Salzburg, co zwiedzać, wycieczka pierwsza

       Tu link do wstępu i do kolejnych wycieczek po Salzburgu

     Po przyjeździe na dworzec główny (Hauptbahnhof), musiałam ustalić, w którą stronę podążyć tunelem. Trzeba się kierować (trzeba, jeżeli naszym celem jest stare miasto, a zapewne jest) w stronę większej jasności, ku otwartej przestrzeni Südtiroler Platz, a następnie mając wyjście za plecami iść w lewo i cały czas trzymać się głównej ulicy Rainerstraße. 




Südtiroler Platz


Gdy kawałek za rondem zobaczymy po prawej stronie budynek Salzburg Congress, możemy albo przejść od razu na drugą stronę, albo pójść kawałek dalej, żeby zwiedzić kościół św. Andrzeja i Mirabell Platz i dopiero przejść na drugą stronę, gdy znajdziemy się naprzeciwko Schloss Mirabell. 

Podczas pierwszej wycieczki przekroczyłam ulicę na światłach obok Congressu, a potem zaczęłam wypatrywać pierwszego celu mojej wycieczki, zamku Mirabell. Wydawało mi się, że powinien być z zewnątrz jakiś wspaniały, bo wszędzie o nim piszą i przeszłam obok, szukając czegoś nadzwyczajnego. Mapa Google upierała się jednak, że to tutaj, więc podeszłam do tabliczki. Tak, ten budynek obok przystanku, to Schloss Mirabell. Zupełnie nie zachęcił mnie do wejścia, natomiast zaraz za nim, kierując się wciąż do przodu, zobaczyłam wejście do ogrodów Mirabell, Mirabellgarten i tu już nikt nie musiał mnie zachęcać do wejścia. Także nieco się rozczarowałam, bo oczywiście każda sroczka swój ogon chwali, ale pisać, że to są największe i najpiękniejsze ogrody w Europie, to już lekka przesada. Chociaż z drugiej strony, gdy przebiegłam zaraz myślami nasze Łazienki, ogród różany na wzgórzu Petrin w Pradze, kopenhaskie ogrody Tivoli, ogrody Londynu, Madrytu, Carskiego Sioła, czy choćby ogrody Poczdamu, albo wokół pałacu Herrenchiemsee, to tutaj jest rzeczywiście duże nagromadzenie kwiatów w jednym miejscu i często ,,zmieniają dekoracje". Za tydzień mogą być posadzone zupełnie inne kwiaty w innych konfiguracjach, co jednak, owszem, robi wrażenie.

Gdy byłam już po drugiej stronie ulicy, czyli stronie z ogrodami i zamkiem, po teraz przeciwnej uchwyciłam taką monumentalną budowlę

To rzeźba Maxa Riedera w bardzo uroczym parczku pomiędzy Salzburg Congress a pałacem Mirabell

                           Wciąż tenże parczek

Teraz popatrzmy, co po drugiej stronie ulicy, tęczowe przejście dla pieszych, w oddali Mirabell Platz
A to już Schloss Mirabell

             Zapraszam do Ogrodów Mirabell






Po lewej stronie za Pegazem widać schodki. Prowadzą do mostku, którego strzeże dwóch karłów. Mostek prowadzi do ogrodu karłów (Zwergelgarten)



     Ogród tego typu, bardzo popularny w czasach baroku, obecnie jest całkowicie unikalny. Na dworach już od starożytności władcy lubili otaczać się niskimi, zniekształconymi lub owłosionymi ludźmi, traktując ich jako rozrywkę. W renesansie, a zwłaszcza w baroku odżyło pośród możnowładców szczególne zainteresowanie karłami. Różnie byli traktowani, bywało, że występowali w komediowych przedstawieniach, pełnili rolę błaznów, ale bywało, że mieli własnych pokojowych i służbę, i parali się na dworach zakulisową polityką. Katarzyna Medycejska ,,rozmnażała" karły. Mówiła, że kojarzy je w pary: ,,by hodować potworki na podziw dla swoich lekarzy i całego otoczenia". Do Polski fascynację dla, jak o nich u nas mówiono, ,,niziołków" przyniosła Bona Sforza. Na dole postu podaję linki do dwóch ciekawych stron, jeżeli ktoś chce bardziej zgłębić temat. 
Albo podam od razu, tu i tu.

     Ogród karłów Zwergelgarten został zaprojektowany po 1690. roku (ukończony 1695) przez Fischera von Erlacha na terenie ogrodów Mirabelle. Wcześniej karykatury karłów popularyzował malarz Cosmio II na dworze we Florencji - Jacques Callot. Ogród karłów zlokalizowany obok pałacu Mirabelle stał się tak popularny, że zapoczątkował modę na podobne ogrody, które zaczęły się pojawiać na wielu europejskich dworach w Czechach, Bawarii, Rumunii, okolicach Wenecji, Padwy, Florencji, w północnych Niemczech, Austrii a nawet Polsce.

     Nazywane figurami Callota przedstawienia karłów stawały się coraz modniejsze i …coraz mniejsze. W roku 1720. fabryka porcelany w Miśni, a wkrótce również w Wiedniu, zaczęła produkować proste figurki (oryginalne figury karłów w ogrodzie Milebelle mają wypukłe brzuchy i były pierwotnie ustawione na półtora metrowych postumentach, a każdy z nich waży około 300-400 kg). Około 1800. roku pojawiły się pierwsze figury karłów w wyprostowanych spiczastych kapeluszach. Gdy burżuazja zaczęła darzyć atencją figury małych ludzi, arystokracja traciła zainteresowanie nimi. Około 1900. roku zaczęły się pojawiać pierwsze, bardzo kiczowate serie z gliny, a potem z plastiku. Pierwotne karły ewoluowały w masowej produkcji w znane dzisiaj... krasnale ogrodowe.

     Abstrahując od absolutnie fatalnego pierwszego wrażenia w warstwie moralnej, bo nie da się ukryć, że wystawieni są tu ogrodowi ludzie na pokaz jako dziwolągi i taka też była intencja ich twórców, żeby zadziwić odwiedzających i żeby rozdziawili gęby z tego zdziwienia, to w warstwie artystycznej karły są absolutnie wspaniałe i poświęcę im tu sporo miejsca prezentując ich po kolei. Z pierwotnych 28. pozostało ich do dzisiaj 19. Dwóch już widzieliśmy przy moście, to karły Pallon z kulą i kolczastym rękawem. Gra Pallon była grą zespołową, w drużynie znajdowało się po trzech graczy, a kulę odbijało się specjalnym drewnianym rękawem do odbijania. Gra była popularna w północnych Włoszech ale także wśród arystokratycznej młodzieży Salzburga. 

    Zanim zaprezentuję kolejnych karłów projektu von Erlacha, który był uczniem samego Gian Lorenzo Berniniego, wspomnę dalszą ciekawą historię pierwotnej kolekcji. Otóż po 1810. roku, gdy barokowe (często w stylu francuskim) ogrody przestawały być modne, gdyż modny stawał się styl angielski, ogród karłów nie był już nikomu potrzebny, więc 27 figurek sprzedano na aukcji po 2 guldeny za sztukę (jeden gulden, to około 14 euro!). Większość z nich kupił ogrodnik (zarazem kolekcjoner i oszust) Josef Rosenegger, który dalej je odsprzedawał. O dwudziestym ósmym karle nic nie wiadomo. Po aukcji popadły w zapomnienie na ponad sto lat, aż w 1919. roku rada gminy Salzburg (wcześniej zabiegało o to Stowarzyszenie Upiększania Salzburga, dzisiejsze Stowarzyszenie Miasta Salzburg) podjęła decyzję o odbudowie unikalnego ogrodu. Powoli odzyskano 17 z pierwotnych 28. figurek. Część znaleziono w przydomowych ogrodach Bawarii lub górnej Austrii. W latach 2017/2018 poddano 300-letnie figury karłów gruntownej renowacji (za kilkadziesiąt tysięcy euro). Marmur Untersberg jest tworzywem odpornym na upływ czasu; karły odnowione za pomocą delikatnych strumieni mikropary prezentują się nadzwyczaj okazale. Obecnie nie stoją w pierwotnej lokalizacji, tylko w cieniu kasztanowców, co im podobno nie służy właśnie z powodu cienia (chociaż mnie bardzo się podoba ta lokalizacja) i w planach jest przywrócenie im pierwotnego miejsca w ogrodzie Mirabell (nie wiem w którym dokładnie miejscu). Wspomniałam, że 17 z nich jest oryginalnych, jednak w ogrodzie jest obecnie 19 figur, czytałam, że któraś jest ze sztucznego kamienia, a oryginalna figura z kastanietami znajduje się w Traunstein, tu jest kopia.  

     W niektórych miejscach Salzburga można znaleźć duplikaty i imitacje karłów. Dwa z nich spotkałam podczas spaceru odbywanego wzdłuż rzeki, stały przed... gabinetem dentystycznym. 

Spróbowałam tu objąć większość ogrodu bez ludzi w kadrze (trudna to sztuka)

Türkenzwerg: Zwerg mit Turban. Karzeł Turek w turbanie. Pierwotnie Turków było dwóch, a ich karłowate karykatury wzięły się stąd, że projekt ogrodów powstał w kilka lat po oblężeniu Wiednia przez Turków (w 1683. roku). Żołnierze salzburscy walczyli z Turkami również. Karły ułożone są w kilka serii. Turcy należą do serii karłów specjalnych razem z karłami Pallone (tymi przy moście). Specjalnych karłów było czterech, kolejnych dwunastu tworzyło serię pór roku, następnych dwanaście figur, to karły teatralne. Reprezentantów niektórych miesięcy brakuje (lutego, października i listopada)

Wokół trawnika stoją figury nawiązujące do ważnego w sztuce barokowej tematu przemijania. Każda z nich symbolicznie przedstawia jeden miesiąc roku (część zaginęła). Tutaj widzimy karła z kurą, który symbolizuje miesiąc styczeń i z dzbanem z pieniędzmi - grudzień (w grudniu nic się nie robi, tylko liczy zyski)

Ten karzeł nie wiem, co symbolizuje. Stoi na miejscu ,,miesięcy", jednak nie pasuje do żadnego opisu

Karlica w fartuchu pełnym owoców symbolizuje miesiąc wrzesień

Karlica z pęczkiem cebuli trzyma w jednej ręce symbol zdrowia - dzbanek z wodą, w drugiej roślinę leczniczą - cebulę. Najzdrowszym miesiącem jest sierpień

Karzeł z kosą (brakującą) i osełką symbolizuje lipiec. Kiedyś pierwsze sianokosy odbywały się w lipcu, a miesiąc ten nazywano ,,Heumond" (księżycem z siana). Ten krasnal wyraża najbardziej z wszystkich postaci nietrwałość istnienia (motyw bardzo ważny w epoce baroku)

Karzeł z Grabscheit (nie wiem, jak to przetłumaczyć) zwany też śniącym ogrodnikiem, opiera się po pracy na swojej ogrodowej motyce. Symbolizuje miesiąc czerwiec

Karzeł z torbą rzodkwi symbolizuje miesiąc maj, ponieważ rzodkiewka był często zbierana jako pierwsze warzywo w ogrodzie

Karzeł z donicą ogrodową przedstawia kwiecień, ponieważ rośliny doniczkowe, które przezimowano ponownie są wystawiane na zewnątrz w kwietniu

Karzeł z (brakującą) łopatą symbolizuje marzec, ponieważ w tym miesiącu przygotowuje się glebę pod zasiew, trzeba ją najpierw przekopać 

Kolejne krasnale pochodzą z serii krasnali teatralnych (piszę krasnale, ponieważ po niemiecku ten sam wyraz ,,Zwerg" oznacza zarówno liliputa jak i krasnala). Są one wzorowane na karykaturach Jacquesa Callota, który widział przedstawienia lilipuckiej grupy komików. Narysował postaci z improwizowanego teatru Commedia dell'arte. Nazwał stworzone przez siebie rysunki karłów, które cieszyły się niezwykłą popularnością w Europie, ,,varie figure gobi". Pokazywał muzyków, pijaków, żebraków. Projektant ogrodu karłów wzorował się na tych obrazach

                                             Karzeł z kastanietami, inaczej tańczący karzeł

Karzeł z drewnianą nogą (pomimo swojej niepełnosprawności karzeł pozostaje szczęśliwy i rozdaje owoce ze swojego kosza z owocami) i karzeł w słomkowym kapeluszu (po prawej), który należy do liliputów pojedynkujących się (brakuje mu jednak broni)

Karzeł z binoklem. Ten karzeł jest najciekawszy w warstwie symbolicznej (nie zapominajmy, że są to karykatury). Karzeł z binoklem to postać Tartaglia z neapolitańskiej komedii ludowej. Dostarczał rozrywki jąkaniem, przekręcanymi słowami. Potrafi jąkać aluzję do prawdy bez cenzury.

Wspomnę jeszcze, zanim na dobre rozstaniemy się z karłami, o ich wielorakim znaczeniu. Otóż: stanowią odpowiednik starożytnego świata bogów w Ogrodach Mirabelle, pokazują, że wielkość i małość są względne. Pierwotnie postaci małych ludzi były ustawione na półtorametrowych cokołach i zwiedzający musieli zadzierać głowy, żeby na nie spojrzeć. Zgodnie z powszechnym przekonaniem karły ogrodowe mogły odstraszać wszelkie zło. 

W ogrodzie znajduje się podobno dziewiętnaście figur i wydaje mi się, że tyle naliczyłam, jednak na zdjęciach uwieczniłam przez przeoczenie tylko siedemnaście. 

Wychodzimy z ogrodu karłów. Znajduje się on na ogrodzonym podwyższeniu, trzeba wyjść tą samą drogą, którą się przyszło, a szkoda, bo w dole wypatrzyłam intrygującą rzeźbę (opiszę ją w kolejnej z wycieczek), jednak nie wiedząc jak do niej dotrzeć, ruszyłam przez ogród Mirabelle w stronę starego miasta, które wskazuje wyłaniająca się co jakiś czas, górująca nad nim twierdza Hochensalzburg.


Zrobiłam sobie sesję zdjęciową z przemiłymi kamiennymi zwierzątkami i nie mogę się powstrzymać, żeby zdjęć tu nie umieścić






Przy jednorożcach niemal nie sposób zrobić zdjęcia bez osób towarzyszących w tle. Cieszą się niebywałym wzięciem jako modele, bo są naprawdę piękne

Mapa Google, której często bezkrytycznie ufam, upierała się, że to ptaszarnia, więc spisałam godziny w jakich jest czynna i postanowiłam koniecznie zajrzeć tu, kiedy będzie otwarta. Co zastałam w środku opisuję w którejś z kolejnych wycieczek 









Do muru Ogrodów Mirabelle przylega słynna salzburska uczelnia muzyczna Universität Mozarteum

Rzeźby są, co tu mówić, imponująco barokowo poskręcane


Pod parasolką zmieścił mi się taki mały salzburski zamek (to ten po prawej w oddali na wzgórzu)




Strasznie zimno chłopaczkowi, a mamusia nie może go okryć, bo sama nie ma się w co przyodziać. Na jesieni i w zimie powinno się rzeźbom tego typu zakładać ciepłe kożuszki i pelerynki


                                                         Przeszłam przez cały ogród

Od tej strony budynek Landestheater (teatru miejskiego) wydaje się niepozorny, dopiero później  zobaczyłam go z oddalenia, z innej strony, w całej okazałości. Zachwyciłam się nim znajdując na ścianie tablicę pamiątkową poświęconą Thomasowi Bernhardowi, mojemu ulubionemu obok Stefana Zweiga (chociaż to zupełnie inne osobowości) pisarzowi (i dramaturgowi) austriackiemu, którego sztuki są tu pomimo zakazu autora (który wedle woli artysty miał obowiązywać przez 50 lat po jego śmierci, a te jeszcze nie upłynęły, i dotyczył całej Austrii) wystawiane

Za teatrem trzeba przejść na ukos, nieco w lewo, przez ruchliwe skrzyżowanie i wejść w uliczkę mając hotel po lewej stronie, wtedy się wyjdzie na słyną kładkę z kłódkami, przed którą odpoczywa sobie taki szczupły rowerzysta. Most nazywa się Marko-Feingold-Steg i może się zawalić pod ciężarem kłódek, co jest bolączką tego typu przepraw rzecznych wybranych przez kochanków na wieczne zakłódkowanie.
     Kładka dla pieszych i rowerzystów nazywała się do niedawna Makartsteg, jednak w maju 2021 zmieniono jej nazwę na pamiątkę zmarłego w 2019. roku, ocalałego z Holokaustu,  Marko Feingolda.
Tu notka o przemianowaniu nazwy.






To Landestheater widziany z placu Makartplatz. Cofnęłam się do niego od mostu, bo chciałam zlokalizować dom, w którym mieszkał Mozart

To ten dom, Mozart Wohnhaus, położony przy placu mniej więcej na przeciwko hotelu Bristol. Nie wchodziłam

W oddali kościół Trójcy Świętej (Dreifaltigkeitskirche)

Hotel Bristol

Jeszcze raz teatr miejski

Kładka Feingold w całej okazałości

Widok na twierdzę. Nawet w pochmurny dzień robi wrażenie. Mniej więcej gdy po raz drugi stanęłam na kładce, żeby tym razem przekroczyć rzekę Salzach, przestał siąpić deszcz. Salzburg powitał mnie nie najpiękniejszą pogodą i chyba z tego powodu nie zrobił na mnie pierwszego jakiegoś nadzwyczajnego wrażenia. Do tego trochę błądziłam. Co za szczęście, że przyjechałam tu ponownie. Od drugiego pobytu zachwyciłam się tym miastem. Jest idealnej wielkości, nie za małe, nie za duże. Ma wiele miejsc związanych z kulturą i sztuką, jest estetyczne i ma bardzo urozmaicony krajobraz, rzekę, góry, dużo natury, piękne kościoły, nagie skały, stare cmentarze w środku miasta, kawiarnie i restauracje, sklepiki z pamiątkami, targi, budki z wszelakim jedzeniem, odkryty basen, parki, jezioro, kanały, dużo placów i ławek, zadbanych żebrzących, którzy siedzą na każdym rogu i przyjaźnie pozdrawiają. Wymieniłam potrzebujących jako element krajobrazu, cóż. Chciałam powiedzieć, że nie robią przygnębiającego wrażenia, więc nie robi mi się tutaj tak bardzo przykro, gdy wrzucam im coś do kubeczka

Po przekroczeniu kładki znalazłam się nieumyślnie w labiryncie pasażu handlowego Getreidegasse. W tej uliczce trzeba wydać trochę pieniędzy. Ja pozbyłam się części moich, przeznaczając je na przepiękne maleńkie ręcznie rzeźbione i malowane sowy do mojej kolekcji, które kosztowały, jak przystało na tak słynną uliczkę, majątek


Żeby się stąd wydostać trzeba albo kierować się w stronę twierdzy, albo tunelami iść w poprzek do następnej uliczki. Zawsze wyjdzie się ostatecznie na jakiś plac albo kościół, a najczęściej jedno i drugie. Nawigacja w Salzburgu zawodzi zupełnie. Nie pokazuje nic albo pokazuje błędnie. Jest tu dużo skał, grubych murów kamienic i GPS nie daje sobie rady. Gdy jest się wyżej, nie ma problemu, ale na samej starówce trzeba kierować się orientacją, najlepiej ustalić gdzie jest rzeka i gdzie jest twierdza, wtedy mniej więcej można się poruszać na wyczucie

W końcu wyszłam na Universitätsplatz przy którym znajduje się Kościół Uniwersytecki (Kollegienkirche). Ma dwie bliźniacze białe wieże i robi wspaniałe wrażenie. Spędziłam tu mnóstwo czasu, bo był pierwszym kościołem w Salzburgu, do którego weszłam i wydało mi się z powodu jego zewnętrznej urody, że to jest ten najważniejszy. Potem się zorientowałam, że ,,najważniejszych kościołów" jest tu kilka
Jeszcze rzut okiem na plac przed Kollegienkirche. Tutaj zawsze rozstawione są stragany z wypiekami, wędlinami, rękodziełem, kwiatami. Wyroby ,,na poziomie"


Za 1 euro można sobie wyświetlić informację ,,PO POLSKU". Nie korzystałam z tego urządzenia i wydało mi się dosyć obciachowe. Myślę, że włodarz tego miejsca mógłby zainstalować bezpłatne tablice w kilku językach  zamiast tego informacjomatu. Kościół jest, co widać na pierwszy rzut oka barokowy, bardzo estetyczny z dominującymi białymi ozdobnymi ścianami, nie przeładowany, z mnóstwem wnęk, w których stoją pyszne bogato zdobione, dramatyczne figury. Kościół został otwarty w 1707 roku, a zaprojektowany przez Johanna Bernharda Fischera von Erlacha, tego samego, który projektował ogrody Mirabelle i Ogród Karłów. Mnie osobiście ten kościół dużo bardziej się podoba niż katedra






Te wspaniałe ołtarze boczne są dwa, umieszczone po przeciwnych stronach, jeden ,,żeński", powyżej, któremu patronują dwie święte, drugi ,,męski", poniżej, po którego bokach stoi św. Rupert z baryłką soli u stóp i św. Wergiliusz z katedrą jako atrybutem


                                       Mój ulubiony element dawnych kościołów, ambonka







St. Rupertus


                                                W kadr wszedł ,,zamaskowany" pielgrzym
















To targ przed kościołem




Gdy obeszłam kościół Uniwersytecki mając go po prawej stronie, wyszłam na Max-Reinhard Platz, po którego jednej stronie znajduje się widoczny na zdjęciu Haus für Mozart, teatr, w którym grywane są opery, odbywają się koncerty i salzburski festiwal muzyki i teatru (Salzburger Festspiele)

Po drugiej stronie placu znajduje się Große Universitätsaula (Duża Aula Uniwersytetu Salzburskiego) 

przed którą stoją Ogórki (Gurken)

i pomnik Friedricha Schillera


W głębi między aulą a kościołem Uniwersyteckim (Kollegirnkirche) widać podcienie Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Salzburskiego (Theologische Fakultät). Teren pomiędzy, to Furtwängler Park


Kollegienkirche od strony parku Furtwängler


Przed kościołem i wydziałem teologicznym znajdują rzeźby dwóch nagich (nie bądźmy pruderyjni) młodych kobiet




Teraz plac z aulą mam za plecami, w lewo będzie we wnęce muzeum sztuki 

 To budynek Rupertinum, muzeum sztuki nowoczesnej

Chciałam dostać się w jakieś wyższe miejsce, żeby zobaczyć Salzburg z wysoka, skręciłam w prawo kierując się na skałę, która ciągnie się od wzgórza Mühlberg wzdłuż całego miasta aż pod twierdzę Hohensalzburg. Po prawej stronie znajdują się schody

W murze, koło którego za chwilę zacznę się wspinać, mieści się ogromna sala, częściowo chyba wykuta w skale, w której również odbywają się przedstawienia i koncerty Festiwalu w Salzburgu. Sam festiwal jest prawdopodobnie największym letnim festiwalem muzyki i teatru w Europie. Trwa przez pięć tygodni, od końca lipca przez cały sierpień


Na górę wdrapywałam się schodami Klemens-Holzmeister-Stiege
Z nawet niewielkiego wzniesienia widać od razu najważniejsze kościoły Salzburga, po prawej spiczasty kościół  i klasztor franciszkanów (Franziskanerkloster), w środku katedra, po prawej kościół św. Piotra 

To już Herbert-Breiter-Terrasse


Po lewej kościół uniwersytecki Kollegienkirche, po prawej klasztor Franciszkanów

Za mną po lewej dzwonnica i kościół św. Piotra, w oddali katedra

Po lewej franciszkanie, po prawej kościół uniwersytecki

Zeszłam na dół i prześwitami pod budynkami udałam się w stronę kościoła św. Piotra


To musi być św. Rupert. Zastanawiałam się przez chwilę, czy przypadkiem nie  św. Piotr, tak dostojnie się prezentuje, jednak atrybutami pierwszego papieża są: klucze, sieć, kogut i odwrócony krzyż

Tu widzimy wejście do kościoła arcyopactwa św. Piotra (i zdaje się wieża dzwonnicowa). Cały kompleks zawiera kościół św. Piotra (właśnie ten) i najstarszy istniejący do dziś klasztor benedyktynów na terenie niemieckojęzycznym (Erzabtei/Stift St. Peter)



Przed kościołem stoi rzeźba przedstawiająca modlącego się św. Piotra z pękiem kluczy i kogutem u stóp

Po prawej stronie w rogu widać przejście na cmentarz z wspaniałymi wykutymi w skale katakumbami (byłam tam podczas mojej szóstej wycieczki). Na prawej ścianie (też niedaleko rogu) znajduje się wejście do restauracji (podobno najstarszej w Salzburgu; w relacji z szóstej wycieczki pokazuję jej zdjęcia)


Kościół został założony w 696 roku przez św. Ruperta podczas jego podróży misyjnej w Alpach Południowych.
W średniowieczu benedyktyni przyjęli tzw. Reformy z Meik, w celu odnowienia życia klasztornego w Austrii. Na początku XVII wieku dzięki inicjatywom benedyktyńskim Salzburga, Bawarii, Austrii i Szwajcarii otworzono Benedyktyński Uniwersytet Salzburski, ściśle związany z opactwem św. Piotra, który po stu latach zamknięto, a po kolejnych ponad stu ponownie otworzono (1929) jako Uniwersytet Salzburski, ten, który widzieliśmy z ogórkami i rzeźbami nagich studentek w przy uniwersyteckim ogrodzie (mnisi w katakumbach przewracają się w grobach, chyba że wyrobili sobie przez tyle lat jako takie poczucie humoru).
W klasztorze św. Piotra znajduje się najstarsza biblioteka w Austrii z 800. manuskryptami, z których najcenniejszy jest zdeponowany przez samego św. Wergilusza z Salzburga w 784 roku, a zawierający spis i informacje na temat zakonów. Dzieło nazywa się Verbrüderungsbuch.
W kościele czeka jeszcze jedna niespodzianka, którą odkryłam wychodząc, pochwalę się nią pod koniec relacji ze świątyni.




Kościół św. Piotra, jak wyczytałam, jednoczy elementy romańskie, renesansowe i rokoko


Przecudne ambonki


Na górze wzdłuż ścian nawy głównej, galeria obrazów

Przepiękny Ołtarz Maryjny po prawej stronnie nawy głównej. Tu znajduje się Najświętszy Sakrament, którego pilnie strzeże kamera. Benedyktynów zostało dziś w klasztorze niewielu i komu by się tam chciało siedzieć, albo nie daj Boże leżeć krzyżem przed Panem. Wygodniej ,,luknąć" co jakiś czas w monitoring, czy ktoś nie ,,zwija" przypadkiem Boga do kieszeni w niecnych celach, a w razie czego uruchomić alarm. Co innego pisać uczone księgi i zgłębiać odwieczne tajemnice Boże, a co innego marznąć w zimnym kościele. Tylko sam (bardzo dosłownie) Bóg może to wytrzymać. Ogrzałam Go na sekundę moją gorącą łzą, zanim wystygła

Ołtarz główny

Boczne organy


Na tylnym chórze, gdzie tradycyjnie znajdują się organy widać ogromny zegar. Jest tam cała galeria oraz organy. Bardzo oryginalny chór, nigdzie podobnego nie widziałam

A to obraz Maryi z Dzieciątkiem jeszcze raz. Maryja taka na nim delikatna i sympatyczna

Zbliżenie na ołtarz, przy którym kamera (po lewej w kółeczku) pilnuje uwięzionego w tabernakulum Baranka Bożego



Obeszłam kościół, teraz jestem w prawej nawie, tu pyszne barokowe nagrobki. Uwielbiam te klimaty, w których bardzo przemawiające do wyobraźni artystyczne czaszki przypominają o kruchości życia różnych wystrojonych bogaczy i biskupów


Tutaj też znajduje się zapowiadana niespodzianka. Grób św. Ruperta (Grab des Hl. Rupertus). Pomyśleć, że pierwszy biskup Salzburga i obecny patron całego regionu żył na przełomie VII i VIII wieku i robi się od razu tak jakoś teleportacyjnie; ja mam zdolności do przenoszenia się w czasie wśród tak starych miejsc





W środku za kratą palą się świece. To też robi wrażenie




Jeszcze raz rzut oka na chór

Chrystus na figurze pod obrazem ma długie brązowe włosy

,,Baldericus abbas sant Petri huius ecclesiae restaurator obiid A. D. 1147" - ,,Baldericus, opat św. Piotra, konserwator tego kościoła, zmarł roku Pańskiego 1147"

Ołtarze boczne, a jest ich chyba kilkanaście, są bardzo misternie wykonane. Oprócz obrazów, ram, kolumn, zawierają artystycznie wykonane rzeźby. Tutaj na przykład, pieta



Urzeczona, nie mogłam wyjść z kościoła. Pomimo swojej urody i zaglądających tu licznie turystów, nie zmienił się wyłącznie w muzeum sztuki i zachował sakralny charakter






Przedsionek zachował romańskie sklepienia. Jest bardzo obszerny, ma umieszczone wzdłuż boków długie wygodne ławy, na których latem można wypocząć w cieniu, a podczas chłodu schronić się tu lub/i skonsumować kanapki, co podczas kolejnej wizyty uczyniłam

Nawet drzwi są pięknie okute, ale w końcu musiałam stąd wyjść

Na salzburskiej starówce po wyjściu z jednego kościoła zaraz trafia się na drugi. Początkowo mylą się one i wcale nie wiadomo, czy się już tu było, czy nie. Dlatego podzieliłam sobie zwiedzanie na kilka wizyt, żebym była w stanie zapamiętać wnętrza. To kościół franciszkański, jest najbardziej strzelisty i ciemnej barwy. Tym razem jednak do niego nie weszłam

Wejście do kościoła franciszkanów


W oddali widać plac katedralny z figurą Maryi na wysokim postumencie

Katedra (po niemiecku ,,Dom") od strony Placu Katedralnego (Domplatz). Przylega do niej Dom Quartier, rodzaj  rezydencji katedralnej, która otacza plac. Mieszczą się tu muzeum katedralne, muzeum św. Piotra, sale reprezentacyjne oraz galeria obrazów, a także tarasy, z których można obejrzeć Stare Miasto z różnych stron. Katedra wygląda z każdej strony zupełnie inaczej. Od strony Residenzplatz zobaczymy jej ogromne cielsko wraz z kopułą i można zupełnie stracić orientacje, że to ta sama świątynia. Kościół Uniwersytecki (Kollegienkirche) tak samo zupełnie inaczej prezentuje sie z kazdej strony, a dotego jest podobny do katedry, bo również ma od strony głównego wejścia dwie wieże. W końcu nauczyłam się je rozpoznawać nawet z wysoka. Katedra ma zieloną kopułę i dwie wieże, z jednej strony kolumne z Maryją, z drugiej fontannę z koniami. Kollegienkirche ma z jednej strony plac z ogórkami i pomnikiem Schillera a z drugiej, czyli przed głównym wejściem, stragany, natomiast z góry poznamy go po czarnej kopule i dwóch wieżach. Najbardziej prosty i strzelisty jest dach koscioła franciszkanów, natomiast dwie nieco oddalone zielone barokowo wygięte wieża i kopuła blisko ściany pod twierdzą, to kościół św. Piotra. Oczywiście są też inne kościoły i wieże, ale na razie jeszcze ich nie poznaliśmy

Figura Matki Bożej (Mariensäule) na Placu Katedralnym



Do katedry weszłam tylko na chwilę, bo wyczytałam, że podczas zwiedzania Domu Quartier można ją zobaczyć z góry, a poza tym czas już mnie naglił, bo trochę chaotycznie szło mi zwiedzanie miasta i zupełnie nie według planu, pogubiłam się bez nawigacji, która tu zupełnie postradała rozum. 

Głównym celem mojej pierwszej wycieczki było obejrzenie wystawy czasowej, którą właśnie trwała w tutejszym muzeum, dotyczącej świętego Nepomucena (Nepomuka). To ten męczennik, którego zrzucono z mostu Karola w Pradze. W Bawarii i Austrii był bardzo popularny,przy mostach, nad rzekami i jeziorami stoją jego figury
 
Co ja się naszukałam wejścia do Domu Quartier, nikt nie wiedział z turystów gdzie jest wejście, dopiero jakiś sprzedawca obrazów mi wskazał. To jest wejście. W oddali widać konia z fontanny na Residenzplatz. Wchodzi się właśnie od strony następnego placu

Z bramy przez podwórko, a potem w lewo po schodach

Cały kompleks jest ogromny, więc dobrze się nie zatrzymywać za długo w jednym miejscu, bo nie wyjdziemy stąd przez kilka godzin

W niektórych miejscach Rezydencji można fotografować, w innych nie. Po drodze będzie Kunstkammera z różnymi dziwnościami, tam na pewno nie można. Z resztą, jak robi się zdjęcie w niedozwolonym miejscu, natychmiast ktoś z obsługi do nas podejdzie, żeby zwrócić uwagę








Wydaje mi się, że w galerii tzw. Lange Galerie także nie można robić zdjęć, pamiętam, że miałam styczność z obsługą, która poinformowała mnie o zakazie i dlatego nie mam stamtąd zdjęć

WYSTAWA JAN NEPOMUK
     Na szczęście w Muzeum Katedralnym, gdzie odbywała się wystawa dotycząca życia i kultu świętego Nepomucena można było fotografować. Kupiłam też bardzo ciekawy niewielki katalog prezentujący wystawiane eksponaty (Johannes Nepomuk Salzburgs Fünf-Sterne-Patron. Zum 300-Jahr-Jubiläum seiner Seligsprechung, Begleitheft zur 43.Sonderaustellung des Dommuseums Salzburg 15. Mai - 25 Oktober 2021, Dommuseum Salzburg 2021). Wystawa została zorganizowana z okazji 300-lecia beatyfikacji ,,pięciogwiezdnego" patrona Salzburga (jednymi z jego atrybutów jest pięć gwiazd umieszczonych nad głową),  
    Jan Nepomuk żył pod koniec XIV wieku w Czechach. Został wikariuszem generalnym arcybiskupa praskiego i kiedy ten wdał się w konflikt z władcą, Wacławem IV, reprezentujący metropolitę Nepomuk również popadł w niełaskę. 
    Znaleziono odpowiedni pretekst i poddano naszego wikariusza (jak chcą inni kanonika) torturom, a następnie zrzucono go z mostu Karola do rzeki Wełtawy. W miejscu wrzucenia do wody pojawiła się podobno aureola i dlatego przedstawia się go często z aureolą z pięciu gwiazd (symbolizujących pięć cnót męczeńskich: pobożność, pokorę, dyskrecję, pilność i miłosierdzie). Po wyłowieniu ciało złożono w katedrze na Hradczanach. Gdy dziesięć lat przed kanonizacją otwarto trumnę, okazało się, że doczesne szczątki przyszłego świętego mają nienaruszony język (podobno było to związane z dochowaniem tajemnicy spowiedzi, gdyż ksiądz nie chciał wyjawić władcy co też wyszeptała mu w konfesjonale podejrzewana o niewierność żona, ale też podobno nasz wikary nigdy nie był spowiednikiem królowej, tylko taka wersja bardzo ładnie się prezentowała podczas procesu beatyfikacyjnego). 
     Jan Nepomucen został beatyfikowany w 1721 roku a kanonizowany przez Innocentego XIII 19 marca 1729.
Jest patronem czeskiej Pragi, Salzburga i kto wie jeszcze czego. Jego kult bardzo się rozprzestrzenił w Czechach, potem całej monarchii Habsburgów i ogólnie w Europie. W Polsce również mamy sporo nepomuków (tak się nazywają figury świętego). Pierwszy nepomuk stanął oczywiście na moście Karola, kolejne wzorowały się na nim, chociaż barokowa wyobraźnia nadawała im najprzeróżniejszy wyraz i to jest fascynujące, że nepomuk nepomukowi podobny i nie podobny. Mnie fascynuje sztuka baroku, stąd zachwycam się bogactwem nepomuckich przedstawień. 
W ikonografii przedstawiany jest w średniowiecznym stroju kapłańskim, w ręku trzyma krucyfiks i palmę męczeństwa (nie zawsze obie te rzeczy). Jego atrybutami są: klucz, książka, krzyż w ręce, zapieczętowany list, pieczęć, list, most, z którego został zrzucony, woda, aureola lub wieniec z pięciu gwiazd, w środku napis tacui - milczałem.
      Nepomucen jest patronem jezuitów, spowiedników, szczerej spowiedzi, dobrej sławy, tonących, mostów. Chronił, według tradycji, pola i zasiewy przed powodzią, jak i suszą. Jego figury stoją najczęściej przy mostach i rzekach, ale również na placach i skrzyżowaniach dróg. Ponieważ również św. Krzysztof jest patronem mostów i przepraw rzecznych, wiec żeby obu panów nie pomylić, należy spojrzeć, co trzymają w rękach. W przypadku Krzysztofa, kogo, ponieważ on trzyma małego Chrystusa, natomiast św. Nepomucen krzyż. 

Cztery nepomuki z Warszawy
     Mieszkam w Warszawie i aż wstyd powiedzieć, dopiero teraz opracowując materiał, dowiedziałam się, że figura świętego na Placu Trzech Krzyży, przedstawia właśnie Nepomucena i to on trzyma trzeci z krzyży, od których plac wziął nazwę. Nepomuk stanął tu w podziękowaniu za udaną akcję brukowania i kanalizowania ulic, przeprowadzoną przez Komisję Brukową w połowie XVIII wieku. Tak więc święty Nepomucen patronuje na Placu Trzech Krzyży udanej akcji poprawy jakości polskich dróg. W tutejszym kościele św. Aleksandra przyjmowałam bierzmowanie, przez kilka lat kilkanaście razy w miesiącu bywałam w jednej z okolicznych firm, często jeżdżę obok figury do centrum i nigdy wcześniej nie zadałam sobie trudu, żeby ustalić co to za święty stoi na postumencie, na jednym z głównych placów Warszawy. .
(tu link do strony z opisem figury).
     W moim pięknym mieście znajdują się jeszcze trzy nepomuki, przy Senatorskiej 42, nad kanałkiem u zbiegu Doliny Służewieckiej i ul. Nowoursynowskiej oraz na Augustówce. Gdy zrobi się cieplej przejadę się po Warszawie ich śladem i zrobię na ten temat specjalny post (tu link z opisem, jaki znalazłam).
 
    Trafiłam również na absolutnie wspaniałą stronę prowadzoną przez nepomukomanów. Przy okazji stwierdziłam, że zaraziłam się jakiś czas temu chorobą nepomucką i jestem jej niemal bezobjawową nosicielką, chociaż ostatnimi czasy wraz ze wzrostem świadomości, pojawiają się u mnie symptomy zaostrzenia, czyli to musi być jakiś wirus z grupy psychosomatycznych.  

Przejścia do muzeum katedralnego strzegą : święty Rupert i święty Wergilusz

Pierwsze przedstawienia świętego wzorowane były na tym z mostu Karola. Baron von Wunschitz podarował w roku 1683 pierwszą statuę wotywną w podziękowaniu Janowi Nepomucenowi
za pomoc w niebezpieczeństwie śmierci (nie był jeszcze wówczas ani beatyfikowany ani kanonizowany, ale już darzony kultem

Jan Nepomuk jako perła, olej na papierze na drewnie z połowy XVIII w.

Ta 

Cztery obrazy przedstawiające sceny z życia doczesnego i pośmiertnego naszego świętego

Na jednym z nich jest poddawany torturom, nie chce wiedzieć, jakie dokładnie cierpienie mu zadają

Tutaj wyłowiony z wody

Tutaj zażywa już niebiańskich rozkoszy

Vita S. Joannis Nepomuceni (1729)

Ryciny Johanna Andreasa Pfeffelsa są pierwszym dużym cyklem obrazów dotyczących legendy Jana Nepomucena i ważnym wzorem dla późniejszych przedstawień życia świętego. Miedzioryty stanowiły ilustrację do Życia św. Nepomucena autorstwa Bohuslava Balbina. Na 31. kartach przedstawiono historię dzieciństwa, młodości, pracy publicznej, konfliktu z królem Wacławem, męczeństwa i kultu. Do kanonizacji historia została rozbudowana o dwa kolejne sztychy i w ostatecznym kształcie ma ich 33

Relief ołtarza Jana Nepomucena z Kajetanskirche (kościoła św. Kajetana) w Salzburgu. Nad głową lwa mamy tłoczony most Karola i scenę wrzucania męczennika do Wełtawy. Poszłam któregoś razu do tego kościoła, ale akurat całe wnętrze poddawano renowacji i guzik zobaczyłam


Bardzo oryginalne woskowe figurki patrona Salzburga zamknięte w szklanych kapsułach z około 1900. roku

Prawie naturalnej wielkości woskowa głowa Nepomucena z włosami, brodą i wąsami z 1756 roku. Szyję okala fragment pięknej księżowskiej szaty. Do zrobienia użyto również drewna, papieru i szkła. Nie wiem czy włosy są naturalne, czy tekstylne. Ten eksponat robił chyba największe wrażenie na wystawie. Przed nim leżący woskowy Nepomuk w ozdobnej odzieży

Bardzo ciekawe pośmiertne wyobrażenie świętego w formie kolażu z tekstyliów, farby na papierze i szklanych kamieni z 1750. roku

To przedstawienie z 1730/1740 roku wybrano na okładkę katalogu. Wykonano techniką łączoną gwasz na pergaminie, metalowa nić w technice układana i piaskowania na jedwabiu

Życiorysy świętego

Z muzeum katedralnego rzeczywiście da się przejść górą katedry. Miałam już coraz mniej czasu do odjazdu pociągu, za szybko robiłam zdjęcia i  nie wyszły wyraźne



Katedra najmniej mnie zachwyciła z widzianych dziś kościołów, a raczej nie zachwyciła mnie w ogóle, ot katedra, jak katedra


Z tarasów Dom Quartier widać z jednej strony Domplatz z figurą Maryi

Z drugiej strony widać Residenzplatz z fontanną Residenzbrunnen, po prawej stronie wieżyczka umieszczona na Salzburg Museum, wieża po lewej należy do kościoła św. Mikołaja, do którego przylega znajdujące się na rogu muzeum Bożego Narodzenia (Weihnachtsmuseum). Gdy spojrzeć pomiędzy wieżami widać w oddali Mozartplatz z pomnikiem Mozarta

Wyjście z muzeum tymi samymi schodami co wejście


Residenzplatz

Na placu znajduje się fontanna Residenzbrunnen otoczona wspaniałymi rzeźbami koni


Teraz z boku widać zarówno zieloną kopułą katedry, jak i jej dwie wieżyczki. Tarasy Domu Quartier znajdują się, jak przypuszczam nad tym przejściem z podcieniami

Fdy będziemy chodzić po starówce, na pewno natkniemy się na umieszczoną na placu Floriana  fontannę St. Florianbrunnen


Ostatni rzut oka na ,,końską" fontannę

Plac Mozarta z jego pomnikiem (Mozartplatz, Mozartdenkmal)

W oddali wieżyczka starego ratusza


Tutaj już przeszłam przez most

I obejrzałam się za siebie, biegnąc już niemal na pociąg




Uff, Südtiroler Platz, wejście na Dworzec Główny (Hauptbahnhof). Po znalezieniu mojego pociągu, który już stał na peronie, zostało mi do odjazdu bardzo niewiele minut, może siedem albo dwie


   Tu link do wstępu i do kolejnych wycieczek po Salzburgu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konstancińskie wille, pensjonaty i zakłady lecznicze

Stroblalm

Koblencja (Koblenz)