Ustroń Zdrój - rehabilitacja ogólnoustrojowa, styczeń 2020

 Ustroń Zdrój    (opis bardzo dokładny)

      Trzytygodniowy pobyt sanatoryjny stał się dla mnie sposobem na poznanie innych, zawsze ciekawych miejsc i otworzył nowe horyzonty. Postanowiłam każdego dnia podczas czasu wolnego odwiedzić miejsce, w którym jeszcze nie byłam. Nie wiedziałam, czy taki eksperyment się powiedzie, a czy się powiódł, przekonajcie się sami. Może poniżej znajdziecie jakąś ciekawą propozycję dla siebie na turystyczne spędzenie czasu w sanatorium w Ustroniu Zdrój. Umieszczam przydatne, zwłaszcza dla podróżujących tu pierwszy raz informacje.

      Do Ustronia trafiłam niemal nieprzygotowana, zimą 2020, na trzytygodniową rehabilitację ogólnoustrojową (kliknij na niebieski tekst, jeśli interesuje cię jak załatwić rehabilitację ogólnoustrojową). Termin ,,rehabilitacja ogólnoustrojowa” oznacza dla podróżnika, że oprócz trzech posiłków o wyznaczonych porach (najczęściej o 8.00, 13.00 i 17.30) jest sześć zabiegów dziennie. Ta uwaga jest niezbędna do zrozumienia, jak niewielkie przedziały czasowe ma się do dyspozycji. Zabiegi są również w soboty. Jednak nie można się załamywać i trzeba spróbować poznać coś poza własnymi schorzeniami.

Wersja odpoczynko-podróżowania przydatna zarówno dla osób bez samochodu, jak i dla tych którzy przywieźli nim swoje bagaże, po czym odstawili auto na parking i postanowili dużo chodzić. Osoby przyrośnięte do fotela samochodowego także znajdą tu wiele inspiracji, gdzie można komfortowo przewieźć w ładne miejsca swoje ja.

Dzień pierwszy, sobota: podróż, spacer po Ustroniu, rynek, kościół św. Klemensa I papieża i męczennika

      Przyjemna podróż pociągiem Intercity z Warszawy do Katowic trwa niepełne dwie i pół godziny (cena za bilet normalny zakupiony kilka dni przed wyjazdem – 77 zł na stronie PKP intercity, www.intercity.pl; stan na koniec grudnia 2019). Pociąg o godzinie 8.40 dojeżdża na 11.01. Jeżeli planuje się dalszą podróż pociągiem, to widzimy na rozkładzie, że do Ustronia Zdrój jest pociąg z Katowic o 11.09 – mamy więc osiem minut na przesiadkę. Od razu przypominamy sobie, że w Katowicach nie działają od dwóch lat schody ruchome, a ostatnio również windy (podobno mają ruszyć pod koniec stycznia 2020, czyli w moim przypadku już nie przetransportuję w taki sposób gigantycznej walizki) – zatem osiem minut wydaje się czasem niezbyt wystarczającym na spokojną (jedziemy do sanatorium dla ludzi nie do końca sprawnych i do tego z bagażem) przesiadkę. Alternatywą są busy w kierunku Wisły jadące przez Ustroń, odjeżdżające podobno z ulicy Piotra Skargi, a wśród nich podobno Bus Brothers – nie sprawdzałam, ktoś mi mówił. Na szczęście nie musimy próbować  alternatywnego połączenia, bo miły pan konduktor rozwiewa nasze wątpliwości, co do owych ośmiu minut na przesiadkę, którymi się zamartwiamy. ,,Najczęściej dzieje się tak, że nasz pociąg dojeżdża na peron I. i z tego samego odjeżdża pociąg do Katowic” – informuje miłym głosem. Nie daje na to gwarancji, bo nigdy nie ma gwarancji z wyprzedzeniem, na który peron podjedzie pociąg, ale przecież jesteśmy szczęśliwymi podróżnikami i wszystko nam się układa. Tak więc, jeżeli jeszcze się nie zdecydowaliśmy – teraz przez stronę PKP intercity kupujemy spokojnie ,,przez komórkę” bilet do Ustronia Zdroju na godz. 11.09 za 24 zł (normalny). Można także kupić bilet na inną godzinę, gdybyśmy chcieli np. pobyć w Katowicach – przez stronę Kolei Śląskich (te oferują więcej połączeń oraz tańszy bilet, za 14 zł, jednak miejsca są nienumerowane, https://www.kolejeslaskie.com/). Jeżeli kontynuujemy podróż według pierwszego wariantu – kolej z Warszawy do Katowic dojeżdża punktualnie (o godz. 11.01) i spokojnym krokiem przeciągamy naszą walizkę przez peron na drugi tor, na którym już stoi podstawiony nasz pociąg ,,sanatoryjny” (odjazd o godz. 11.09) i czeka byśmy niespiesznie wsiedli. Mamy jeszcze czas na poproszenie (jeżeli jesteśmy kobietą z nadbagażem, a nie mrówką – te są bardzo silne) jakiegoś uczynnego i z natury silniejszego od nas pana o wniesienie naszej za ciężkiej i za dużej walizki, którą następnie wygodnie umieścimy bez specjalnego podnoszenia na specjalnych półkach bagażowych. 

      W pociągu mamy dużo czasu na zapoznanie się z innymi podróżującymi do Ustronia w celach sanatoryjnych, a to po to, żeby porozumieć się co do wzięcia wspólnej taksówki. Ośrodki są zlokalizowane w niewielkiej odległości od siebie, więc nie trzeba być z tego samego. Panie ,,sanatoryjne” rozpoznamy po identycznym, jak nasz nadbagażu, a właściwie to one rozpoznają nas i sanatoryjne wygi same do nas zagadają. Tak, że nawet gapa ma kilka chętnych do wspólnej taksówki. Najczęściej panie są tak sprytne i oszczędne, że usiłują wsiąść w piątkę z osiemnastoma pakunkami do jednego samochodu osobowego. Nie załamujmy się, nawet gdy nas na miejscu ,,wyrolują” (przyjaźnie taksówkowe są bardzo nietrwałe) – przeciętny kurs spod PKP Ustroń do jakiegokolwiek ośrodka kosztuje 10 złotych. 

      Tak więc bez przeszkód dotarliśmy na miejsce i zgłaszamy się do recepcji po dalsze wytyczne, co do naszego pobytu uzdrowiskowego. Spożywamy pierwszy obiad, który podany pod nos bardzo nam smakuje – radosne/radośni, że zdążyłyśmy/zdążyliśmy na czas (najczęściej pacjenci nfz-owscy mają obiady o godz. 13., jednak zazwyczaj są one wydawane do 15. ze względu na pensjonariuszy komercyjnych, którzy mają więcej praw i większą swobodę w planowaniu godzin posiłków, i z których to przywilejów w dniu przyjazdu możemy również skorzystać).

      I oto pierwsze wolne popołudnie dla nas. W dniu przyjęć nie ma zabiegów, a często dniem następnym jest niedziela i również mamy ją dla siebie.

      Nie traćmy czasu na rozpakowywanie, albo rozpakujmy się ,,z grubsza”, żeby nie zostać bez żadnego wieszaka, ani miejsca na półce, jeżeli dzielimy z kimś pokój. Ja biorę ,,jedynki” (dopłata ok. 500 zł, podczas, gdy do dwójki ok. 400 zł), można wtedy lepiej wykorzystać czas. Jeżeli masz żyłkę podróżnika, trudno ci będzie znaleźć w sanatorium kogoś o podobnej pasji w takim samym natężeniu – ludzie tu przyjeżdżają zazwyczaj w celach towarzyskich (wycieczki są dla nich dodatkiem do towarzystwa i zabiegów); ale można próbować.

      Moją pasję podróżniczą (nazwijmy ją podróżowaniem przestrzennym) łączę z namiętnością m.in. do miejsc, w których przejawia się ludzka duchowość i kultura, tak więc zazwyczaj zaczynam zwiedzanie od kościołów lub/i muzeów. Tu poznaję ,,ducha miejsca”. Tak było i tym razem.

      Spacer po Ustroniu można rozpocząć od zmierzenia się z jego topografią. Niedaleko stacji PKP, którą już poznaliśmy (w górę lub w dół głównej ulicy, zależy, gdzie mieszkamy), jest most(ek) nad Wisłą (,,Wisełką”). Najczęściej zostaniemy zakwaterowani powyżej tego mostka i do miasta musimy zejść w dół. Stańmy na mostku i zachwyćmy się Wisłą, która ,,płynie po polskiej krainie”. Tu jest jeszcze niewielka (dlatego nazwałam ją ,,Wisełką”), płytka, bardzo przypomina szerokością i wyglądem przepływającą przez Rabkę – Rabę. Nurt ma uregulowany, po bokach bulwary, na rzece/rzeczce spiętrzenia, miejscami wystają z wody urokliwe wysepki i kamienie

Wisła; rzeźba Artura Szołdry: ,,Ekologiczna dama w sukienkę z liści ubrana” 

Automat z pokarmem dla ptaków. Po wrzuceniu monety 1 zł z automatu wylatuje kula z nasionami w środku



Okolice mostu na Wiśle w centrum Ustronia



Dalej idziemy przez Ustroń ulicą Grażyńskiego (która powyżej mostka była ul. Szpitalną), mając po prawej i po lewej stronie karczmy, restauracje, sklepy z pamiątkami, kawiarnie – aż dochodzimy do ryneczku przy rondzie bez nazwy – zimą ładnie oświetlonego – od którego w prawo biegnie ulica Daszyńskiego, przy której już z ronda widać kościół p.w. świętego Klemensa I, papieża i męczennika. Na ryneczku 


Ustroński rynek i Urząd Miasta Ustronia

rzuca się w oczy pałacowy w stylu budynek  Urzędu Miasta. Podaję link do oficjalnej strony Urzędu Miasta Ustronia (https://www.ustron.pl/), na której można między innymi zobaczyć lub/i pobrać mapę miasta (zakładka ,,plan miasta”, https://www.mapy-polplan.pl/mapy.php?mapa=ustron albo ,,pobierz/mapy i przewodniki”, https://ustron.pl/p/mapy_i_przewodniki), poczytać o zabytkach (zakładka ,,zabytki”, http://ustron.pl/zabytki#/zabytki/) i atrakcjach (zakładka ,,atrakcje”, https://ustron.pl/atrakcje#/atrakcje/ ) – a jest tych atrakcji sporo, na wszystkie pory roku. Do urzędu nie wstępujemy, bo to sobota, ale zdążymy (jeżeli jesteśmy podróżnikami ,,kościółkowymi”) na mszę św. o godzinie 18. (na której są czytania niedzielne), a wtedy w niedzielę przed południem udamy się gdzie indziej. Można z powodu konieczności zjedzenia wczesnej (o 17.30) kolacji podzielić wycieczkę na 2 części: do kolacji zwiedzić w zarysach centrum uzdrowiska, po kolacji wybrać się do kościoła. Nie wiem, czy jest otwarty, żeby można go było obejrzeć od środka poza godzinami mszy. 

      Planowanie wszelkich wycieczek, nawet do miasta, musi się odbywać z niezwykłą precyzją, bo będą poprzecinane trzema posiłkami i sześcioma zabiegami dziennie o wyznaczonych porach, ale nie załamujmy się, przybyliśmy tu po to, żeby dobrze się bawić. Na razie jest sobota bez zabiegów i będziemy po mszy zwiedzać kościół. To link do oficjalnej strony parafii świętego Klemensa I, papieża i męczennika: http://parafiaustron.pl/. Historia parafii św. Klemensa I w Ustroniu sięga połowy XV wieku. Pod koniec XVIII wieku, gdy drewniany kościół nie mógł już pomieścić wiernych, rozbudowano kaplicę pobliskiego zlikwidowanego sierocińca jezuickiego. W obecnym budynku kościół został poświęcony w 1788 roku. Po bokach prezbiterium znajdują się ozdobne ambonki, które przykuły mój wzrok z powodu ładnego   



Prezbiterium i rzeczone ambony


odcienia zieleni. Jedna jest obecnie podwyższeniem dla figur św. Jana udzielającego chrztu Chrystusowi, druga, nieco większa była zapewne amboną, na której stał ksiądz podczas liturgii, żeby było go dobrze słychać. Ambony zniknęły z kościołów wraz z wynalezieniem lepszego nagłośnienia na początku XX wieku. Te przypominają o dawnym wystroju kościoła – nie prowadzą do nich obecnie żadne schodki. Zaciekawiło mnie aspersorium umieszczone bezpośrednio w ścianie, widocznie dawne, bo teraz woda święcona umieszona jest w metalowych naczyniach przy wyjściu z kościoła. Zwróciłam też uwagę na przebywające w górnych rejonach anioły. Nie wiem, czy anioły bywają płci żeńskiej, ale przyglądałam się tym umieszczonym na suficie nad ołtarzem i długowłosy wydał mi się aniołem żeńskim, a krótkowłosy męskim. Rzeźbiona droga krzyżowa wisząca na ścianach ,,ma coś w sobie”, bo bezwiednie kręciłam na boki głową wpatrując się w kolejne stacje pomalowane intensywnymi barwami. Nie wszystko, o czym ,,mówią" figury, mogłam zrozumieć. Postaci są ciekawie przedstawione, kilku mężczyzn przykuwa uwagę dużymi wąsami. 


Powyżej kafelki podłogowe (uwielbiam podziwiać kafelki i sklepienia) i szopka


Aspersorium

Fragment drogi krzyżowej

Przede wszystkim są to pełne rzeźby, nie płaskorzeźby. Widać też, że droga krzyżowa nie jest współcześnie wykonana, jednak nie umiem powiedzieć z czego tę pewność czerpię. Na stronie parafii jest opis tego przedstawienia męki Pańskiej z końca XIX wieku i jej niemieckiego wykonawcy Józefa Risessera z pracowni w Tyrolu. Także sceny na oknach witrażowych dotyczące Matki Bożej zwracają na siebie uwagę. Szopka, którą można obejrzeć zimą zawiera ciekawie wpleciony motyw gór (przynajmniej tak było w styczniu 2020). Chociaż kościół był nie raz przebudowywany i aranżowany w duchu posoborowym – ma w sobie coś przedsoborowego. Kazania również są w takim duchu.

      Zdrobnienia, których użyłam przy opisie pierwszego kontaktu z Ustroniem mogą sugerować, że wszystko jest tu niewielkie i zgromadzone w jednym miejscu. Jest to poniekąd prawda, jeżeli chodzi o ścisłe centrum, jednak zdrobnienia zupełnie nie oddają odległości budynków sanatoryjnych od miasta. Jeżeli poruszamy się piechotą, to ,,kilometrunio” i drugi pod górę, bardzo szybko odczujemy, jako kilometr, dwa, nieraz pięć. Ale i tym się nie zrażajmy, bo także bardzo szybko przyzwyczaimy się do spacerowania i inaczej zaczniemy postrzegać odległości. Po prostu zaczniemy myśleć jak miejscowi, nazywający ,,kawałkiem drogi” kilometr, czy półtora. Czas wracać, bo już ciemno, z pierwszej krótkiej wycieczki, poczytać, pooglądać, pogadać, pospać. Kolację jedliśmy już o 17.30. Kupmy jeszcze po drodze w którymś ze sklepów mapę miasta – na pewno się przyda.

Dzień drugi, niedziela: Leśny Park Niespodzianek, baseny solankowe
      Idziemy do Leśnego Parku Niespodzianek. Tak obliczamy czas na dojście (dobrze przewidzieć 1,5 godziny), żeby być o 12.00 na pokazie lotów sów. Może uda się tylko nieznacznie spóźnić na obiad. Musimy od znanego nam mostka/mostu na Wiśle kierować się ulicą Szpitalną do góry. Po drodze, po lewej stronie ujrzymy piramidkę ośrodka ,,Róża”, kawałek dalej, również po lewej – Śląskie Centrum Reumatologii, Rehabilitacji i Zapobiegania Niepełnosprawności. Mniej więcej na jego poziomie znajduje się skrzyżowanie. Ul. Szpitalna skręci na nim lekko w lewo ku ośrodkowi ,,Magnolia”, ulica Leśna, najbardziej niepozorna, kieruje się mniej więcej prosto, a my musimy skręcić w prawo w ul. Sanatoryjną i przejść przez mini mosteczek nad dopływem Wisły/,,Wisełki”. Zaraz za mostkiem zobaczymy po lewej stronie Sanatorium i Szpital Uzdrowiskowy ,,Równica” i go zapamiętajmy, bo będzie dla nas punktem orientacyjnym. Warto wiedzieć, że jeżeli usiłując gdzieś dojść pytamy kogoś o drogę, to ludzie operują głównie nazwami ośrodków, a nie ulic. Mówią np.: ,,zaraz za ,,Tulipanem”, albo ,,kawałek od ,,Równicy”, mówią też: ,,sto metrów za rondem, w kierunku na Wisłę” (musimy niezwłocznie po przybyciu ustalić, gdzie jest miejscowość Wisła). Nasz pociąg jechał w stronę Wisły, kto pamięta kierunek, posiadł część potrzebnej wiedzy.
      Zatem ,,kawałek” za ,,Równicą” znajduje się gmaszysko Uzdrowiskowego Instytutu Zdrowia (w nim baseny solankowe, sauny i grota solna), a po prawej stronie rzuca się w oczy koloru ceglastego drewniany z wierzchu kościół Chrystusa Króla Wszechświata, należący do parafii brata Alberta. Przed nim stoi umieszczona na wysmukłym postumencie całkiem ładna rzeźbiona w pniu olbrzymiego drzewa i dorównująca drzewom wielkością – rzeźba Chrystusa Króla Wszechświata. 

 CDN...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konstancińskie wille, pensjonaty i zakłady lecznicze

Stroblalm

Koblencja (Koblenz)