Marburg poznawałam na przełomie sierpnia i września 2022. r., zazwyczaj podczas pięknej pogody. Pierwszy mój tu pobyt był króciutki, przebiegliśmy ze znajomym, który odprowadzał mnie do kościoła św. Jana na mszę (St. Johannes Ev. zwanego Kugelkirche) przez stare miasto, a potem umówiliśmy się po mszy pod zamkiem na podziwianie widoków.
Mieszkałam i pracowałam w Marburgu, jednak jest on bardzo rozległy, położony na kilku wzgórzach i moja dzielnica znajdowała się na sąsiedniej górze w stosunku do starej, najatrakcyjniejszej części miasta oddalonej od ,,mojego" domu o kilka kilometrów.
Po pierwszej, wstępnej wycieczce, byłam potem w Marburgu sporo razy, dostawałam się tu na różne sposoby, samochodem, autobusem, poznałam wreszcie kilka tras pieszych, które ostatecznie preferowałam, bo są bardzo atrakcyjne widokowo, spacerowo i oszczędnościowo. Bilet autobusowy w jedną stronę (kilka przystanków) kosztuje 2,50 euro.
Zaparkowaliśmy przy ul. Ketrzerbach, a potem wąską uliczką zwaną Między Domami (Zwischenhausen) dostaliśmy się do głównego brukowanego deptaka (Steinweg, czyli ,,kamiennej drogi") biegnącego wzdłuż starówki,
Ulica Ketzerbach, w oddali wieżyczki kościoła św. Elżbiety.
Uliczka Między Domami -
Zwischenhausen. Zaczyna się robić coraz ładniej.
W miejscu, gdzie Zwischenhausen krzyżuje się ze Steinweg znajduje się mały placyk, dochodzi tu kilka innych uliczek, znajdują się kawiarenki.
 |
W Marburgu, z którym związani byli bracia Grimm, utworzono Grimm-Dich-Pfad - ,,ścieżkę śladami bajek braci Grimm". Znajdują się na niej rzeźby i instalacje nawiązujące do ich opowieści i związane z ich działalnością na terenie Hesji. To bajka O Wilku i siedmiu koźlątkach.
|
Steinweg, nie dość, że brukowana, to jeszcze pod górę, ale widoki pięknych kamienic osładzają wysiłek.
Gdy na budynku odnajdujemy datę powstania 1809, a czasem dużo wcześniejszą, robi się bardzo historycznie.
Niemcy przywiązują dużą wagę do restauracji zabytkowych kamienic. Gdy ktoś w takiej mieszka, może liczyć na bardzo wysokie dotacje od miasta na renowację, dlatego wszędzie gdzie byłam widziałam fasady i zazwyczaj wnętrza odnowione.
O niedzielnym poranku stare miasto było jeszcze niemal puste, co prawie się nie zdarza. Najczęściej przy ładnej pogodzie są tu tłumy.
Kolejna bajka,
Żabi Król, siedzi sobie na bramie i macha łapkami.
Potem odbiliśmy w lewo i znajomy pokazał mi tajemniczą windę, którą można zjechać ze wzgórza na sam dół wprost do podziemnego parkingu, jednak sama nie umiałam odnaleźć potem tej windy ani od góry ani od dołu, a na parkingu podziemnym kiedyś zabłądziłam i ledwo z niego wyjechałam.
Nigdy potem nie widziałam starego miasta tak opustoszałego.
To już rynek ze starym ratuszem wybudowanym w latach 1512-1527. O pełnej godzinie w każdy dzień tygodnia wychyla się z wieży zegarowej ratusza kogut. W środy i soboty na rynku odbywa się targ, poza tym wszędzie widać parasole kawiarnianych stolików. Zgodnie z tradycją rynek w Marburgu był miejscem założenia w 1248. r. państwa Hesji.
Fontanna Targowa (
Marktbrunnen) na margburskim rynku. Według mnie przedstawia św. Jerzego rozprawiającego się z gigantycznym smokiem.
Od Rynku odchodzi w górę
uliczka Markt.
Przed ratuszem stoi
pomnik Zofii Brabanckiej (1224-1274), córki św. Elżbiety i jej syna Henryka, pierwszego landgrafa Hesji.
Zabytkowy portal ratusza.
Nadal rynek.
Kościół św. Jana Ewangelisty (St. Johannes Ev.) zwany potocznie Kugelkirche znajduje się w górnym mieście, podobnie jak ratusz i rynek. Wybudowany w latach 1492-1520 należał do dawnego klasztoru Braci Wspólnego Życia (Kugelherren). Nosili oni nakrycia głowy z długim ogonem (Kugel, ,,gugel") i od niego kościół wziął potoczną nazwę. Kościół Kugelkirche stoi przy ulicy Kugelgasse.
Msza miała urzekająca oprawę muzyczną; proboszcz zamienił się w dyrygenta, a z wiernych uczynił chór na dwa głosy; śpiewali absolutnie cudownie, ja mruczałam pod nosem, żeby nie fałszować na glos. Niemcy, trzeba przyznać, są bardzo muzykalni, śpiewają czysto i przywiązują ogromną wagę do muzyki i śpiewu podczas sprawowania liturgii. Przywykła do kaleczenia uszu w naszych kościołach, ,,rozdziawiałam gębę" w (niemym) zachwycie.
 |
To już wnętrze mijanego w drodze na zamek kościoła ewangelicko-augsburskiego p.w. św. Marii (Lutherische Pfarrkirchengemainde St. Marien).

|
Żeby dostać się pod zamek na umówione spotkanie, musiałam pokonać naprawdę dużo schodów, wznieść się ponad wieże dwóch kościołów.

Tu po raz pierwszy zobaczyłam, że z wieżą kościoła luterańskiego jest coś nie tak.
Na schodach cytaty ,,z Braci Grimm".
A to kolejna instalacja na drodze baśniowej ścieżki - pantofelek Kopciuszka (Aschenputtel). Dosyć gigantyczny.
Jeszcze tylko brama i będzie można odsapnąć na górze po wspinaczce.
Iglica gotyckiej wieży Luterańskiego kościoła parafialnego, który mijałam na dole pochodzi z 1473. r. i jest wyraźnie zakrzywiona. Oczywiście krążą różne legendy na ten temat. Prawda jest taka, że drewno z którego zbudowany został wierzchołek wieży z powodu długotrwałego wystawienia na działanie słońca, wilgoci i wiatru, z biegiem czasu powoli zaczął się krzywić.
Puk, puk, to ja, jesień, czy mnie już widać?
W niedzielę wszyscy spotykają się pod zamkiem, nie ma gdzie zaparkować, ani gdzie się ruszyć, ale i tak jest ładnie. To budynek, o ile pamiętam bursy, w której studenci Uniwersytetu Marburskiego zdaje się od średniowiecza po dziś dzień mogą znaleźć lokum.
Dziedziniec zamkowy, schodki po prawej prowadzą do muzeum zamkowego, któregoś razu je odwiedzę.
Żółty baldachim skrywa uroczo zlokalizowaną kawiarenkę.
Biegałam wokół zamku, między bramami, gdyż z każdej strony jego bryła zupełnie inaczej wygląda. Dopiero po którejś późniejszej tu wizycie ,,zrozumiałam" jego architekturę.
Zamek Marburg zwany też Landgrafenschloss Marburg był pierwszą siedzibą landgrafów Hesji. Najstarsze fragmenty budowli pochodzą z XI, XII wieku, ale główna część z 2 poł. XIII w. Trzon zamku tworzy otwarty od wschodu kompleks w kształcie podkowy wokół wąskiego wewnętrznego dziedzińca. Rozróżnia się tzw. Landgrafenbau z kaplicą zamkową na południu i Frauenbau, czyli część przeznaczoną dla kobiet, na zachodzie. Na północy znajduje się budynek książęcy oraz dom kuchenny. Zamek ma bardzo bogatą historię, był wielokrotnie rozbudowywany, przebudowywany, ale jakoś kompletnie mnie to nie interesuje, poprzestanę na mojej skromnej wiedzy.
 |
To zamek z jeszcze innej strony.
|
W oddali po prawej stronie widać zbudowaną w XV w. w celach wojennych Wieżę Czarownic zwaną też Białą Wieżą. Potem znajdowało się tu, jak przystoi na zamek lub/i jego okolicę - więzienie.
Hexenturm, czyli
Wieża Czarownic.
Niedaleko Wieży Czarownic wznosi się imponująca, pięknie położona willa z muru pruskiego z balkonikami i krużgankami, w której mieszkali i chyba nadal mieszkają profesorowie wykładający na Uniwersytecie w Marburgu.
Nadal Wieża Czarownic.
Obeszliśmy zamek z każdej możliwej strony, prezentuje się jak kilka zamków, nie żeby był taki ogromny, tylko ma urozmaiconą architekturę. To widok od strony Wieży Czarownic.
To widok zamku od strony parku zamkowego.
I jeszcze dokładne spojrzenie z góry na cały kościół Lutherische Pfarrkirche z jego zdecydowanie krzywą wieżą.
Wystarczy tych zamkowych emocji jak na pierwszy raz.
Komentarze
Prześlij komentarz