Dzień II zima w Zakopanem 2022
Tu opisany cały 6. dniowy pobyt
Drugiego dnia musieliśmy zmodyfikować wstępny plan i dostosować się do tutejszych możliwości transportowych. Przyjechaliśmy pociągiem, więc w niektóre miejsca mogliśmy się dostać wyłącznie busami, a górale (to się nie zmieniło) jeżdżą, jak chcą. Po wyjściu z dworca PKP udaliśmy się na sąsiedni PKS, żeby zrobić zdjęcia rozkładom jazdy, jednak przytomnie zapytałam kierowcę, czy one odpowiadają rzeczywistości. Ależ skąd. Podobno rozkłady są nie zmieniane od dwóch lat i nie mają żadnego związku z rzeczywistością. Wielu przewoźników ma podpisane indywidualne umowy z miastem i odpowiada wyłącznie za swoje kursy.
Ul. Kościuszki rano |
Równia Krupowa |
Trzeba się przebić do ulicy Kościuszki |
Równia Krupowa |
Widok zza okna pomykającego busa |
Tak więc ustaliliśmy, że najpierw pojedziemy na termy do Chochołowa, bo tam trudno się dostać, a potem stamtąd wydostać. Pomysł był bardzo dobry, ponieważ rano dało się jeszcze normalnie bez kolejki wejść, było komfortowo, koło południa tłum zaczął się zagęszczać, a gdy wychodziliśmy z term około 13-tej, długa kolejka ludzi wiła się po schodach, a baseny zapełniały się w stopniu uniemożliwiającym pływanie.
Właściwie mieliśmy do wyboru rano jeden kurs, o dziewiątej z minutami przez Dzianisz (ze stanowiska z tego, co pamiętam 8.). Bus jechał nieco dłużej niż dołem wzdłuż dolin, jednak malownicze widoki wynagrodziły nadłożenie kilometrów. Dojechaliśmy od strony Chochołowa, potem dopiero bus pojechał w stronę Doliny Kościeliskiej (czyli inaczej niż zazwyczaj). Kierowca powiedział, że będzie w tym samym miejscu, gdzie nas wysadził o godzinie 13.33. Mieliśmy więc trzy i pół godziny. Przystanek znajduje się nieopodal Term Chochołowskich. Wejścia na baseny są od 10.00 rano, na trzy godziny (lub cały dzień), więc kierowca miał wszystko świetnie obliczone, kiedy nas zabrać. Bilet na busa kosztował zdaje się 7 zł.
Na termach jak jest każdy widzi:
Termy są bardzo atrakcyjne, woda ma się rozumieć cieplutka. Na terenie znajdują się baseny, brodziki, jacuzzi, sauny (część bez dodatkowej dopłaty). Można się pomoczyć w wodzie siarkowej, z mikroelementami, posiedzieć w jaskini solnej. Największą atrakcją są termy na dworze zlokalizowane na dwóch poziomach, z wirem, miejscami do gry w siatkówkę, sznurkowym placem zabaw. Bardzo przyjemne są takie jakby niedomknięte beczki, w których można stojąc na przeciwko robić falę i ta fala, gdy się ją ,,rozbuja" wyrzuca do góry, świetna zabawa.
Termy oferują także dużą kawiarnię i restaurację.
Polecam jednak wejścia poranne i wieczorne, gdyż w środku dnia jest tak dużo ludzi, że to uniemożliwia czerpanie przyjemności z tego miejsca. Poza sezonem podejrzewam, ze bywa tu luźniej również w dzień.
Po powrocie z term zajrzeliśmy do starego kościółka przy ulicy Kościeliskiej, pw. Matki Boskiej Częstochowskiej, najstarszego zakopiańskiego kościoła z połowy XIX wieku. Jest drewniany, zdobiony w stylu ludowym przez miejscowych artystów. Duża część wystroju jest oryginalna.
Zdjęcia wyszły nie specjalne. Obok znajduje się słynny cmentarz na Pęksowym Brzysku ze starymi kaplicami, kiedyś o nim napiszę.
Odnieśliśmy rzeczy z basenu, poszliśmy coś zjeść i zaczął zapadać zmrok. Sprawdziliśmy, że kolejka na Gubałówkę jeździ do 21.00, więc postanowiliśmy wjechać na górę i przejść się na Butorowy Wierch. Szalał orkan i na górze strasznie wiało, wszędzie trąbili w multimediach o zagrożeniu lawinowym i chcieliśmy sprawdzić jak jest w wyższych partiach gór, bo następnego dnia planowaliśmy, jeżeli pogoda pozwoli, pójść nieco wyżej.
To zdjęcie z kolejkiDroga na Butorowy Wierch, a raczej deptak, który kojarzy się z tłumem turystów. Do wielu kramików nawet się nie da dojść z powodu zasp |
Cóż, byliśmy sami, wiało, a teren wydawał się zupełnie opuszczony przez ludzi |
Postanowiliśmy jednak spróbować iść w stronę wyciągu na Polanie Szymoszkowej, światła domostw w oddali były widoczne, droga zaśnieżona ale z powodu śniegu również widoczna.
To już czynny wyciąg na polanie Szymoszkowej. Stąd niedaleko na Butorowy i ostatnie 500 metrów przez las oświetlone latarniami. Jeżeli nie zerwie linii, to dojdziemy
Kościółek na Gubałówce
Wróciliśmy bez problemów, w drodze powrotnej mijaliśmy już na górze ludzi i brnące w śniegu samochody
Burza śnieżna hurra
OdpowiedzUsuń