nie warte swojej ceny lody w kubeczku i nie tracąc czasu ruszyłam przed siebie, poruszając się, jak mniemałam wzdłuż torów i zbliżając w ten sposób do stacji kolejowej, gdyż zostało mi już niezbyt wiele czasu do odjazdu pociągu. Moja nawigacja w telefonie nie działała poprawnie, a właściwie w ogóle. Liczyłam bardziej na moje szczęście, intuicję i wyczucie podróżnicze, niż orientację w terenie, którą posiadam w stopniu zerowym.
     Ruszyłam turystyczną ulicą Pocztową (Poststraße) w stronę wieży kościelnej




     Wieża, która wskazała mi drogę należy do wybudowanego w (nie bagatela) 1159 roku kościoła karmelitańskiego pod wezwaniem świętego Egida. Nie przypominam sobie, żebym spotkała się z takim świętym, w każdym razie nie utkwił w mojej pamięci. Szybko więc sprawdziłam (tzn. dopiero podczas redagowania posta), któż to taki. Otóż nie byle kto. 
     Egid był greckim kupcem żyjącym na przełomie VII i VIII wieku, a potem opatem klasztoru Saint-Gilles w południowej Francji. Jest jednym z czternastu pomocników w potrzebie i jednym z najpopularniejszych świętych średniowiecznej Europy. Egid bywa też nazywany m. in. Ilgiem, Jilgiem, Gilgiem, Gilgenem, a u nas świętym Idzim (jesteśmy w domu). Kult św. Egida (Idziego) był również bardzo rozpowszechniony w Polsce. Gall Anonim podaje w swojej Kronice, że jedyny syn polskiego księcia Władysława I Hermana i jego żony Judyty, Bolesław III Krzywousty (ten od ,,testamentu"), urodził się dzięki wstawiennictwu świętego. Władca wysłał do opata z St, Gillles złotą statuetkę dziecka, a ,,w zamian" otrzymał syna. Kilka romańskich kościołów w Polsce pod wezwaniem św. Egida  pochodzi z tamtych czasów; m.in. we Wrocławiu i Krakowie. Na czeskiej praskiej starówce znajduje się również kościół i klasztor dominikański swaty Jilji.

     W ikonografii św. Egidiusz przedstawiany jest z łanią. Ta przepiękna rzeźba z której wypływa źródełko wyobraża naszego świętego.

     Skromnemu jednonawowemu klasztorowi zrobiłam tylko jedno zdjęcie, bo nie miałam maski (do kościołów wchodziło się we wrześniu 2021 w maskach na twarzy [nakaz w większości państw UE]), ani ręki (trzymałam jeszcze nie zjedzone lody)

    Rzeźba przedstawia urzędnika z 1600. roku, który zajmował się rachunkowością związaną z dystrybucją soli. Budynek za urzędniczymi plecami pochodzi z XV. wieku, został odnowiony w 1980. Mieściły się tu biura, w których tacy urzędnicy liczyli przychody z soli dla włodarzy miasta Bad Reichenhall


     Moją uwagę przykuł częściowo wyburzony budynek. Będzie wstawiana plomba. Tu wszystko jest ładniutkie, więc taki widok jest niecodzienny


     Szukałam bezskutecznie fontanny Mozarta, jednak ona znajduje się na równoległej ulicy (prowadząca od warzelni ulica Salinenstraße przechodzi w Ludwigstraße i na niej właśnie stoi poszukiwana fontanna, jednak nikt po drodze nie umiał mi wyjaśnić, bo spotykałam samych turystów). Ta na zdjęciu to jakaś inna fontanna, otoczona kawiarniami, niedaleko kościoła, który widać na kolejnym zdjęciu

     Kościół przyszpitalny św. Jana Chrzciciela (St. Johannes-Spitalkirche) wzmiankowany jest w dokumencie z 1144 roku. W 1481 roku został  dołączony do szpitala miejskiego. Odnowiony po pożarze miasta w 1834 roku.
     Udało mi się zrobić w pędzie tylko kilka niewyraźnych zdjęć





     Jeżeli choćby cokolwiek w tym kościele, nawet pod grubymi warstwami tynku, pamięta XII wiek, to i tak jest to miejsce niezwykłe

     Następnie kawałek za kościołem odbiłam nieco w lewo w Bahnhofstraße, która za chwilę skręcała w prawo. Teraz trasa wiodła obok niewielkiego parku Ortenaupark


     Kościół ewangelicki wybudowany w latach 1877-1881 w stylu neogotycko-klasycznym

     Zaraz za parkiem znajduje się Evangelische Stadtkirche, duży kościół ewangelicki. Nie zrobiłam mu jednak zdjęcia z zewnątrz, zapomniałam, zapatrzona w następny piękny budynek

To królewski dom zdrojowy, Königlicher Kurhaus, obok którego znajdują się ogrody królewskie

     Wejście do ogrodu królewskiego Königlicher Kurgarten, obok domu zdrojowego

     Zajrzałam tu tylko na chwilę, bo czas już mnie naglił, niemal słyszałam nadjeżdżający pociąg, na który nie miałam ochoty się spóźnić





     Biegłam do pociągu mając ogród królewski po prawej stronie

     Pociąg już stał na peronie, zdążyłam jeszcze dojeść lody, które w znacznej mierze utraciły swoją stałą konsystencję


     Żegnaj Bad Reichenhall, ciekawe, czy jeszcze kiedyś cię zobaczę

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konstancińskie wille, pensjonaty i zakłady lecznicze

Stroblalm

Koblencja (Koblenz)